poniedziałek, 30 listopada 2020

i znowu cały dzień w pracy

 rano lekcje z dziećmi, potem wymknęłam się na moment, żeby kupić żarówkę do lodówki, potem obiad - i rada zdalna do 17.00. Gdyby nie tajemnica rady, byłby niezły kabaret, naprawdę :P. Tyle dobrego, że dni dyrektorskie ze stycznia, zabrane nam przez zmianę terminu ferii, stały się dniami dyrektorskimi w marcu :). 

Padam na ryj. 

niedziela, 29 listopada 2020

no i mamy adwent

 czyli nowy rok w sumie. Oby był lepszy, a jeśli nie, oby się prędko skończył. 


W nocy spadł śnieg. Świat zmienił się w Narnię, wiecie: all winter, no  Christmas :P. 


Wielebny na kazaniu powiedział, że czuwanie to wierność powołaniu i spełnianie obowiązków, ładnie mówiąc, obowiązków stanu. No to spełniam, nic nie robię, tylko spełniam. Właśnie skończyłam szykowanie lekcji na jutro. :P

Mama rozwaliła sobie palec nożem, niegroźnie, ale rozlegle, do tego ciągle musi ten palec w coś mokrego wsadzić, nie pomagają zapewnienia, że ja zaraz pozmywam/upiorę - ona _musi_ teraz, natychmiast i sama. :P Rozgnoiła sobie rankę jak cacy. 

Uciekłam na spacer.












sobota, 28 listopada 2020

znowu cały dzień w pracy

 od rana, z przerwą na gotowanie obiadu, obejrzenie mszy w telewizji i pobieganie w sprawie maminej lodówki, która ponoć znowu się zepsuła - na szczęście okazało się, że tylko spaliła się żarówka - pracowałam do 21.30.

Przy nauczaniu zdalnym można naprawdę flaki wypluć. W poniedziałek mamy radę (dziś mi się śniło, że stawiłam się na radę kompletnie nieprzygotowana) - więc już nie jestem kompletnie nieprzygotowana, powiedzmy, że przygotowana w trzech czwartych. Lekcji na pn jeszcze nie ruszyłam. Więc jutro kolejny zapracowany od świtu do nocy dzień. 

Z ciekawostek - wyglądając przez okno zobaczyłam jeszcze odlatujące ptaki, chyba gęsi.


A bliżej, tuż za szybą:



piątek, 27 listopada 2020

przedzachód :)

 

Poranek w pracy. A., ciągle nie mam twoich prac, proszę mi je przesłać, bo podam do zagrożenia. Ale sorko, ja wysyłałem, prawie wszystkie. A ja zaglądam na klasrum i widzę cztery (na dwadzieścia dwie od połowy października do dziś). Ale ja wysyłałem. To wyślij jeszcze raz, bo nie doszły. Ale one  mi znikły, jak je wysłałem. :)))
Lol.

No jak ci znikły - tu nie wytrzymała któraś z koleżanek z klasy, rozmowa toczyła się na micie :) - jak wysyłasz na klasrumie, to masz te prace w wysłanych. No ale mi znikły - upierał się delikwent - ale ja je mam, wszystkie, w zeszycie, tylko ja nie wiem, która jest która. OK, to przyślij mi wszystkie jeszcze raz na maila - nie wytrzymałam. Mój adres masz? Nie mam. 

Podałam adres. Jak dotąd dostałam JEDNĄ pracę na zupełnie inny adres :) i jest to przesłana drugi raz jedna z tych czterech prac, które już wysłał na klasrum. 
Tia, będzie zagrożenie. I pewnie jedynka. Zupełnie niesłusznie, znęcam się, dręczę, molestuję. 

Po lekcjach zabrałam mamę na ogród. Mama zachowuje się coraz bardziej jak kilkulatek, marudzi, tu jej za gorąco, tam za zimno, w ogóle cierpi przeze mnie strasznie (nie od dziś, chyba od mojego urodzenia albo i wcześniej zresztą, chyba powinnam zacząć się przyzwyczajać...). W każdym razie udało nam się do spółki zgrabić resztę liści,  oberwać koraliki z resztek łzawicy i nawet wyczyścić z grubsza domkową rynnę, bo już zdążyły w niej wyrosnąć spore siewki sosny. Sosenki posadziłam pod dużymi sosnami, w rynnie została jedna, której w żaden sposób (przy akompaniamencie marudzenia mamy, bo akurat było jej zimno) nie mogłam już dosięgnąć. 

Poza tym ciągle nie umiem pisać na tym laptog**nie, kursor mi lata jak chce, nie trafiam w klawisze, a jak już udaje mi się trafić, to przy włączonym przypadkowo kapsloku :P. Muszę kasować i pisać na nowo, po literce, całe fragmenty tekstu. Nienawidzę tego komputera, nienawidzę tego telefonu, nienawidzę tej technologii, nie  radzę sobie, nie chcę sobie radzić, nie ogarniam. Ten idiota kursor znowu teraz mi za przeproszeniem stanął trzy linijki wyżej. Chyba powinnam zamurować czymś taczpada, może by pomogło.

Marzę, żeby zniknąć. 

czwartek, 26 listopada 2020

dla odmiany wschód

 nie wiem, czy spektakularny. Mroźny.


Pierwszy tej jesieni tak mroźny poranek u nas. Muszę zacząć myśleć o zabraniu kaktusów z  balkonu (pelargonii nie zabieram :P). 

Po lekcjach pogoniłam na ogród. Zastałam Ogród Królowej Śniegu, a może Ogród Czarownicy z Narnii. Pewnie to drugie, ale okazało się wieczorem :))).
W każdym razie proszę:







A za płotem mam tak:


Zajęłam się obrywaniem zielonych koralików łzawicy, może chociaż zbieleją. Niedużo ich.

Zmarzłam niemiłosiernie, rozgrzewałam się przy grabieniu liści. 

OK, to czemu Narnia, a nie Królowa Śniegu? :))) Ano. Po południu pobiegłam na zakupy i na wszelki wypadek kupiłam rodzinnemu Malątku lwa :))). Już pod choinkę.

I chyba naprawdę mi odbija, bo krojąc cebulę na kolacjową kanapkę zastanawiałam się, czy szalotka ma cokolwiek wspólnego z the Lady of Shalott. :))) I że szalotka jest ostrzejsza w smaku niż się spodziewałam.

I że On nie Powiedział, że "Mieszkałem w Afryce, a zorganizowaliście Mi rekolekcje", tylko "Byłem głodny, a daliście Mi jeść, Byłem spragniony, a daliście Mi pić". Ciekawe, że nigdzie w Jego opowieściach o Sądzie Ostatecznym nie padło pytanie o wiarę ani o to, ilu nawróciłeś. 
A co do rekolekcji: szukam jakichś, ale na zasadzie podczytywania w sieci bez zapisywania się na linki. Z doskoku, bez zobowiązań. I nie na mesendżerze ani żadnym innym diabelstwie, którego mój debilizm nie ogarnie. 

środa, 25 listopada 2020

dziś zachodu nie widziałam

 byłam w pracy :P. Fizycznie, w drugiej robocie. Tam są zajęcia stacjonarne. Szczęściem ostatnie zajęcia się odwołały, chyba bym nie dała rady dziś wysiedzieć... ciało daje :P. 

Poza lekcjami online w jednej firmie i stacjonarnymi w drugiej zdążyłam lekko ogarnąć mieszkanie (czemu praca zdalna nieodmiennie łączy się z ogromnym bałaganem w pokoju, hę? Obok mojego biurka z laptopem stoi teraz dodatkowe krzesło, pełniące dzielnie rolę podręcznego stolika na papiry, które na biurku się nie zmieściły.)

Podobno papież eF w jakiejś książce mocno pojechał po manifestantach demonstrujących, że noszenie maseczek urąga ich wolności dzieci Bożych i jest sprzeczne z Biblią. Podobno napisał, że takie demonstracje są wyłącznie obroną wygody własnego tyłka (względnie twarzy). Podobno domaga się także udostępnienia szczepionki najbiedniejszym, z czego wynikałoby raczej, że generalnie jest _za_ szczepionką, nie przeciw... oj, poleci w polskich rankingach, poleci. Nasz papież nigdy by tak nie powiedział :P. 

Podobno ktoś jeszcze próbuje coś ugrać w sprawie terminu szkolnych ferii zimowych. Rozmawiałyśmy dziś w pracy, że kowid czy niekowid, połowa stycznia, luty i marzec to i tak są miesiące zwiększonej zachorowalności i najsłabszej frekwencji w szkołach... i że powrót do szkół, jeśli będzie, może okazac się równie mityczny jak stacjonarna  nauka we wrześniu i w październiku, kiedy miewałam na zajęciach jedną osobę. 

A poza tym maseczki dziś pojechały pocztą do. Beware. :)))

wtorek, 24 listopada 2020

a propos spektakularnych zachodów

 

Kolejny dzień w pracy, czyli w domu :P. Powoli przygotowuję się do... półrocza, bo skończy się o jakiś miesiąc wcześniej niż miało. Liczyłam zagrożenia, wyszło mi pięć. 

 I niestety, moje głupie ciało ciągle nie pozwala mi zapomnieć, że jestem kobietą. :P 

poniedziałek, 23 listopada 2020

sezon na spektakularne zachody słońca

 około godziny 15.00 zresztą :P uważam za rozpoczęty:


Znowu większość dnia w pracy (praca zdalna tak ma) z przerwą na zakupy i parę innych już przedświątecznych przygotowań. Dziś (sic) dostałam maila od któregoś z rodziców, że dziecku z dni 5 i 6 listopada nie zgadzają się punkty, które przyznałam za zadania. Odetchnęłam głęboko i odpisałam z samą słodyczą, że klasrum, że szybkość maili, że takie tam, i że w międzyczasie sprawę chyba, mam nadzieję, już wyjaśniłam z dzieckiem. Na koniec zadałam rodzicowi pewne pytanie, ale nie spodziewam się odpowiedzi. Rodzic raczej z tych wrzeszczących i czepliwych, nie rozmawiających czy wykazujących chęć współpracy :P. Pewnie poczeka na kolejną okazję, kiedy mu się coś nie będzie zgadzać :P. 

Poza tym siedzę i siedzę, pykam i klikam, a robota ciągle w lesie. Efektywności zero. Może jutro będzie lepszy dzień?

niedziela, 22 listopada 2020

trzeba, żebyś Królował

 czyli pewnie trzeba, żebym uznała, że ja tu nie króluję. Co łączy się z zanegowaniem wszystkiego, czego kiedyś chciałam, co uważałam za dobre, czym chciałam Ci służyć. OK. Wolisz tak, to Wolisz. Ja w tym żadnego sensu nie widzę, pewnie nie muszę. Z niejaką nadzieją czekam tylko na Twój sąd. Bo to ostatni moment, kiedy ewentualnie mnie Obronisz. I pewnie pierwszy.

Myślę o moich znajomych królach i władcach. Tych z historii i tych współczesnych. I jaki Jesteś Ty. Że - jak powiedział dziś przewielebny na onlajnowym kazaniu - w odróżnieniu od paru władców Ty nie zostawiasz swojego królestwa i nie spiii....eee... nie uciekasz za granicę, kiedy w królestwie źle się dzieje. :P Może w tym resztka nadziei. Że jednak nie Uciekłeś, że ciągle jesteś w tym bur...e... królestwie. I że w związku z tym ja też mam nie spi**** tylko siedzieć dalej wiernie w tym bur****, jak na sukę przystało. Twoją sukę. 

Taki mam, Widzisz, obraz Twojego królowania i Twojego królestwa. Pamiętasz? Jak chodziłam na religię jako  dziecię małoletnie, na uroczystość Chrystusa Króla kazali mi rysować w zeszycie obrazek Króla na krzyżu. W złotych szatach i w złotej koronie. Najlepiej potrójnej, jak papieska mitra. Już wtedy buntowałam się. I może to jest to. Jedyny Król, jakiego znam, jest w szmatach (albo i bez szmat) i w ranach. Nie wiem, jak to się ma do królestw kapiących od złota. 

 Jaki Jesteś, Królu? Gdzie Jesteś?


wieczorem

większość dnia mozolnie przygotowywałam zajęcia na kolejny tydzień. W południe chwilka spaceru. 

Listopad...


Zmarznięte krzyżówki. I w zasadzie nic więcej.


Ostatnie rude liście irg urastają do rangi wydarzenia.

Zmrok zapada po 15.00, boję się myśleć, co będzie przez następny miesiąc, kiedy dzień będzie się już tylko skracał. 

Pierwsze przygotowania do adwentu zaowocowały stffforzeniem kalendarza adwentowego - link po prawej pod maseczkami. Może to mnie trochę zmotywuje do robienia czegoś. :P 

sobota, 21 listopada 2020

nowy terminarz roku szkolnego

 tia. Pracujemy zdalnie do 22 grudnia, a potem wolne do 17 stycznia i to już są ferie zimowe, w jednym terminie dla całej Polski. Liczą że 18 stycznia stanie się cud i kowid zniknie czy co. Taka zmiana terminów właśnie zatrzęsła ustalonymi w sierpniu terminami wystawiania ocen, klasyfikacji, rad i zebrań w 90% szkół w Polsce. Swoją drogą, czemu takie konferencje są w soboty, żeby "jakoś przeszło, bo większość nie zauważy, a zanim się ogarną, to przyklepiemy"? 

Za tydzień mają być ponoć otwarte sklepy w galeriach (i na halach targowych), co ciekawe, rząd ponoć ideologicznie przeciwny handlowi w niedziele ogłasza kolejne niedziele handlowe, co na to ołtarz, czy nie czuje się zdradzony w tym sojuszu z tronem? 

A ja naprawdę nie mogę się dziś w żadnej sposób ogarnąć. Po nocy z pierwszym w tym roku przymrozkiem powinnam nawiedzić ogród i skopać resztę (albo część reszty) ostatniej grządki, wyciąć ostatek już chyba (całkowicie zielonej w tym roku) łzawicy, pograbić liście. Tyle że czuję się kompletnie przetrącona jakaś. Dobra, d* do góry, trzy-czter-na-ście, wstała. 


wieczorem

Nasturcja zmarzła, łzawica zmarzła, rozmaryn kwitnie :)


I jeszcze kilka chmurzastych zdjęć. 






Już mam zapowiedzianą (zdalną) radę o zagrożeniach jedynkami na semestr. Zdalna chyba dlatego, że szefowa siedzi w domu chyba z kowidem (nie ma smaku ani węchu, ale lekarz stwierdził, że jak nie ma innych objawów, to testów nie będzie robić, bo po co :P). 

A ja póki co mam i węch, i smak, i z dziką rozkoszą zajadałam na kanapeczce czosnkowy szczypiorek wyhodowany na kuchennym parapecie. :)

piątek, 20 listopada 2020

samo życie

 Godzina 9.30, jestem w trakcie prowadzenia zajęć online na żywo. Właśnie w tym samym czasie mój avast uznał za stosowne zawiadomić mnie przy użyciu sygnałów dźwiękowych, że coś tam mu się nie zgadza, i uparcie ponawiał zawiadamianie po każdym moim wyłączeniu. A skoro tylko udało mi się opanować avasta, zadzwonił telefon. Szefowa. :P No jak ona nie zna planu zajęć swoich nauczycieli, to ja już nie wiem, kto zna. Odrzuciłam. Chyba się skapnęła, bo dostałam już tylko mail. Sprawdziłam go w kilkuminutowej przerwie między zajęciami... zaproszenie do udziału w warsztatach onlajn w poniedziałek uwaga w godzinach dwudziesta-dwudziesta druga. :P

Jak jej powiedzieć, że to lekka przesada już? :P I ani razu nie zakląć? 

czwartek, 19 listopada 2020

żart?

 pytam o kolejną genialną konferencję prasową kolejnego członka (sic) rządu. :P Konkretnie o zmiany w maturze. Wielka konferencja, tyle że dalej nikt nic nie wie. No, oprócz tego, że uczniowie nie będą musieli podchodzić do przedmiotu rozszerzonego. Ciekawe, czy minister już się dowiedział, że do tej pory w zasadzie też nie musieli :P, bo wystarczyło, że zakodowali arkusz i wyszli. :P 

Rano praca zdalna, potem zakupy - z duszą na ramieniu, bo akurat wpadłam w godziny dla seniorów. Wprawdzie siwa jestem, ale czy wyglądam na 60 lat? :P Na hali targowej połowa bud pozamykana, wcale nie tylko te z ubraniami i sprzętem agd. A ja akurat potrzebuję skarpetek :P i niebawem butów, bo zupełnym przypadkiem zauważyłam, że w podeszwach moich ostatnich pantofli są już spore dziury. Jeszcze nie na wylot. Jeszcze. 

Powinnam jeszcze wrócić na klasrum, ale zbieram się jak pies do jeża. 

środa, 18 listopada 2020

kolejny wpis zmęczonego nauczyciela :P

 bo jak chodzę po sieci, to głównie takie wpisy dziś widzę. I co, i mam powtarzać, że pracuję od rana do nocy, przygotowując, wrzucając, sprawdzając, zmagając się z technodebilizmem własnym i niektórych uczniów (i udawaniem technodebilizmu, żeby nic nie robić)...

Dziś dopiero dotarła do mnie wiadomość o śmierci jednego z kolegów, młodszego ode mnie parę lat, który udusił się pod respiratorem zanim zrobili mu test. Młody, rzutki, zaradny, uzdolniony, wszędzie wlazł, wszystko załatwił, wszędzie miał znajomych. I co mu z tego. 

Gdybym była oazowiczem :P, pewnie pytałabym: co Ty mi, Panie Boże, Chcesz przez to wszystko powiedzieć. Ale oazowiczem nie jestem :P i mam wrażenie, że nie ma w tym ani mówienia, ani sensu. 

wtorek, 17 listopada 2020

znowu się wyrwałam

 na ogród. 

Wiewióra biega z orzechami w buzi, a czasem z kłębami mchu - ścieli sobie zimowe łóżeczko. Przyłapałam ją też na popijaniu wody z mojej ogrodowej beczki na deszczówkę. 
Oprócz tego po ogrodzie grasują bogatki.


No i grasuję _ja_. Przekopuję ostatnie grządki. Wycinam ostatnie chabazie. Gadam z wiewiórkami i kokietuję ptaki.
Na kokietowaniu się nie kończy, naprawiłam budkę rozkutą przez dzięcioła na wiosnę.

Muszę sprawdzić, czy gwoździe nie poszły za głęboko i czy ptaki się w środku nie pokaleczą, tak, teraz na to wpadłam, patrząc na zdjęcie.

I tyle dokonań... ciągle nie mogę się wygrzebać z klasruma, to ustrojstwo działa wolniej niż mój stary komputer... Siedzę, czekam, klnę, odświeżam. Nie nadążam z niczym, nie nadążam za techniką, za relacjami, za sobą samą (moje idiotyczne babskie ciało znowu coś kombinuje, a ja nie wiem co). Wstaję rano godzinę wcześniej i... oczywiście z niczym nie zdążam. Tia, mam totalnie dość. 

Właśnie skończyłam sprawdzać ostatnie na dziś klasrumowe prace. Jeszcze muszę coś wydrukować na jutro do drugiej roboty, coś znaleźć, rozwiązać parę zadań. Jutro od rana kolejne onlajnowe lekcje. 

poniedziałek, 16 listopada 2020

którzy zwą

samych siebie apostołami, a nimi nie są, i żeś ich uznał za kłamców.

Tia. Tylko jakie czyny mam podjąć? Jeszcze żył tata, pamiętam, na spowiedzi mówiłam: ja już naprawdę nie dam rady więcej robić. Nawet jak siedzę u mamy przed telewizorem (w ramach budowania wspólnoty Kościoła :P) to dziobię maseczkę. Nauczanie zdalne, przygotowanie lekcji, zakupy, ogród, cmentarz,  modlitwa (na dziesiątym miejscu, ale jest), maseczki, jedzenie, sen. Doby nie starcza. 

Wnikam teraz, jak dorwać się do 500 dla nauczycieli. Laptopa kupiłam w sierpniu, rutera też. I telefon. Nic z tych rzeczy refundacji nie podlega z racji terminu zakupu. Chyba w końcu pójdę do sklepu i zainwestuję w dysk zewnętrzny i w ofisa, z 500 złotych mi wyjdzie. Pamięć zewnętrzna i oprogramowanie są w rozporządzeniu jako podlegające zwrotowi... Ten darmowy ofis w chmurze jest strasznie prymitywny, za każdą dodatkową funkcję już domaga się kasy. Choćby wstawienie pola tekstowego. Które było mi wczoraj bardzo potrzebne podczas przygotowywania zajęć. BTW chyba większość nauczycieli modernizowała sprzęt albo w czasie wakacji, albo jeszcze na wiosnę... i teraz ma przysłowiowe g z tego, nie 500 zł.

Dobra, idę zajrzeć do mamy i lekcje. 


W przerwie: umarł na kowida ksiądz z lubelskiej katedry, miał za sobą wszystkiego 19 lat kapłaństwa, mógł być koło pięćdziesiątki. Może teraz dotrze do Wielebnych diecezji mojej, że koronawirus istnieje i należy przestrzegać ograniczeń. Jednak. A za śp. ks. Piotra proszę o zdrowaśkę. 


20.45. 

Ufff właśnie skończyłam sprawdzanie prac na klasrumie. Bez komentarza.

niedziela, 15 listopada 2020

ostatnia listopadowa

 wizyta na cmentarzu. 

Ostatnia listopadowa czapla. 



Widać, gdzie siedzi? :)


Ostatnie nurogęsi.


Pierwsze stadka przelotnych (przylotnych?) kwiczołów.


Wisła.


Szłam, międliłam różaniec, międliłam Słowo. 
Że, qrczejasne, jak nic mi i tak nie wychodzi z tej dzielności i z tych talentów, to wolałabym być trochę mniej dzielna, a trochę bardziej ładna. Jednak.