poniedziałek, 31 lipca 2023

już niedługo mam zamiar

 z powrotem zamieszkać u siebie w domu. Jeszcze ze dwie noce prześpię u mamy dla pewności... no i zobaczymy. Jestem totalne zmęczona, załamana i zdemotywowana. Żałuję teraz, że zaczęłam robić te badania w ogóle. I mam nadzieję, że poradnia w ogóle nie oddzwoni, najlepiej nigdy.

Wczoraj w końcu dotarłam na mszę i nie żałuję jakoś, że przez miesiąc nie słuchałam kazań :P. Wczorajsze było hm wielowarstwowe. Motyw przewodni brzmiał: święci rodzice mają święte dzieci (kazanie pochodziło chyba ze św. Anny, ale takie fajne, co się będzie marnować :P). Generalnie Wielebny udowadniał, że świętość się dziedziczy w genach, i podawał na to przykłady od 12 wieku do współczesności, okraszając je życiorysami świętych. Przy okazji wyszło, że świętość polega głównie na pójściu na księdza lub do zakonu, ze wskazaniem jednak na zakon (przykro mi, proszę księży, no). Patrzyłam na Panią siedzącą obok mnie, której liczna progenitura raczej nie jest znana ze świętości, i było mi jej szczerze żal. No, bo u niej w rodzinie chyba nie ma świętych genów. I co? I przechlapane. Taka teoria predestynacji trochę, bardziej z oparciem biologicznym? :P BTW patrząc na moje dzieci to też genów świętości nie stwierdzono... więc nie mam szans na zbawienie. 

Kolejna warstwa kazania polegała na wyklinaniu w żywe kamienie zdrajców-heretyków, z Sinead O'Connor na czele, ale poprzez celebrytów wszelakich, zwłaszcza tych, co karierę w chórach kościelnych zaczynali. Z podaniem, a jakże, imion i nazwisk. A ja się po cichutku zastanawiałam, że może i takie kazania, i takie początki karier mają jakąś cechę wspólną: jechanie na emocjach, nie na rozumie i wierze. No i że hm zstępną świętość księdza ciężko genetycznie stwierdzić z braku legalnego potomstwa. Więc cała nadzieja w rodzicach. Może dlatego kiedyś do seminariów brano tylko chłopaków z  katolickich rodzin o nieposzlakowanej opinii? No, teraz nie bardzo byłoby kogo brać... No i jeśliby brać pod uwagę geny świętości, a w zasadzie hm ekspresję takich genów u niektórych rodziców niektórych księży, to kwestia świętości i zbawienia wiecznego też raczej prze-chla-pa-na. I może faktycznie lepiej niech się nie rozmnażają... tak jak i niektórzy celebryci :P. Po co nieświęte geny przekazywać.


A tymczasem na balkonie i parapecie:










W ogrodzie prawdopodobnie nie ma już nic. Nie mam ochoty tam zaglądać. 

26 lipca - 646
27 - 647
28 - 648
29 - 649
30 - 650
31- 651

wtorek, 25 lipca 2023

pozostała młódź

 fotografowana z okien u mamy. Młodziutki dzięcioł duży:



śliczna niebieskooka kawka:


tegoroczny grzywacz:


modraszka:

gawronek:

kopciuszek:

Pocieszne toto.

Powoli zaczynamy wychodzić z domu, mama dziś była pierwszy raz na dworze. Czekam na wyniki mammografii i odpowiedź od pani ginekolog - raczej jest na urlopie i nikt nie wie, czy zechce mnie przyjąć. A na wynik mmg w ramach szybkiej terapii onkologicznej czeka się miesiąc. Badanie robione prywatnie, za odpłatnością. Na NFZ tylko w mammobusie, a przed nim to nawet lekarze już ostrzegają. 

Motywacja do robienia ze sobą cokolwiek drastycznie mi spada. 

19 lipca - 639
20- 640
21- 641
22- 642
23 - 643
24 - 644
25 - 645

wtorek, 18 lipca 2023

sroki

 ulęgły się naprzeciwko okna mamy i wprost w jej oknach uczyły się latać. Przesłodki widok.









W sumie były trzy, ale dwie trzymały się zwykle razem, a trzecia latała samotnie.

No, mama po badaniach, żyły w porządku. Ma spokojnie leczyć obicia i siniaki. Ja natomiast zaczynam żyć w przekonaniu, że miałam ciało z gwarancją na 50 lat i teraz wszystko już będzie się sypać. Ponieważ z mamą ciut lepiej, zaczynam szukać ginekologa dla siebie - no wiem, dziewica i ginekolog to konfiguracja niewygodna dla obu stron i trudno babie nie dogadać, zwłaszcza, że szpetna :P. I tia, miałam pokusę, żeby nic z tym nie robić. 

14 lipca - 634
15-635
16 - 636
17 - 637
18 - 638.

czwartek, 13 lipca 2023

ostatnie zdjęcia

 sprzed wypadku







Może już i wyleciał z gniazda. Może i wyleciały, bo zdaje mi się, że były dwa maluchy. 
Z domu wychodzę na śmietnik i do osiedlowego sklepu, i do najbliższej apteki i przychodni, co wynosi 100 metrów w sumie tam i nazad. Z aktualności - 11 lipca oddali windę. Nie czuję się źle, oprócz zmęczenia, dyskomfortu i strachu, co dalej robić z tymi dziwnymi cosiami wykrytymi przez ten cholerny tomograf. Nie byłoby wypadku, nie byłoby badań, żyłabym szczęśliwie aż do śmierci. A tak i tak będę żyła aż do śmierci, tyle że w strachu. 

Mama cóż, za mamą nie nadążysz. Niestety zrobiło się jej chyba zapalenie żył na tych krwiakach, smaruję żelami, daję tabletki, na poniedziałek mamy wizytę u chirurga naczyniowego no i zobaczymy. Mama raz radośnie oświadcza, że jest lepiej, za chwilę zaczyna jęczeć na czym świat stoi. Staram się nie mieć pretensji o niekonsekwencję i wołanie mnie jednocześnie o trzy sprawy, z czego trudno mi odróżnić pierdoły od problemów. Z innych problemów rodzinnych to mam jeszcze brata, no. Nawet mi się nie chce opisywać. Generalnie mam wrażenie, że stan zdrowia mamy w tym wszystkim u niego na ostatnim miejscu w porządku spraw. 

A ja już leżąc na SORze marzyłam, że może po tym wypadku raz ktoś koło mnie polata, a ja nie będę musiała się bawić w jedynego opiekuna i zbawiciela... i już wtedy wiedziałam, że nie ma na to szans. I mam do Ciebie żal o całe moje życie, od początku. I zastanawiam się, za co się na mnie Gniewasz i za co na każdym kroku obrywam, i czemu mnie nie Chcesz. Bo jest to dla mnie cholernie trudne. 

9 lipca - 629
10-630
11-631
12-632
13- 633.

sobota, 8 lipca 2023

tak na szybko

 moje zdrowie lepiej, tylko ciągle bolą mnie przede wszystkim żebra. Niestety tomograf wykrył parę rzeczy, o których naprawdę wolałabym nie wiedzieć i zdechnąć w nieświadomości. Mama jest cała posiniaczona, zwłaszcza nogi. Ledwie łazi. Siedzę z nią cały czas, a u niej nie ma internetu. Karmię, podaję leki, doglądam opatrunków, zmieniam pampersy w nocy, prowadzę do łazienki w dzień i tak dzień za dniem bez zmiany na lepsze. Już dwa razy wyszłam na śmietnik. Jest gorąco, pampersy śmierdzą. Ogród wysechł na amen. Przez okno patrzę na młode sójki, co uczą się latać. Odmawiam pompejankę. I tak będzie jeszcze, liczę, z miesiąc. 

2 lipca - 622
3 -623
4-624
5- 625
6 - 626
7 - 627
8 - 628.

sobota, 1 lipca 2023

no i zamiast

 na imprezie u rodziny, wylądowałam na SORze. Zaliczyłam zderzenie z samochodem na przejściu (oznakowanym), na które bynajmniej nie wtargnęłam. Niestety byłam z mamą, jesteśmy porządnie poobtłukiwane i mama ma rozciętą głowę, na szczęście nic nie połamałyśmy i nie mamy wewnętrznych uszkodzeń. Już jesteśmy w domu. Nie, nie potrzeba nam niczego, chyba całodobowej opiekunki do mamy, bo cały dzień siedzę z nią ja. Na pierwsze noce ma przychodzić pielęgniarka, bo ja po lekach przeciwbólowych śpię jak kamień i nie usłyszę wołania. W sumie tyle w tym dobrego, że się w końcu chyba wyspałam. Przespałam całe wczoraj i całą ostatnią noc. 

Ciekawostek obserwacyjnych ludzkiej menażerii parę mam i może niektórymi się podzielę. Jak będę mieć więcej siły.

na razie;    

    29 czerwca - 619
30 czerwca - 620

1 lipca - 621.