czuję zapach kardamonu, cynamonu, anyżu, imbiru i czego nie jeszcze.
To tegoroczna przyprawa do pierników. Zamknięta szczelnie w torebce czeka na dzień pieczenia. Hmhhhhhmmm.
Z innych dobrych wiadomości to w końcu pokonałam zaległe papiry szkolne i dopóki nie powstanie zapotrzebowanie na stos nowych, mam 15 minut spokoju :P. OK, 15 minut to przesada. Ale już jutro będę mieć stos klasówek do sprawdzania.
I na tym koniec tych dobrych. Z mniej dobrych - mama była na badaniu uszu, okazało się, że uszy ma totalnie zalepione woskowiną (sprejów do uszu nie lubi, bo są tłuste) i zanim pogadamy o badaniu słuchu, trzeba te uszy jakimś cudem przewiercić, najlepiej u laryngologa. Prywatna wizyta pojutrze. Już się cieszę. Tia wiem, jak byłam cholernym małym bachorem, mama ze mną też latała po lekarzach. Nie jestem tylko pewna, czy po dwóch lekarzach tygodniowo. OK, niech będzie, że tak.
Z innych mniej dobrych - próbowałam ściągnąć mObywatela na telefon, bo nigdy nie mam przy sobie dowodu, i nie umiem. Zrezygnowałam za czwartym razem, w połowie tworzenia profilu zaufanego. OK, ja bez mObywatela na pewno do samej śmierci dożyję. Nie wiem, co szanowne Państwo uczyni z moim założonym do połowy profilem, może wyrzuci w cholerę.
Z ostatnich mniej dobrych - już któryś raz próbuję znaleźć jakąś niewielką okazję do zrobienia czegoś dobrego i potrzebnego. I któryś raz szukam jakiejś akcyjki, znajduję którąś z kolei reklamującą się jako "prostą, łatwą i dla wszystkich" - i po przeczytaniu okazuje się, że albo jest pełna niejasności i przekrętów, albo oczekiwania osób wymagających (sic) pomocy kilkakrotnie przekraczają moje możliwości pomocy. O, lodówkę im kup, nówkę nofrost z kostkarką, najlepiej czterodrzwiową. Bo biedni są. Więc dziękuję bardzo i wychodzę z kolejnej strony internetowej z kolejną charytatywną akcją. I pewnie już permanentnie zrezygnuję z jakichkolwiek kolejnych potencjalnych charytatywnych akcji. Zniesmaczyłam się tylko.
Zresztą. Powodów do zniesmaczenia mam więcej. Jakbyś, Rivulet, miała jakieś złudzenia co do wczorajszego pierwszego czytania, to pytanie, któż znajdzie dzielną niewiastę, jest pytaniem czysto retorycznym. Przecież nie znajdzie nikt. Bo przecież dzisiejsze kobiety to lenie, zdziry i egoistki, i na dodatek żadna dzieci mieć nie chce, o. Jakoś tak było wczoraj na kazaniu. Z ciekawostek, wczoraj usłyszałam też (w ramach ogłoszeń parafialnych) niezwykle słodką historyjkę na temat ofiarowania bodaj trzyletniej Najświętszej Maryi Panny na służbę do świątyni jerozolimskiej, z kategorii tych historyjek, co leżały zaraz przy opowiastkach o trzyletnim Jezusku lepiącym z gliny żywe ptaszki. Ornitologiczne ptaszki, dla wiadomości tego idioty-seksomaniaka, co tu zagląda. I tak se myślę cichutko, że oni sami się proszą, żeby się nie przejmować tym, co mówią, bo jak ktoś plecie tydzień w tydzień podobne dyrdymały, to na własne życzenie nie będzie traktowany poważnie. No a potem się dziwią, no.
Ech.
763.