uciekłam na chwilę nad Wisłę.
Z bieli wychyliła się szyja. Zakończona głową.
A potem cała reszta.
W sumie to dwie reszty...
Były też gągoły, nurogęsi i kormorany, ale daleko.
A potem było już tylko sprzątanie i przygotowywanie jutrzejszych zajęć. I szycie jeży.
W rodzinie mam znowu kowida... nie wiem, co ze Świętami, martwię się o mamę. I mi też się wcale nie chce chorować. :P
Dni są koszmarnie krótkie, z niczym nie zdążam.
Zdaje się, że wracam do zwykłej ilości syfów na buzi, czyli przynajmniej trzy. Lek na opryszczkę się skończył i powinnam raczej zrobić przerwę przed ewentualną następną dawką, tym bardziej, że lek niewiele dawał.
Dalej mi towarzyszy głębokie przekonanie, że do niczego dobrego się nie nadaję.
463.
Jeże i zdjęcia są na przykład super.
OdpowiedzUsuńAle takie przekonanie dobija emocjonalnie, fakt.
Mam nadzieję, że choróbsko ominie. I ze elfy się nie spóźnią przesadnie.
Jestem po prostu okropnie zmęczona, nie znoszę pracować pod presją czasu i musieć robić kilku rzeczy naraz. Jest 21.16, a ja zaraz jeszcze muszę zrobić parę rzeczy do pracy...
UsuńTarczyca i cukier ok? Bo ja mialam tak, a potem okazało się, ze nadmierne zmęczenie ma konkretne powody ( a widełki normy sa za szerokie.
UsuńAle bycie dzis nauczycielem to męczy juz samo z siebie ( i niekoniecznie chodzi o uczniów)
+
w lecie robiłam szerokie badania i oprócz anemii jak na mój wiek wszystko było perfekcyjnie. Sama się dziwiłam, że mam taki dobry cukier. Tarczyca w normie. To może być anemia (taktaktak, biorę żelazo) plus ciężka pogoda, wieczne ciemności (mało śpię, bo caly czas mam wrażenie, że już trzeba wstawać, a jest 4.00... tak samo ciemno jak o 6.00...) i mama do kompletu. Praca na ponad etat i dwa domy do ogarnięcia na święta (z perspektywą gości) to wystarczy, żeby się zmęczyć.
UsuńOjjjj wystarczy, wystarczy aż nadto.
Usuńano.
Usuń