z remontami, mam nadzieję, że definitywnie i do końca żywota mego amen.
387.
mojej farby strukturalnej okazał się chyba piaskiem księżycowym, bo jest srebrny :P. Na próbkach wyglądał bardziej ciepło, wpadał w łagodny beż. Chyba że zrobi się beżowy jak się pobrudzi :P. Na razie zachwycona nim nie jestem...
Na zdjęciach też wygląda beżowo, hm. No chyba że wygląda srebrno :P.
ufff. Siedem lekcji, zimna szkoła (nie znam szkoły, w której by włączyli już ogrzewanie), remont w toku (dziś pan równał ściany i na tą intencję wyłączył mi światlo w łazience :P - zgadnijcie, czemu mam już dość wszelkich remontów). Wieczorem msza w czterdziestą rocznicę śmierci dziadka. Na koniec mama, która tym razem podmieniła krople do oczu z kroplami do nosa i zorientowalam się naprawdę w ostatniej chwili...
Chciałabym zniknąć, chciałabym, Żebyś tu Był.
Co wieczór idąc spać wyobrażam sobie, że chowam się w środku wielkiego, pustego drzewa, barykaduję za sobą otwór i nikt mnie już tam nie znajdzie. Czasem wyobrażam sobie, że wpuszczam tylko Ciebie. Tak wiem, jestem świr.
385.
czyli w zasadzie mam szafy.
zaczyna się konstytuować i to jest ostatni etap moich remontów, Daj Boże, w życiu.
Oczywiście mam nowy powód do stresu :P i kolejną rzecz do zniesienia. Jak jajko :P.
383.
382.
i ja Ci się nie chcę wtrącać, ale po prostu mnie boli, jak widzę, co się dzieje. Żebyś Wiedział, no.
Dziś zapracowany dzień, jutro kroi się podobny. Dziś ogrodowo.
Jakoś mnie ostatnio makra fascynują.
Wrzosy - dzięki gościom - mam też na balkonie.
To z przodu to goryczka zakupiona w markecie za złocisza. Nie wiem, czy uda się ją uratować.
No i co, i boję się kolejnego tygodnia :P.
381.
w końcu uzbroili do końca szyb i przygotowali do wlania wylewki.
A mama po ogarnięciu brata wieczorem oświadczyła, że obiad na jutro ma, posprzątane ma i co ona ma teraz robić, taaaakie nuuuudy. Ja za nią nie nadążam. Mi by wystarczyła jedna pięciotysięczna tego, co ona robi, i miałabym dość. I oczywiście za to obrywam.
380.
z pewną ulgą, bo lato nam dopiekło. Najpierw upałami, potem ziąbem. Teraz jakby cieplej w domu, nawet przykręciłam kaloryfery, bo temperatura przekroczyła dwudziestkę.
Jesień uczciłam dekoracją.
czyli praca i nic więcej - i tak w środy będzie. Tylko napływ wiadomości, niekoniecznie dobrych - ten chory, ten w szpitalu. I uśmiecham się krzywo, bo rok temu - sprawdziłam - wszyscy się trzęśli, że jest 900 zachorowań na kowida na dobę. Teraz jest 5000 i wszyscy mają to w. Wyzdychamy wszyscy jak króliki na myksomatozę czy na nosówkę... a ja też mam to w. Nie podoba mi się ta strona świata generalnie i chętnie zobaczyłabym sobie tą drugą. Jeśli nie Masz W, jak żyję i jak się dla Ciebie staram, to ta druga strona będzie lepsza. A jeśli Masz, to i tak już wszystko jedno, nic więcej już nie zrobię, żeby Ci się spodobać.
Nie wiem, co z łikendem. Właśnie miałam telefon... i kroi się chyba gość. No ale zobaczymy.
378. Dopiero.
przygotowaniem do pracy, pracą a szkoleniem. Nie wiem, czy coś mnie bierze, czy po prostu zmęczona jestem.
Tak wyglądał dziś rano uzbrojony dół na windę.
Po południu zalali cementem drucianą kratkę na dnie.
Coraz więcej ludzi chorych, nie tylko w pracy. W domu temperatura już w porywach dosięga 20 stopni nawet, więc nie jest źle. W szkole za to zimno, a na dworze nie lepiej. Jak to jest lato, to ja jestem święta :P.
377.
na razie w opcji "grzejemy jak umarłego tyłek" :P ale zawsze. Było już tak:
babskimi przyjemnościami, zimnem, serią pomyłek (to ze wspomnianego wymęczenia) - nie wiem, qrcze, może dlatego, że pietruszki się najadłam :P Nadmiar żelaza (nawet bardzo subiektywny "nadmiar", coś, co organizm interpretuje jako "za dużo, więcej niż normalnie") może spowodować silne krwawienia. Nawet jeśli podejrzewam, że u mnie żelazne "superbezpieczeństwo" jest odczytaniem hemoglobiny wyższej niż osiem i pół. :P
W każdym razie moje ciało dziś mnie wymęczyło i znowu mam go dość. Ile można błagać, że ja już nie chcę. Że mam już pięćdziesiąt lat, no bez miesiąca, i uprzejmie błagam o zwolnienie mnie z obowiązku miesiączkowania. W końcu. Do setki będę? Chyba że zdechnę wcześniej, na przykład na anemię, tak?
Z kwestii fizjologiczno-zdrowotnych, w systemie mam zaproszenie na czwartą dawkę szczepionki przeciwkowidowej i zamierzam z niej skorzystać, jak tylko stanę na nogi. Może jak pogoda trochę wyluzuje, bo w tym wyczerpaniu i w takim zimnie (w domu ciągle 19 stopni, na zewnątrz 13) istnieje uzasadniona obawa, że szczepionka, każda, jakakolwiek, zwyczajnie mnie rozłoży. BTW. Intryguje mnie milczenie wokół kowida i jego szczepionek. Ewidentna zmowa. A tu ciągle wieści o kolejnych chorych znajomych i bliskich. Modlę się za nich. I zastanawiam się, czy Cię to obchodzi.
Blogger ma chyba jakąś awarię, część blogów pokazuje się jako kod w htmlu, ja nie mogę zedytować ramek bocznych. Wojna czy co :P.
I bez wojny się, cholera, wykrwawię.
375.
zapraszam do zwiedzenia mojej piwnicy. Ja pod pretekstem przetwarzania pigwy, wy pod pretekstem oglądania dziury na windę. Dziura sięga aż na piwniczny korytarzyk.
374.
i, niestety, już widać, że jesień...
Z radością witam kolejny likend. Nawet jeśli zimny i deszczowy.
W szybie na windę podobno totalnie rozwalili ścianę piwniczną, tą, w której była najpierw dziura na górze. Jak zabłądzę do piwnicy, to zrobię zdjęcie, jak to może wyglądać.
Poza tym, hm. Był sobie ponoć marynarz, który żywił się wyłącznie pieprzem. Sypał pieprz do konfitury i do zupy mlecznej. Tak było w piosence, tej od hej ha, kolejkę nalej i od morskich opowieści. Ja nie o opowieściach, tylko o pieprzu. Nie, o kminku. Ja się mogę w sumie żywić kminkiem na okrągło. Zastanawiam się, co mi odbiło i czego mi brakuje, że pożeram kminek (i czarnuszkę) torebkami. Nawet nie, że to robi dobrze syfom na gębie. Syfy mają się nieźle i jeśli na coś reagują, to na zwiększoną dawkę żelaza. Jak łykam dwie tabletki dziennie (przewidziana jest jedna), to syfy jakby nikły. Ale wystarczy, że raz o tabletce zapomnę, i na abarot.
373,
na czwarte piętro na własnych plecach zgrzewkę mleka, dwie paczki frytek, chleb i jeszcze parę drobiazgów poważnie się zastanawiam, czy nie lepiej stanąć na dole i poczekać na windę :P.
Dziś na dnie szybu zrobili wylewkę.
Pewnie wiele nie widać, ale w porównaniu z poprzednim zdjęciem dno jest równe, bez dziury.
Tak, marzę o windzie, a co.
Poza tym praca, cudowne popołudnie nad układaniem planu (przerypałam sobie środę, policz mi to, Panie...). (Tylko 37 tygodni, śród pewnie kilka mniej - tak na pociechę....) (Ile śród? :biorę kalendarz: 35? ok... :P) (za to czwartki mam ok...) (i tak ten plan teraz jest lepszy niż to, co szefowa ułożyła...) (szefowa twierdziła, że jej planu _nie_da_się_ poprawić, hehe...) :)))
Poza tym modlę się teraz szczególnie za takich dwóch - w kontekście spowiedzi. Jeden dziś znowu wlazł na jakie strony nie trzeba :P i ma kłopot, do którego księdza iść. Drugiego czeka decyzja, a ja o wyniku pewnie się nie dowiem...
Trzeci nie chodzi do spowiedzi. I to nie tak miało wyglądać, Panie.
Gdybym wtedy wiedziała, że to tak będzie - pewnie bym zdecydowała, że to nie ma sensu. Z mojego punktu widzenia nie ma. A z Twojego?
Powiesz mi Kiedyś? Pewnie nie...
372. Dopiero. Zimno strasznie, oczywiście nie grzeją ani w domu, ani w pracy. Idę pod kołdrę czy co.
ładowarka leżała na stole jak ją zostawiłam, paprykę zniosłam do piwnicy, wpłynęły potwierdzenia dokonanych opłat za różne takie czynsze, w pracy poziom atrakcji w normie, także ten. W szkole dziś większe pół dnia nie było prądu, dziennik elektroniczny nie działał, e-podręczniki nie działały, ruter nie dawał sieci. Trzeba było uśmiechnąć się do papierowych książek.
Byłam u spowiedzi, bez fajerwerków. Wróciłam do domu i zameldowałam się u mamy jakieś 20 minut po skończeniu mszy (do kościoła idzie się kwadrans zakładając, że trafi się na zielone światła). I oberwałam, że co tak długo mnie nie ma i z kim rozmawiałam, bo na pewno musiałam kogoś spotkać... wczoraj też oberwałam za wyjazd z panem remonciarzem do sklepu, a poza tym i tak to, co zrobię, będzie bardzo brzydkie. Śmieję się z tego, jak mam dobry humor. Jak jestem zmęczona albo z jakiegokolwiek innego powodu zła, jest mi bardzo trudno. Chciałabym, Żebyś ze mną Był. Tak na dotyk. Ale Cię nie ma... Ciężko mi. Próbuję grać wobec Ciebie fair. Nawet jeśli Cię to w ogóle nie obchodzi. Do końca.
Naprawdę wolałabym, Żebyś mnie Kochał.
371.
wykopane, zagrodzone, stoi. Ciekawe jak długo będzie tak stać.
Poza tym dzień bardzo trudny - w pracy, w domu, na zakupach. Zamieszań w pracy nawet nie chce mi się opisywać... z tego wszystkiego zostawiłam na stole w pokoju nauczycielskim prywatną ładowarkę do prywatnego laptopa. Ciekawe, czy ją odzyskam :P. W domu marynowałam paprykę, a na zakupach ustalałam, co będzie na ścianach w moim przedpokoju i usiłowałam to skomponować z maścią powstających mebli. Zdecydowałam się na farbę strukturalną w końcu
tą najbielszą. Nie wiem, czy mi zgra z meblami typu buk
i z matowymi srebrnymi prowadnicami i uchwytami, najprostszymi.
Może zagra. Moja wyobraźnia nie do końca to ogarnia, ale to chyba dość bezpieczne zestawienie?
Przedpokój zacznie powstawać w granicach 2-3 tygodni, powstanie w granicach miesiąca-półtorej. I powitam koniec remontu. I na pewno coś mi wtedy pieprznie :P.
Poza tym ciągle jest zimno, dziś o pół ciuta cieplej, póki było słońce...
Ja poproszę o spokojniejszy dzień jutro.
370.
i koperek na balkonie :P. Koperek posadziłam z ogrodu, może urośnie. A co do zimowitów
i marcinków
oto są. Nieco sprane przez deszcz i zwarzone zimnem. Jak ja.
Z ciekawostek - zakwitł mi chyba czosnek-udający-szczypiorek (albo odwrotnie).
Parę lat temu posiałam toto na ziołowniku, miało być szczypiorkiem. Liście ma szczypiorkowe. Muszę spróbować to powąchać :P i zjeść. :P
Poza tym strasznie zmęczona jestem i spałabym non stop. Oczywiście tylko dlatego, że nie mogę zniknąć :P.
Panowie do windy dziś nie przyszli, może mają windziarski poniedziałek...
O jaka ładna liczba: 369.