piątek, 31 marca 2023

słodkie trzy godzinki

 zmagania z dziennikiem elektronicznym. I mam nieodparte wrażenie, że szefowa mnie opindoli na perłowo jak zobaczy hm etapy pośrednie tych zmagań. Wszystko mi się pomyliło, totalnie. Chyba niewiele więcej da się schrzanić niż mi się udało... 

Naprawdę, marzę o dziennikach z papieru. Szczerze marzę o epoce z przełomu lat 80/90. Dla mnie na tym etapie to już by stykło tego postępu. 

Poza tym spowiedź i w zasadzie na niej się rozpoczynają i kończą moje tegoroczne rekolekcje wielkopostne. Nie mam siły na nic więcej. Na łikend dwie strony z listą rzeczy do zrobienia i nie ma tam ani słowa o porządkach świątecznych :P. Osiem punktów to zadania związane z pracą. Trzy z zakupami. Kilka innych z kategorii sprawy różne. I wiem, że zapisałam niewielki ułamek tego, co powinnam zrobić w ciągu tych paru dni.

Jakoś łatwiej mi sobie wyobrazić, że mnie Oskarżasz niż że mnie Bronisz. Ot, dziś odeszłam od konfesjonału, klęknęłam przed tabernakulum i - po wcześniejszym wysłuchaniu kazania na temat nieodzowności modlitwy w życiu chrześcijanina - pierwsza pospowiedziowa myśl była taka, że właśnie na mnie Wrzeszczysz, że się nie modlę... a ja nie potrafię Ci wytłumaczyć, że to jakieś fałszywe oskarżenie, tylko płaczę. Nie wiem, czy Będziesz Chciał mnie bronić. Kiedyś. Kiedykolwiek. Pewnie myślę, że nie...

To idę się modlić.

569.

czwartek, 30 marca 2023

kwiczoł

 zakapior, proszę:





Znowu dzień pod znakiem pracy, znowu zadania, z którymi nie potrafię sobie poradzić... siedziałam godzinę po swoich zajęciach i usiłowałam ujeżdżać dziennik elektroniczny. I niedaleko ujechałam, no. Nie lubię się uczyć nowych rzeczy. Dla mnie rzeczy mogłyby się nie zmieniać. O.

Za oknem wyje wiatr. Jest zimno. Upiekłam właśnie spód pod mazurka do szkoły i pokroiłam bakalie. Bodaj pierwsza przedświąteczna czynność w tym roku. Jedna z niewielu, które planuję. 

Znowu zasypiam - i mogłabym w sumie spać na okrągło teraz. Dobranoc.

568.

wtorek, 28 marca 2023

jak przewidywałam

 badania wyszły źle. Anemia paskudna, hemoglobina 9,7, żelazo 18,5. Wszystkie wymiary krwinek kwiczą. OB przekroczone dwukrotnie. Próby wątrobowe też, na skutek toksyn polekowych może i niedotlenienia anemicznego. Nie podoba mi się cholesterol. Rozmaz leukocytów w miarę prawidłowy ku mojemu zdumieniu, mocz ok. 

Na razie mam w planach dobrać do końca sterydy, jak najwięcej spacerować (o ile śnieg nie pada :P, dziś padał), zwiększyć dawkę żelaza (o ile mnie znowu babska rozkosz nie dopadnie, bo wtedy muszę żelazo odłączyć zupełnie, naprawdę, dałabym milion dolarów za odłączenie mi w końcu tego cholerstwa, no ale przecież nie pójdę do lekarza i nie zażądam wycięcia tej maszynerii, "bo anemię mam" :P). Mogę najwyżej zwiększyć jedzenie warzyw, i to w czasie miesiączki bez pietruszki, bo tylko bardziej się wykrwawiam. Tia wiem, jestem po kowidzie, na megadawce sterydów, po antybiotyku i po ostatnim krwawieniu takim, że położyłoby cielę. Najchętniej ległabym pod jaką dobrą kroplówkę, ale w robocie znowu braki kadrowe. Niechże ten minister z Łaski da mi tą emeryturę i pozwoli się leczyć... 

Chciałabym móc się teraz do kogoś przytulić i porządnie wyryczeć. No ale. Póki co w planach mam powtórzenie badań za miesiąc z nadzieją na tendencje zwyżkowe. Bo jak nie, to naprawdę poproszę o kroplówkę. 

Z innych wieści kupiłam dziś kartki świąteczne i znaczki. Co do znaczków, ich cena nie podchodzi pod komentarz. Co do kartek, zwłaszcza religijnych wielkanocnych, zauważam śmiały trend hm protestantyzacyjny. Mianowicie zmartwychwstały Jezus na niektórych kartkach nie wygląda już jak kolejne wcielenie cocker-spaniela o łzawych oczkach i pofalowanej sierści eee... fryzurze, tylko bardziej jak aktor grający Jezusa w którejkolwiek z protestanckich (a może mormońskich?) superprodukcji. Upraszam o porównanie, dwie stare kontra jedna nowa:


Z innych ciekawostek, znowu typowe zachowanie mamy, które mi przeszkadza. Idę po kartki i znaczki, kupić ci? E, nieeee.... ja teraz kartek nie wysyłam... to może jedną mi kup.... Nauczona doświadczeniem, kupuję 10 kartek i sześć znaczków. Mama zagarnia 4 kartki i 4 znaczki. :P :P :P. Chyba jutro pójdę i dokupię czy co. Podobnie jest z kupowaniem czegokolwiek, jabłek, wędliny - kupić ci? Nie. A potem lwia część dla niej. Co gorsza, nigdy nie wiem, czy akurat weźmie, czy nie - i albo mi brakuje, albo mam dwa razy za dużo, bo akurat myślałam, że weźmie, a nie wzięła :P. 

I tak... nie jest łatwo. Ani siedzieć na tym świecie, ani się z niego zabrać :P. 

566.

poniedziałek, 27 marca 2023

jeszcze kilka takich

Zaczynają pojawiać się szpaki. Jak widać, śpiewają.


Zaczynają też śpiewać zięby



a czyżyki jeszcze ciągle w dużych zimowych stadkach.


Sikorki najchętniej pozują w karmniku, znaczy bogate i modre.




no ale ale...




Nie wiem, czy wolno mi wierzyć, że powyższa sosnówka wprowadza mi się po sąsiedzku od mojego balkonu? U nas nigdy nie było sosnówek, a w mieście najmniej....

Za to zawsze były szczygły.


Szczygły też jeszcze w dużych, zimowych stadkach. A w nocy ma być minus cztery... Nie sprzątnęłam z balkonu karmnika. Sprzątnęłam pelargonie. :P

565.

niedziela, 26 marca 2023

kilka takich

 




czyli jak bawiłam się aparatem... Ciągle wychodzi mi słabiej niż bym chciała :P i nie umiem ogarnąć większości ustawień, ale dzielnie ćwiczę. Dziś przez okno, bo pogoda hm dynamiczna, nawet grad mieliśmy.

Słabo znoszę zmianę czasu. Totalne pomieszanie z poplątaniem i rozregulowanie wszelkich wewnętrznych zegarów. 

564.

sobota, 25 marca 2023

powinnam

 opublikować dziś jakąś słodką notkę na temat Zwiastowania Pańskiego, ale poszukajcie gdzie indziej. :P Poza uroczystościową mszą pochłonęły mnie dziś zakupy kwiatków na cmentarze (muszę jakoś tak to zrobić, żeby pojechać przed świętami na oba, przynajmniej tego oczekuje ode mnie mama), przestawianie wszystkich rodzinnych zegarków na godzinę w przód i ogarnianie kolejnych funkcji mojego kodaka. Zdjęć z tego nie ma, może najwyżej się okazać, że parę zdjęć w przyszłości będzie trochę lepsze niż dotąd. 

Pod wieczór przeszła druga tegoroczna burza. I może dlatego tak mi się chce spaaaać. 

563.

piątek, 24 marca 2023

po pracy

 znowu powlokłam się na ogród. Z optymistycznych to ranniki mi się same rozsiewają i jak doczekam, którejś wiosny będzie żółta łąka.


Cebulice zaczynają chcieć kwitnąć


przylaszczki też


I gdzie nie spojrzysz, widzisz śpiewającego kosa. 



Tymczasem mi znowu zaczynają wyskakiwać syfy na gębie, czy to moje (epitet) ciało naprawdę musi być dla mnie takie upierdliwe? 

I myślę, że marzenia o drewnianej chałupie z kawałkiem własnego ogrodu zostawię sobie jednak na Niebo. Tu nie mam dla kogo inwestować w takie posiadłości. Ale cholernie tęsknię do czasów, kiedy mieszkałam, pomieszkiwałam w takiej chałupie. Był taki moment, że miałam poważny plan, żeby zamieszkać w niej permanentnie. Plan bez cienia szans na spełnienie zresztą. 
Nie wiem, może tak ma być, że wszystkie moje marzenia mają być marzeniami ściętej głowy. Ale chcę Ci tylko powiedzieć, że je mam. Czasem myślę, że mnie nie Lubisz, Wiesz? I to boli. 

562.

czwartek, 23 marca 2023

znowu doba za krótka

 nie nadążam za tempem życia. Właśnie domknęłam pierwsze kwietniowe sprawy ekonomiczne... wcześniej była praca, zakupy, wypad na ogród. Dziś czuję się trochę lepiej, pierwszy raz od miesiąca - i wypad do ogrodu nie został tym razem przypłacony mroczkami w oczach, chociaż po wejściu na największą z górek nie czułam się zbyt wyraźnie :P. Tak czy siak, zgrabiłam trochę liści, posadziłam dwa bratki


spotkałam pierwszego tej wiosny drozda (aaale śpieeewał)



i pierwsze mrówki, widać?



i nieodmiennie podziwiam moje krokusy





oraz dokwitujące już dni swoich przebiśniegi.



Chciałabym mieć więcej czasu i sił dla mojego ogrodu. 

561.

środa, 22 marca 2023

mgła

 





Każde podejście pod jakkolwiek malutką górkę powoduje zmęczenie i lekki ból w klacie. Wracam z pracy i padam. Na szczęście na jutro mało lekcji do przygotowania, jutro będzie gorzej, bo w piątek godzin sześć... Bywa, że przygotowanie trwa dłużej niż prowadzenie. Naprawdę mam szczerze dość. 

560.

wtorek, 21 marca 2023

moja agrowiosna

 :)))





A poza tym dobranoc. Po niedzieli muszę te badania chyba zrobić, nawet jak będę se mogła nimi podetrzeć (do lekarza się nie dostanę tak czy siak), ale przynajmniej będę wiedziała, czy histeryzuję, czy naprawdę na nic nie mam siły. 

559.

poniedziałek, 20 marca 2023

lepsze zdjęcia białego pawia

na pożegnanie białej zimy.  Enjoy.








Tyle udało mi się strzelić w czasie 10 minut spaceru przed pracą. 
Poza tym zaczynam sadzić bratki na balkonie i strasznie mnie to męczy :P. Nie wiem, kiedy się pozbieram. 

558.

niedziela, 19 marca 2023

pierwszy raz

 od miesiąca udało mi się dotrzeć na mszę i nawet jakoś to wytrzymałam, chociaż kazanie i ogłoszenia były (jak zwykle?) najsłabszym punktem programu. Wyobraźcie sobie, że kazanie dziś było na temat, że jak ktoś umiera, to absolutnie zawsze jest to z woli Bożej. Nie wiem, ale wychodzi mi na to, że najwierniejszymi wykonawcami woli Bożej są mordercy i ci, co dokonują aborcji, bo bez nich tyle woli Bożej na świecie by się nie spełniło. I nie pytajcie mnie, jak treść tego kazania się ma do dzisiejszych tekstów mszalnych, niedzieli Laetare, skrutinium światła czy choćby do świętego Józefa. 

Wczoraj po nieszporach :P skrutinium światła zrobiło mi słońce.



To się chyba nazywa "słońce boczne"  - i dało mi to naprawdę sporo do myślenia. 

Potem, po mszy i po drobnym odpoczynku, polazłam na spacer, ale godzinna przechadzka po parku okazała się już poważnym wyzwaniem.

Mamy masę grzywaczy 


zatrzęsienie zięb



jednego czy drugiego kosa


natomiast szpaków prawie w ogóle jeszcze nie ma. 

Zachwycił mnie nasz biały paw, głównie strukturą pierza. 





On, skubany, ma na ogonie normalne pawie oczka, tyle że całe białe. :P
Niestety, kiedy się rozłożył, to natychmiast otoczyła go jakaś bardzo ludna wycieczka i nie dopchałam się, więc zdjęcie z daleka i to kiepskie, celowane między czyjąś ręką a czyjąś nogą :P. 


Kiedyś zrobię lepsze. 

557.