sobota, 28 października 2023

co za tydzień!

 a przede mną co najmniej jeszcze jeden taki... nie wiem, czy chcę go przeżyć :P, ale raczej zanosi się na to, że będę musiała. :P 

Na razie za mną kompleksowe mycie okien w całym domu moim


zakupy nacmentarzowe, konstrukcja pierwszych wianków i wizyta na cmentarzu (z nostalgią wspominam dawne wianki z barwinku, jedliny i żywych chryzantem...)



połamanie parasolki i kupno parasolki


wielka rydzowa uczta (chyba mam dość rydzów na następny rok)



wizyta w ogrodzie w celu dalszego porządkowania, a także umożliwienia władzom spisania stanu liczników po sezonie. W ogrodzie mam chyba zlot bogatek z całego powiatu.


i kosów też pod dostatkiem. Może to moje?


Na balkon zalatują nieliczne modraszki


A poza tym jak zawsze: praca, której mam po kokardy, mama, czyli zajęcie na cały etat, no i jeeeesień. 






Jestem strasznie zagoniona i zmęczona, ale najwcześniejsza perspektywa jakiegoś odpoczynku może za tydzień z hakiem, może za dwa. 

23 października - 735
24 - 736
25 - 737
26 - 738
27 - 739
28 - 740

niedziela, 22 października 2023

pogoda szaleje

 i znowu łeb mi pęka. Dziś było pochmurnie, słonecznie i deszczowo, dokładnie w tej kolejności. Do tego bywało wietrznie, ale nie, nie przez cały czas. Zmienność musi być zachowana.

Korzystając z okienka pogodowego wybiegłam po mszy na spacerek, taki na 7 tysięcy kroków i pięć kółek różańca. 

Na początku były chmury


Zdybałam dwie gęgawy pasące się na ścierni 




Potem pustułkę, która przysiadła w celach konsumpcyjnych. Nie wiem, co złapała. 






Kiedy odleciała, z miejsca zaraz obok zerwał się myszołów, którego wcześniej nie widziałam.


A potem była seria zdjęć robionych na drutach, czyli hm wydzierganych?

Oto makolągwy. Zdumiało mnie, że jeszcze są. No ale są. 


A to raniuszek. Zdumiało mnie, że w ogóle jest, u nas są dość rzadkie. 



No a to najpospolitsze szpaki. 



Przy szpakach przebiło się słońce. Ale wcześniej, w chmielniku, nawet pokapywał deszcz.


A wąwozy na horyzoncie spowijała urocza mgiełka. 


Łabędzie, które spotkałam, wracając, dokonywały toalety już w pełnym słońcu.


Ale ledwie weszłam do domu, lunął deszcz. 


Więc urocze popołudnie nad przygotowaniem lekcji i kolejnych prac. Teraz przerwa na bloga. ale już wracam, bo mam cały stosik do sprawdzania. 

734.


sobota, 21 października 2023

mam chwilę

 bo zaraz lecę do mamy pomóc jej z myciem.

Zdjęcia z kilku ostatnich dni. Noce bywały zimne, z niewielkimi przymrozkami. Rano wstawała ze słońcem złocista mgła.



Zaczęłam  - z racji mrozków - dokarmiać ptaki. W ogrodzie


i na balkonie. Przylatują głównie bogatki. 


Ta niżej w pozie: straszę inną bogatkę, co chce mnie wykurzyć od jedzenia. 


Trafiają się i modraszki, ale jakoś rozminęły mi się z aparatem. Przyleciała jedna sierpówka


a sójka na razie gapi się z modrzewia.


Sobotnie ciepło wywabiło z ukrycia biedronki


a mnie zmotywowało do porządków na balkonie. Zdjęłam ipomeę. Pomidor, jak widać, jeszcze rośnie. I nawet owocuje, a co.


Tymczasem na ogrodzie dokwitują zimowity



i ostatnie wrzosy



Po przesadzeniu zakwitł pierwszy jesienny krokus


Zmamione babim latem kwitną ostatnie nagietki, zawilce, dzwonki i rudbekie





Marcinki prawie wszystkie powycinałam po przekwitnięciu, na ogrodzie pusto.



Na każdym kroku roje błękitnych, błyszczących muszek. 




Poszperałam trochę po angielskich internetach (po polsku niewiele znalazłam). Wyszło mi, że to jakiś gatunek z rodzaju Prociphilus, rodzaj mszycy, mający coś wspólnego z galasami. Podobno gatunek inwazyjny, u nas widuję go już kilka jesieni, chyba nigdy tak licznie jak dziś. Pochodzi bodaj z Japonii i tam ludzie mawiają, że wyrojenie się tych mszyc? muszek? zapowiada pierwszy śnieg. Być może. Moje listopadki mają zdanie odrębne. Stoją cały czas na dworze, od wiosny, i ledwie puściły kilka maleńkich pączków. Czyli zimy na razie nie widać. 

Myślę, że moje długoletnie listopadki lepiej znają nasz klimat i lepiej wiedzą, czego się spodziewać, niż jakieś świeżo nabyte muchy z Japonii. 


19 października - 731
20 - 732
21 - 733