niedziela, 31 maja 2020

i po co

pani nosi tą maseczkę? - zapytała mnie onegdaj kobieta na ulicy. Żeby pani nie zarazić - odpalnęłam. Zatkało ją. Rozważałam umotywowanie prośby o możliwość zdezynfekowania konfesjonału przed i po spowiedzi tym właśnie: bo ja się boję, że księdza zarażę. Ciekawe, czy by mnie po takim wstępie chciał spowiadać :P.

W warunkach obecnie miłościwie nam panującej Dyspensy całkowicie zapomniano o jedynych opiekunach osób starszych. Ale ja mam to gdzieś. W zasadzie to jako alergik nieustająco mam i katar, i kaszel, a termometru nie mam, ponad rok temu oddałam swój dla taty i do mnie nie wrócił. Więc prawnie warunki dyspensy spełniam jak nic. Jeśli stosujemy się do Litery, proszę bardzo.

Ze zniesieniem wszechdyspensy na parafii wznawiają wizyty z sakramentami u osób starszych. No też trochę ryzykowne, myślę, że powinni sobie najpierw testy zrobić. W dobrych czasach ksiądz za jedną wizytą potrafił przejść po czterdziestu domach, z domu do domu, od chorego do chorego. Tak, zdarzało się, że niektórzy myli ręce. :P

W kontekście tataraku na podwórkach myślę, że wybujała polska pobożność ludowa była środkiem zastępczym na brak prawdziwej liturgii. W sytuacji wojen, okupacji, kościoła odległego o kilometry. I że może czas do niej właśnie powrócić?
Jak ja Ci tylko rozsypię teraz tatarak na podwórku, hę?

Obejrzałam transmisję mszy z Jasnej Góry.  Ludzi tłum, połowa albo bez maseczek, albo z maseczką na brodzie. Jedyni utrzymujący jakikolwiek dystans społeczny to ojcowie celebrujacy mszę. Reszta stała jeden na drugim. W końcu wolno. Kazanie też w tonie "w końcu wolno". Szkoda, że nie zauważyli, że zmienił się tylko przepis, nie sytuacja.
Ciągle jest około 400 zakażeń na dobę i kilkunastu zmarłych. Dziś w Lubelskiem znowu nowe przypadki. Wczoraj były śmiertelne w Kozienicach i w Radomiu, tia, strrrrasznie daleko. Co dzień widzę u nas samochody na kozienickich rejestracjach.
Co się zmieniło, pytam, oprócz przepisu?
Może by tak wprowadzić przepis, że jest ciepło, albo przez aklamację przegłosować, że wszyscy uczniowie opanowali w stopniu bardzo dobrym cały materiał przewidziany na kończący się rok szkolny ze wszystkich przedmiotów?

sobota, 30 maja 2020

drugie polowanie na spowiedź

z nadzieją, że jak pada deszcz, ludzi będzie mniej :P. Było więcej. Zakręcona kolejka (wcale nie co 2 metry, nie) przez całą szerokość kościoła, przez kruchtę aż do drzwi. Spowiada jeden ksiądz. Drugi wyszedł z zakrystii, przemaszerował przez kościół, przeciął kolejkę :P, wyszedł. Pomyślałam o tym kapłanie spod Jerycha, co minął pobitego, bo spieszył się na rekolekcje...
W każdym razie mam przekonanie, że robię ile mogę, żeby do spowiedzi dotrzeć. Dziś byłyśmy obie z mamą. Weszłyśmy do kościoła, popatrzyłyśmy, uklękły, popatrzyły na siebie, wstały i wyszły.

Próbowałyśmy zrobić zakupy w galerii. Przejechanie ruchomymi schodami bez dotykania poręczy okazało się zadaniem karkołomnym. Z zakupów nici. Ręce odkażone, maseczki wyprane - głupio mi teraz chodzić _bez_ maseczki, w maseczce przynajmniej mojej głupiej gęby nie musieli oglądać.

A propos maseczek - dziś sfinalizuję kolejną, potem umyję z jedno okno, potem upiekę ciasto. W poniedziałek przyjeżdża brat zabrać nas na cmentarz. Dwie siaty akcesoriów cmentarnych przygotowane.

po południu
Okno umyte, ciasto upieczone.
Biegając pomiędzy domem moim a mamy, spotkałam sąsiada.  Z tych, co czasami mają problem ze znalezieniem poręczy, kiedy wchodzą po schodach w stanie upojenia. Bynajmniej nie ekstatycznego, nie.
Tym razem był trzeźwy.
Znaczy co, bal maskowy się skończył? - zagadnął uprzejmie. Sąsiad _jest_ uprzejmy, bez względu na większy czy mniejszy stan upojenia. Na ulicy tak - uśmiechnęłam się - w pomieszczeniach dalej balujemy. No - ciągnął sąsiad - a ciekawe jak ksiądz spowiada. Czy na odległość?
Pozostawił mnie w stanie, dla odmiany, absolutnie oniemiałego zdumienia. :P
Nie, nie rozbijałam mu złudzeń co do standardów sanitarnych w kościele...

Myślę nad  dzisiejszą ewangelią (powinnam napisać: rozważam dzisiejszą ewangelię, to by dopiero było nabożnie... :P). Co tobie do tego, co z nim, tak?
Nie wiem. Może cała instytucja modlitwy wstawienniczej powinna się rozbić o to jedno zdanie ewangelii? Co tobie do tego, co z nim będzie, z jednym, z drugim, z trzecim?
A przecież modlę się. Bardziej za tych, co krzywdzą, niż za tych, co są skrzywdzeni. Właśnie na zasadzie: Panie, boję się, co  z nim będzie.
O skrzywdzonych jakoś mniej się boję. Jeśli Ty nie staniesz po tej stronie, to nikt. Widzisz Sam. Więc jeśli nie Ty, to już totalnie wszystko jedno.

wieczorem
skończyłam odmawiać dzisiejszą pompejankę, konturując maseczkę w stylu kociewskim - pozdrawiam wszystkie sieciowe kociewianki (czy kociewiary :), jeśli któraś tu zagląda. Gdzie ja już konturowałam takie coś, zastanawiam się, przeciągając bladozgniłozieloną mulinę między kolejnymi zadziorami liścia, chyba ostu. Przecież nie u klarysek... czy ja kiedykolwiek wyszywałam motywy z Kociewia? Czy wszystkie motywy tradycyjne są podobne? Nie wiem. Palce przypomniały sobie kształt, poleciaaaały swobodnie, jak po dawno znajomej drodze, na płócienku wytańczył się liściowy kontur.

Włączam komputer, sprawdzam pocztę. Tak, cały dzień dziś czekam na wiadomość, wiem, że złą. :P Nie przyszła. Pewnie nigdy nie przyjdzie.
Czytam cytaty od Kawy-z-mlekiem, ale to nie do końca tak. W normalnych czasach są potrzebne przepisy i dyspensy, i cały ten prawny bałagan, żeby duchowość nie opierała się na pojedynczym osądzie pojedynczego sumienia. Tyle, że teraz nie są normalne czasy. Może jak się siedzi w pałacu, to wydają się normalne. Cóż.

Miękko przechodzę od kwestii dyspens do tarzania się w trawie mówiącego konia Bri z bloga Moniki. Miękko przechodzę z powrotem do KPK. Nucę Stachurę i zastanawiam się, kto wytycza lądowiska dla Ducha Świętego. Prawo kanoniczne?

Myślę o wszystkich, co teraz siedzą na czuwaniach, w odstępach mniejszych niż półtora metra, bez maseczek. Może trzymają się za ręce i kiwają się w takt jakiejś nabożnej pieśni. Lądowisko dla koronawirusa.

Na biurku leżą obok siebie: stos kolorowej muliny, arkusz z rozpiską trzeciej już pompejanki, stos materiałów do nauczania zdalnego, zakonturowany półfabrykat maseczki. Gdzieś tam jeszcze nożyczki, linijka, aparat fotograficzny, ściereczka do okularów.

Przyjdź Duchu Święty
jak Chcesz i kiedy Chcesz
i do kogo
Rozpiiiii**** to, co Sam Wybierzesz do rozpiiii****enia
jeśli Chcesz, to mnie
w drabiazgi.
Amen.

piątek, 29 maja 2020

znowu strasznie zmęczona

w dodatku w poczuciu wszechbezsensu. Mam naprawdę dość.
Jak wytłumaczyć rodzicom i uczniom, że słowa ko-nsultacje i ko-repetycje nie są synonimami, chociaż oba zaczynają się na ko? :P Zauważam oczekiwanie, że jak dziecko ze dwa razy na konsultacje pójdzie, to pani mu wytłumaczy wszystko, co od połowy marca, przez cały kwiecień i maj było robione w nauczaniu zdalnym i semestr zaliczy. :P Myślę, że moje oczekiwania typu "przychodzisz z gotową pracą do zaliczenia" albo "przychodzisz z konkretnym pytaniem o przykład, którego nie rozumiesz" są wyrazem prześladowania biednego ucznia i wyzysku człowieka przez człowieka. Może nawet zahaczają o molestowanie czy znęcanie się, kto wie.

Mama przez godzinę wmawiała mi, że ja mam pewien bardzo ważny papir, kazała mi go szukać u mnie w domu, oczywiście nie znalazłam, oczywiście mama prawie natychmiast znalazła go u siebie :P.

Czytam, jak to niektórzy dobrzy ludzie modlą się do Ducha Świętego o oczyszczenie Kościoła... chciałabym im powiedzieć: uważajcie, bo co zrobicie, jak Duch Święty przypadkiem Oczyści Kościół z was? :P

I w kontekście kawek, tych ptaków, myślę o tym, co powiedziała Czcigodna A.: nie opowiadaj mi o kawkach, bo psujesz mi mój wyidealizowany obraz. Kawek, przyrody. Opowiadałam akurat, co kawki jedzą :P. Tia, odpowiedziałam Czcigodnej - wyidealizowane obrazy są takie przydatne. Łatwo z nimi żyć, nie odczuwając potrzeby weryfikacji i wpadając w ciężką obrazę, kiedy moja koncepcja czegoś? kogoś? okazuje się nieprawdziwa.

Myślę o wszystkich, którzy mieli wyidealizowany obraz mnie :P i obrazili się na mnie i na moją połowę świata :P, kiedy zobaczyli, że żadnym ideałem nie jestem. Raczej kawałem ciężkiej cholery.
Czytam przesłodzone artykuły majowe o Miriam i zastanawiam się, czy PT Autorzy tych słodkości byliby w stanie przyznać, że Ona też miewała burze hormonalne, że miesiączkowała, że hm pachniała wtedy tak samo paskudnie jak każda baba w analogicznej fazie. Może gorzej, bo pryszniców nie było i pachnących podpasek też.

Najlepiej oderwać się od realu i bujać w obłokach. Mieć swoje słodkie koncepcje. Ludzi, instytucji, Boga. I z tymi koncepcjami umrzeć. Sama słodycz i najwygodniejsze życie świata.

czwartek, 28 maja 2020

kolejny zaganiany

dzień, pierwsza wolna minuta teraz :P. Wstałam o 6.30. :) Zjadłam, przezornie zakładając, że potem nie będzie jak. Obejrzałam mszę. Sprawdziłam prace na klasrumie. Potem - umówiona od wczoraj z mamą na większe zakupy w supermarkecie - złapałam wózek i pogoniłam na rzeczone zakupy. Po godzinie przytachałam wózek, sprawdziłam klasruma (cisza) i pobiegłam na ogród.

Pierwsza truskawka.
Ja jestem dzieckiem wychowanym na plantacji truskawek i truskawek nie lubię, a ta wydawała mi się dość kwaśna :P.

W ogrodzie wysyp złocieni, zwanych rumiankami.

Wyplewiłam 5 kroków bieżących, biegiem do domu. Klasrum. Zjeść coś... Telefon od szefowej, tak, procedury konsultacji, tak, już wstawiam, już rozsyłam. W przerwach sprawdzanie prac, recenzje, korespondencja z rodzicami - no jak oni biedni mają wydrukować załącznik i podpisać, jeśli nie mają drukarki w domu? A każda konsultacja wymaga dwóch stron A4 dokumentacji. Nie licząc mierzenia temperatury, odkażania rąk, maseczek i rękawiczek. I dezynfekcji ławki po każdym uczniu.

Mama była u lekarza. Wpuszczają do przychodni pojedynczo, z pytaniem do kogo, na którą godzinę. Z pilnowaniem dezynfekcji rąk przy wejściu i wyjściu. Z usadzaniem każdego pacjenta w przepisowej odległości.

Chciałabym, żeby w kościele stosowali połowę tych procedur co w szkole czy w przychodni. Tymczasem pod Lbl dwóch wielebnych złapało koronawirusa, trzeci jest w kwarantannie, kościół zamknięty, o kontakt z sanepidem proszeni wszyscy, którzy bywali w kościele od 17 maja, szczególnie jeśli przyjmowali sakramenty. Myślę, że dopóki wierny świecki łapie wirusa w kościele, problemu nie ma, bo nikt nie udowodni, że wirusa akurat z kościoła przywlókł. Dopiero jak wielebny złapie, to się zaczyna halo. I że człowiek jak nie pójdzie do kościoła, to ma grzech (jak zdejmą dyspensę), jak nie pójdzie w Wielkanoc do spowiedzi i komunii, to też ma grzech, a jak kościoła nie dezynfekują i mają bezpieczeństwo w, to nikt, zdaje się, grzechu nie ma?

Dodzwoniłyśmy się do sądu... mamy czekać na papir do końca przyszłego tygodnia, jak nie dostaniemy, to się upominać. Ciekawe, co nam przyślą, boję się bać. :P Jak znowu nie to albo z błędem...
A czas leci, terminy gonią.

środa, 27 maja 2020

nie wiem, czy się cieszyć?

znoszeniem ograniczeń, znaczy. Od soboty na zewnątrz można być bez maseczki, pod warunkiem utrzymania dwumetrowej odległości między ludźmi. Na ulicach, zwlaszcza na przejściach ze światłami, na pewno odległości 2 metrów nie ma. Maseczki obowiązują generalnie we wszystkich wnętrzach.
Zniesiono limity osób w pomieszczeniach, wszystkich - w kościołach też. Nie żeby dotąd jakieś limity u nas były... kiedykolwiek. :P Problem w dyspensie, ma być odwołana, czyli katoliku do kościoła biegiem marsz. W maseczce. Teoretycznie ludzie w kościele i pod kościołem mają stać co 2 metry. I zastanawiam się, jak ta powszechność obecności w kościele lub pod nim ma się do maksymalnej liczny zgromadzeń do 150 osób. :P

Próbowałam dziś iść do spowiedzi. W kościele (poza mszami) jakieś 10 osób, wszyscy czekają na spowiedź. Jeden podchodzi po drugim do konfesjonału, pluje w tą samą folię na kratce (folia tylko od strony księdza), jak zobaczyłam, że panie do spowiedzi ściągają maseczkę (dla lepszej słyszalności chyba, może dla lepszego oddychania?) - po prostu wyszłam z kościoła. Zresztą nie ja jedna, wielu ludzi wchodziło, przyglądało się kolejce, oceniało warunki sanitarne - i wychodziło.
Uklękłam jeszcze po drodze przed Wystawionym - Cieszysz Się, że przyszłam? Jest Ci wszystko jedno? A może Wolałbyś, żebym nie przyszła?
Nie Odpowiedział. Nie wiem.

A na placu przedszkolnym odkażają huśtawki.
Podobno w całym przedszkolu jest jedno dziecko...

wtorek, 26 maja 2020

a kuku

czyli zdjęcie z któregoś z ostatnich spacerów.
Muchołówka, taka sama jak tamta u Ciebie, Agajo.

Dziś od rana pęka mi głowa i chwała, że nie muszę zbyt wiele pracować :P - większość zrobiłam wczoraj, a dziś dzieci zbyt wiele prac nie podesłały. Szefowa za to podesłała harmonogram konsultacji do wpisywania się (od poniedziałku) - i wygląda na to, że u nas w szkole nauczyciele mają siedzieć w wybranych godzinach bez względu na to, czy ktoś zadeklarował, że przyjdzie, czy nie. Obawiam się, że szkoła nie zapewni warunków sanitarnych lepszych niż kościół... tyle, że ludzi mniej.

Pielgrzymkę z Łowicza, która usiłowała dojść do Częstochowy, po kolejnej interwencji policji rozwiązano. Wydaje mi się, że kiepski jest argument, że skoro od iluś tam set lat szła, to i w tym roku pójdzie. Bo, panie, nawet za zaborców szła, a za kaczora nie puścili, no. Zgroza.
Swoją drogą, kolejny przykład świątobliwej niefrasobliwości... tymczasem we Włoszech miejsca w kościele rezerwuje się przez internet. A w Meksyku na wirusa umarł kolejny ksiądz. Przed pięćdziesiątką.

Mama oświadczyła, że wyrzuca jedną ze starych patelni (:fanfary:), ale nie wiem, czy do jutra nie zmieni zdania. Dziś już chyba nie wyjdzie na dwór, a do jutra jeszcze zrobi się jej żal. A rzeczona patelnia przypaliła jej dziś obiad. :P Tak, mama posiada jeszcze trzy inne patelnie, ale ta była ulubiona, bo można ją było skrobać :))).
BTW: chciałam jej dziś kupić nowy czajnik na dzień matki, przeszłyśmy nawet razem dwa sklepy, i dowiedziałam się, że czajniki bywają w środku emaliowane (jakoś nigdy na to nie wpadłam dotąd) i że mama chce emaliowany, ale żeby był tani. Tymczasem emaliowane zaczynają się od 6 dych. Ja nalegam, żeby czajnik był z gwizdkiem, ze względów bezpieczeństwa. No i nie kupiłyśmy. Jeszcze.

poniedziałek, 25 maja 2020

dzień w pracy

od rana do wieczora :P. Ostatniego maila od szefowej dostałam po 20.00.

Pewnie to głupie, ale modlę się dziś za tatę M. Nie wiem czemu. Ani czemu dziś.
Pewnie to w ogóle głupie, że się modlę. Nie wiem, może naprawdę tylko matka potrafi. Kim jestem? Kim jestem dla Ciebie, w Twoich oczach?

Nic już nie wiem. Patrzę na to wszystko i mam dość. Tu się nigdy nic nie zmieni, zawsze będzie tak samo, tak? Zwolnią z pracy jednego czy drugiego, a trzeci będzie i tak robił to samo.
Naprawdę Ci się to podoba? Naprawdę Stoisz po tamtej stronie?
Nie wiem. Mam dość. Nie chciałam tego wiedzieć ani tego widzieć.

Dziś przekroczyliśmy tysiąc zgonów z powodu koronawirusa.

niedziela, 24 maja 2020

łzawica we łzach

czyli w końcu spadł deszcz i... gutujemy. :)

Dziś Wniebowstąpienie, liturgiczna rocznica śmierci taty. Pamiętam wracanie z hospicjum. Na cmentarzu maki i zwinki.
Myślę, że są tacy, którzy głoszą niewiarę we Wniebowstąpienie tym, że moszczą sobie wygodniutkie niebo na ziemi... I że chciałabym zobaczyć Cię zstępującego z Nieba. W końcu.

I że jeśli dotrę do spowiedzi, to z własnym płynem dezynfekcyjnym i szmatką do przetarcia konfesjonału przed i po :P. Taki mam ostatnio pomysł na spowiedź.
Dziś w Lbl +13 nowych zakażeń...

I że nie wiem, czy Wiesz, Kto mi się po nocach Śni. Ostatnio co noc.
Straszny ból.

wieczorem
Mama powiedziała, że jak podejdę do konfesjonału z płynem odkażającym i ścierką, to ksiądz mnie wygoni. Pewnie ma rację. :P