piątek, 29 marca 2024

gdyby

 to nie był Wielki Piątek, krzyknęłabym: Alleluja! A że Wielki Piątek, to chwała Tobie, Królu wieków, no.

Okazało się, że na Święta przyjedzie ktoś, kto będzie mi w tym kociokwiku zaiste pociechą. I wiem już, naprawdę wiem, co to znaczy być komuś pociechą na tym ***nym świecie. 

Piekę zatem ciasta. 





893.

czwartek, 28 marca 2024

piegowaty mazurek z bezą

 








Ci, co lubią instrukcje obrazkowe - welcome. :)

Wyniki mam lepsze niż zazwyczaj, tylko cholerstwterol muszę zbić. :) Ale lekarka i tak się przyczepi. Ale to po świętach. 

Mama już dziś lata jak szesnastka, nawet do kościoła się wybierała przez chwilę. A mi się marzy Triduum z liturgią z mojego szczenięctwa, jakichś pięciu proboszczów temu :P, no ale. Nie wiem, jaką liturgię mają w Niebie, może Tam mi się spodoba. :P

892.

środa, 27 marca 2024

no i niestety

 mama się rozchorowała na amen. O 0.30 ściągnęła mnie telefonem z łóżka, pobiegłam do niej, stwierdziłam, że zagrożenia życia nie ma, odmówiłam wezwania karetki, przekimałam nockę pod kocem na kanapie, rano wysłuchałam, że to na pewno udar albo pięć minut przed (bez obaw, ludzie w trakcie udaru ani nawet 5 minut przed rzadko mają taki słowotok...), a potem większość dnia organizowałam lekarza i robiłam pranie. Lekarz przepisał jakieś jedne pigułki, mama żyje, dalej czuje się źle, ale bratu słowa nie wolno powiedzieć. Święta szykujemy, znaczy ja szykuję, jakby nigdy nic. 

Przy okazji porobiłam dziś badania, wyniki jutro. Sama jestem ciekawa.

Na balkonie synogarlice dwie. 



A tak pawie chronią się przed wiatrzyskiem.


891.

wtorek, 26 marca 2024

a dziś florystycznie

 











czyli wiosna robi postępy.

Tradycyjnie przed świętami martwię się o mamę, bo z jej zdrowiem znowu nie najlepiej, sama staram się nie stresować - pewne rzeczy po prostu trzeba przeżyć i święta należą do tej właśnie kategorii... tia, marzy mi się niewielka pustelnia. Żałuję, że w spadku nie dostała mi się żadna, choćby trzyarowa, posiadłość ziemska. Ogród to dzierżawa, płatna co roku, i co roku może być wypowiedziana. To jest w jakiś sposób dobre dla mnie, wiem. Ale marzy mi się miejsce, w które mogłabym uciec, na przykład z okazji dorocznych świąt. I wiem, takie rzeczy tylko w Niebie. 

Ale Tam jak się schowam, to nikt, ale to nikt mnie nigdy, ale to nigdy nie znajdzie. 

890.

niedziela, 24 marca 2024

niedziela kwietna

 




Ogarnęłam dziś cmentarz.


Tymczasem na balkonie znowu inwazja czyżyków. Najpierw siedzą w poczekalni


potem frrr i już są. Wszystkie naraz. :)


I cóż ma ze sobą zrobić biedna, zdominowana sikorka? 


Pojawiły się też szczygły w niezwykle wiosennym towarzystwie zięby.


Czekam na pierwszego szpaka w karmniku. No i na bociana czarnego też :), nieustannie. 

888.

sobota, 23 marca 2024

takie nabożne memy

 Kawa-z-m. mnie natchnęła.





A, i nienabożny bonusik:


Żeby nie było: okien nie umyłam i przed świętami nie zamierzam. Za to byłam u spowiedzi. W ramach mycia czy może bardziej prania. BTW pranie przed świętami jeszcze zrobię. :P

Zadanie specjalne na jutro: nie zapomnieć, że to niedziela palmowa.

887.

piątek, 22 marca 2024

jak ja mam dość...

 gdybyś mnie Stworzył jednym chłopakiem, to byłoby za mało, naprawdę. Tak z pięciu chłopa (ze szlifierką) i ze dwie baby może by to całe cholerstwo ogarnęło. A ja nie daję rady. I mam wyrzuty sumienia, że nie daję rady. 

Baby przygotowujące dla rodziny święta powinny chodzić do spowiedzi dopiero po wyjeździe ostatniego gościa. 

886.

czwartek, 21 marca 2024

a w międzyczasie

 przyszła wiosna. Chyba.

Szlumbergery, jak nadmieniłam, udają teraz kaktusy wielkanocne.


Grzywacze wysiadują


Raniuszki się budują.


Przyjrzyjcie się uważnie - ten oto raniuszek nie dość, że w dziobie taszczy piórko wielkości całego raniuszka, to jeszcze mniejsze piórka ściska w łapkach... Nie wiem, skąd on te piórka dorwał, może zaatakował poduszkę?

Znowu wykopałam jeża z kompostu i modlę się, żeby nie ucierpiał z powodu oberwania szpadlem. 


Przełożyłam go delikatnie na drugi kompost, a on po chwili pokazał nosek


i zaczął myszko... ee... jeżować :) po okolicy.


Po czym ułożył się na wierzchu kompostu i zasnął.


Okryłam go dokładnie liśćmi i takim tam kompostowym materiałem, ale po chwili wysunął ryjek i obserwował mnie tyleż pilnie, co spokojnie. 



A potem zagrzebał się w liściach i mam nadzieję śpi sobie teraz spokojnie i zdrowo. 

Tymczasem po niebie z wielkim wrzaskiem i skrzypieniem :) przeleciał klucz żurawi



a na ziemi wśród wrzośców buczała pierwsza pani trzmielowa, więcej: jej królewska mość. 



i, qrcze, najchętniej bym siedziała w tym ogrodzie całą wieczność. I jak spotkam kiedyś Adama i Ewkę, to im powiem, co myślę na temat wygnania z ogrodu Eden. No. 

Tymczasem nie nadążam za życiem i zdążyłam ostatnio spieee*** chyba wszystko, co tylko było można. Gdyby doba miała z 50 godzin, może bym dała radę, 48 na pewno by mi nie starczyło. Jak ten Post w ogóle mógł się tak szybko skończyć, przecież nawet się dobrze nie zaczął? :P Teraz mam na głowie święta, zakupy, gotowanie, pieczenie, zorganizowanie i przeżycie tego drobnego rodzinnego armagedonu - i oczywiście wszystko robię źle. Kupiłam białą kiełbasę, którą mama, na przykład, skwitowała jakimś niewybrednym ukraińskim określeniem, raczej go nie zacytuję lepiej. Bo... za duża jest. Taka mało wyrafinowana, niewielkopańskoszlachecka. No. 

Z innych dokonań - wczoraj rozwaliłam do końca elektrykę w szwankującym od lat oświetleniu piekarnika w kuchence, a zrobiłam go tak skutecznie, że wywaliłam korki :P i raczyłam to zauważyć dopiero idąc spać, po kilku dobrych godzinach... Wiesz, ja mogę u Nas w domu kwiatki sadzić i czasem posprzątać, ale Zmiłuj Się, od elektryki to Ty Jesteś, ok? :P Włączyłam bezpiecznik, a dziś, próbując jakoś przynajmniej zabezpieczyć to ustrojstwo, żeby nie zaiskrzyło czasem (kuchenka gazowa jest), sama nieopatrznie podłączyłam się pod prąd. Korki tym razem nie wyleciały. :P 

U mamy tymczasem rozchrzaniły się (wielkanocnie) zawiasy w szafce na buty w przedpokoju i szafka nie daje się zamknąć. Nawet nie usiłuję tego naprawiać, o nie. Jeśli nie znajdzie się żaden okoliczny chłop z wkrętarką, to wręczę śrubokręt któremuś z panów przybyłych na wielkanocne śniadanie :P i będzie się musiał pobawić. 

Czeka mnie jeszcze jutro-pojutrze rekolekcyjna spowiedź (wybieram najlepszą cząstkę z rekolekcji :P) i najchętniej wyspowiadałabym się z faktu, że walnęłam szpadlem jeża i zepsułam kuchenkę, a i jeszcze rzeżuchę zasuszyłam. :P Jakoś te trzy rzeczy najbardziej mi ruszają sumienie. O psuciu kuchenek jednak nic nie ma w dekalogu... o jeżach i rzeżusze może by na upartego chociaż w jakiej encyklice co znalazł, ale o kuchenkach nic. 

Czeka mnie też wypad za Wisłę na cmentarz, na dwa cmentarze się nie uda :(, a pogodę zapowiadają opłakaną. I nie wiem, jak ani kiedy. I w ogóle - jak zwykle - wolałabym jednak prawosławne święta obchodzić. 

20 marca - 884
21 - 885.