poniedziałek, 31 października 2022

wykopałam jeża :(

 jeż zasnął zimowym snem sprawiedliwego jeża w moim kompoście. A ja dziś przekopywałam kompost na warzywnych grządkach. Ostatnią rzeczą, której się spodziewałam pod łopatą, był żywy jeż. :P Obawiam się, że parę razy porządnie łopatą ode mnie oberwał. Oczywiście, że kiedy rozpoznałam jeża, wystraszyłam się, że zrobiłam mu krzywdę - i delikatnie tą samą łopatą przeniosłam zwierzątko (śpiące, ale żywe) na drugi kompost, którego tej jesieni ruszać nie zamierzam. Położyłam go na wierzchu i zaczęłam dyskretnie obserwować - jak się ma, czy żyje, czy nie podkrwawia gdzieś. 


Jeżyk początkowo wyglądał jak kupka śmiecia. Na szczęście było na tyle ciepło, że nie bałam się zostawić go na wierzchu kompostu. Po jakimś czasie zwierzątko się wyraźnie uspokoiło i chyba wszystko z nim ok, bo spało tak rozkosznie, jak niegdyś mój nieodżałowanej pamięci Pies...).


Spokojnie, on nie dotyka betonowej krawędzi kompostownika, to tylko taka perspektywa zdjęcia, bo nie mogłam podejść zbyt blisko.

Zwierząteczko sobie spało w najlepsze, przeciągając się od czasu do czasu, łypiąc jednym oczkiem i pokazując łapki


a raz czy dwa nawet oblizując się różowym języczkiem, ale tego nie udało mi się migawką uchwycić. Uspokojona, że poza ogólnym potłuczeniem nic mu nie jest (moja łopata musiała obsunąć się po ochronnej warstwie jeżowego tłuszczyku, ha, niech żyją grubasy) pstryknęłam mu ostatnią słitfocię


powierzyłam jego kolczaste sny i zdrowe przeżycie zimy opiece świętego Franciszka, a potem zasypałam go na kompoście warstwą łodyg różnych tam chabazi, żeby zapewnić mu trochę powietrza, a na to jak najgrubszą warstwą liści. Z okazji kolejnych wypraw do ogrodu będę mu tę warstwę sukcesywnie zwiększać, zresztą kompost jest pod leszczyną, więc jeszcze przyrzuci. Chciałabym, żeby przeżył... a widzę, że śpi już tak mocno, że sam się w razie zimna głębiej nie zakopie. 

Panie Boże, czy Ty Kochasz jeże? Poważnie pytam. 



Poza tym wszystko naraz, od dnia reformacji po wieczór wszystkich świętych :P. Fajny moment, żeby pomodlić się za wszystkich swoich luterańskich przodków. I jak zwykle - za tych, co chcieliby reformować Kościół. I za tych, co w nim nie wytrzymują. I za tych, co mają tę odrobinę heroizmu, żeby w nim trwać. Nie wiem, jak Ty na to wszystko Patrzysz i jak Oddzielasz te owce od kozłów. I cieszę się, że bardziej obchodzi mnie mój jeż niż kwestia Twoich badań genetycznych rozróżniających owce od.  

I za kozły też się modlę. Nie tylko dziś. Święty Jan by mnie za to zjechał. Ale mam to gdzieś. 


Poza tym boleśnie przechodzę kolejną zmianę czasu, z pobudkami w środku nocy i kompletnym rozregulowaniem wszystkiego. Chciałabym być Twoim jeżem, jeśli Kochasz jeże. Zwinąć się w kulkę i spać. 

418.

niedziela, 30 października 2022

kolejny intensywny dzień

 

na cmentarzach z mamą, bratem i ciotką-neonką. 1 listopada pojedziemy z mamą już tylko na jeden cmentarz, ten najbliższy. 

Dzisiejszy dzień zafundował mi też kilka hm życiowych dylematów. Nie wiem jeszcze, co z nimi zrobię. Najchętniej to bym uciekła :P. Tak, marzy mi się kupienie kawałeczka ziemi na mój własny, ale to własny, nie dzierżawiony, ogród. Tyle że ostatnią rzeczą, której chcę, jest kupowanie go sama. :P A Ty mi go nie Kupisz... 

Naprawdę, wolałabym, Żebyś mi już Pozwolił przestać tu być. Życie jest cholernie trudne. 

Patrzę na to wszystko i widzę, jak zmienił się mój sposób patrzenia, ile spraw straciło dla mnie kompletnie jakąkolwiek ważność czy wartość. Zastanawiam się, z czego jeszcze mnie Obedrzesz :P. Zanim Pozwolisz mi się odmeldować. 

Marzy mi się taki serwis blogowy, w którym automatycznie znikałyby najstarsze wpisy, powiedzmy po 5 latach. 

417.

sobota, 29 października 2022

się odnalazły

 te Zaginione. To ta przesyłka czekała na mnie na poczcie.


Zajęła miejsce w kolejce "do przeczytania", a co do pierwszych wrażeń - zdumiewająco ładne i porządne wydanie. Moje The book of lost tales wydawnictwa DelRey wygląda przy nim jak Nasza szkapa :P. 

Poza tym dzień od rana na potrójnych zakupach, w perspektywie jutrzejszego przyjazdu brata i objeżdżania grobów, a potem ogród. Kwitną prawdziwe marcinki, takie jak były od zawsze.


I równie niebieski krokus.


Powoli posuwam ostatnie jesienne plewienie. Może zdążę, zanim przyjdzie mróz...

416.

piątek, 28 października 2022

godzina absolutnie złota

 











A poza tym mama już szaleje na temat Wszystkich Świętych: kiedy, gdzie i jakie świeczki, co bratu na obiad i takie tam. Co kwadrans jest inna wersja. 
A poza tym dostałam awizo na polecony i chyba się boję. Nie wiem, czy jutro przy sobocie uda się odebrać. Nie wiem, czy chcę odbierać :P. 
A poza tym obrabiam ogród na zimę i wolałabym nie mieć chwilowo żadnych innych zajęć :P. 

415.

czwartek, 27 października 2022

to chyba nie jest kwestia środy

 tylko krótkości doby :P, w którą próbuję napchać ile się da. 

Czy Ty w ogóle Pamiętasz jeszcze, jak wyglądają tamaryszki jesienią?


a  Wiesz jak wygląda mgła nad Wisłą?


jak wygląda ptactwo na drugim brzegu?








i ptactwo trochę bliżej?




Pamiętasz, jak wyglądają jesienne pajęczyny?





Wiesz, jak kwitnie jesienny krokus?



Chciałabym, Żebyś ze mną Chodził, Patrzył, Podziwiał. Chciałabym Ci to wszystko pokazywać. I Żebyś Ty Pokazywał coś mi. Różne cosie. 
Chciałabym mieć Cię blisko, Twoją obecność, zainteresowanie. Realne dzielenie się życiem. Popatrz, jak czapla, jaki tamaryszek. Mówię ci, tam u nas to były tamaryszki... A czaple tam mieliście? 
A kormorany?

Pewnie nigdy nie będę tego wiedzieć. 

414.

środa, 26 października 2022

zastanawiam się

 czy po prostu nie zaprzestać pisania bloga w środy. :P Oprócz schrypnięcia w pracy i padnięcia po niej, z wieści okołowindowych, to panowie dziś coś mierzyli na klatce i poprzyklejali jakieś naklejki wskaźnikowe na ścianach. A u mnie w przedpokoju zamieszkał kolejny skrzat, ale nie mam czasu ani siły go przykleić na stałe, więc na razie tylko se stoi.



A ten cień to mój. :P

Zaczynam kolejną pompejankę za kolejnego funkcjonariusza mojej umiłowanej instytucji i może dlatego tak mi ciężko teraz... czasem myślę, że ja i tak jestem na straty, ale może chociaż paru z nich uda mi się jeszcze wymodlić. OK, chociaż jednego. :P Chociaż pół. Żeby miał czyściec do końca świata zamiast piekła, na przykład. Ale pewnie niejednemu i tego nie wymodlę. 

413.

wtorek, 25 października 2022

czapliniec

 z domieszką kormoranów i mew, czyli jak na okienku uciekłam na wagary nad Wisłę:







Poza tym mam parę trudnych sytuacji w domu i marzę, żeby minął czwartek. :P 

412.

poniedziałek, 24 października 2022

w domu i w zagrodzie :P

 a głównie to w pracy... ale to najmniej ciekawa (i najbardziej ciągnąca się) część dnia. 

Poza pracą, to obiecałam pokazać kwiatka ze słupkami. Proszę bardzo, słupki w pełnej słupkowatości.

Zaczęłam malować tygrysa. 



Słońce zaszczyciło mnie dziś widokiem "słońca pobocznego", tylko jednego.




Ponieważ drzwi wejściowe jak się rozpędzą to obijają mi przedpokojowe meble, łosiowi Drobinkowi przybył do towarzystwa skrzat. 



Z  uwagi na drzwiczki z tyłu nie jest to najfortunniejsze miejsce na skrzaty i będę jeszcze coś kombinować. I chyba jednak doszyję mu jakieś oczy, bo mi go żal. :P

Późno już. 

411.