sobota, 30 lipca 2022

sprzątania część druga

 tylko przedpokój ciągle w proszku


reszta się powoli kolonizuje.





Strasznie zmęczona tym wszystkim jestem - mieszkaniem z mamą, gojącym się powooooli palcem, wiecznym szorowaniem wszystkiego, mozolnym znoszeniem do domu tego, co dwa miesiące temu równie mozolnie wyniosłam. Trochę jak odgruzowywanie Warszawy. 

Poza tym witam serdecznie Pana Logującego Się z różnych zamiejscowych serwerów i Udającego, że go nie widać. Widać widać. Parę dni, z tydzień może, Pana nie było, ale nie tęskniłam. Nie wiem, czy to wpadka jednorazowa pomiędzy rekolekcjami a pielgrzymką może, czy jakiś dłuższy pobycik w domku, tak czy siak pewnie zakończy się koniecznością spowiedzi... znowu u innego księdza, żeby się nie zorientował który może, że co dwa dni z tym samym grzechem ciężkim Szanowny Pan przychodzi i coś nie teges. Pielgrzymki i rekolekcje tego za Pana, proszę Pana, nie załatwią. Niczego Pan złożonymi nabożnie rączkami nie zatuszuje ani nie nadrobi....

Bez obaw, ja Panu nic nie zamierzam robić. Sam się Pan wykończy. Pan jest i duchowym, i psychicznym wrakiem, nie widzi Pan? Ja się tylko za Pana modlę, ale mnie na Górze i tak Nikt  nie Słucha. Szczegół. Może nic więcej nie mogę robić, tylko modlić się w Próżnię, bez sensu, bez końca, za każdego umaczanego w tej historii. Może tylko tak.

Poza tym. Biegłam dziś gdzieś przez miasto, mija mnie dwójka dzieci. Lubisz mnie? - pyta młodsze. Starsze coś tam odmruknęło. Kochasz mnie? - nalega młodsze. Zdawkowe przytaknięcie. To daj mi cukierka! - wrzeszczy usatysfakcjonowane młodsze. 
Chciałabym, żeby tak to działało w relacjach z Bogiem.

27 lipca 322
28 lipca 323
29 lipca 324
30 lipca 325

wtorek, 26 lipca 2022

ciężko mi się mieszka

 z mamą, ale chwilowo do siebie wrócić nie mogę... I tak zaczęłam znowu brać prochy na alergię, bo od chemii wszechczyszczącej mam oczy jak królik. Od czasu do czasu kąpię się u siebie (łazienka jest koszmarnie mała, gdybym ja była trochę większa, byłby problem - i tak non stop się o coś obtłukuję, muszę się przyzwyczaić, gdzie nie wolno machać, a w zasadzie to nigdzie nie wolno), dziś zrobiłam pierwsze pranie. No i sprzątam. W bolesnym doświadczeniu, że jak czegoś nie zrobię do obiadu, to po obiedzie na pewno nie będę mieć siły. 

Nie wiem, chyba jestem ostatnim betonowym zgredem na świecie, który wiórkuje parkiet prawdziwymi wiórkami, nie żadną tam emulsją... ostatnia zachowana z PRLu paczka wiórków, którą tym razem wykończę. Moi spadkobiercy i tak wyrzucą parkiet, położą plastikowe panele. 

Dalej rozpaczliwie szukam kogoś, kto zabuduje mi przedpokój na wymiar. Na razie z kim nie rozmawiam, to nie chce. Przedpokój krzywy, zakrętów dużo, kombinować, przycinać, takie tam - komu by się chciało. 

Przy paznokciu zrobiła się kieszonka - z czasem się zarośnie, tak jak kieszonki przyzębowe, kto miał, to wie. Trzeba tylko pilnować, żeby było czyste, nie zaropiało i takie tam.

Kolejna bardzo trudna pompejanka w toku. Za człowieka, który naprawdę nic złego nie zrobił. Najwyżej jęzorem pochlapał, jeśli to on. 

25 lipca 320
26 lipca 321

niedziela, 24 lipca 2022

sprzątanie część pierwsza

 








czyli, jak widać, jestem w totalnym proszku. A cud muszę odwołać, paznokieć ciągle narywa. Dziś w desperacji przyłożyłam posiekany czosnek, bo jak to jaki gronkowiec, to nic innego nie da rady. Jak dwa dni jest pół deko lepiej, to trzeciego dnia znowu spuchnie i zaropieje, no. Zobaczę, jeśli czosnek nie pomoże, to będę musiała iść do lekarza, pewnie na czyszczenie chirurgiczne. 

Ostatnie dni upiornie gorące, deszczu jak na lekarstwo, perspektywy takież. Myślę o wyjeździe, ale pogoda mnie przeraża, a palec dzielnie pomaga pogodzie... 

23 lipca 318
24 lipca 319

piątek, 22 lipca 2022

remont skończony

 








rozpoczęte sprzątanie, mozolne szukanie wszystkiego i ustawianie (gdzie jest ten kabelek??? :P). Rozkoszą było wykąpać się pierwszy raz pod własnym prysznicem... mam tylko nadzieję, że sąsiad z dołu nie zgłosi plamy na suficie, no. Jest upiornie gorąco. 

Lilie kwitną. 




18 lipca 313
19 lipca 314
20 lipca 315
21 lipca 316
22 lipca 317

niedziela, 17 lipca 2022

kilka fotek z Zamościa

 z wczorajszej wyprawy. Mam już w domu internet, ale nie ma totalnie gdzie usiąść do kompa, więc na treściwsze wpisy jeszcze sobie poczekacie.

Zamość był twierdzą, podobno jedną z lepszych.


To wnętrze kościoła franciszkanów. Mama pamięta, jak chodziła tam do kina - za komuny w kościele zrobili kino. Kościoła, oczywiście, tam nie było. 


Najsłynniejszy budynek Zamościa, czyli ratusz.


Kościół Św. Katarzyny. Ruszyło mnie, że na każdej ławce leży Biblia. 


Koń Jana Zamojskiego. Na pomniku. 


Kolegiata, czyli katedra.


Łabuńka, czyli rzeczka z potencjałem.


Cytadela. Mama za szkolnych czasów pomagała ją odbudować. 






A to dom, w którym urodził się niejaki Grechuta. Marek.


Zauroczyły mnie zamojskie podwórka. Ukryte na tyłach kamienic, które od strony uliczki ciasno przylegają jedna do drugiej. A za nimi zielone raje.



Z uliczki widać tylko tyle:



Podcienia.



Kamieniczki.





Kilka ulic za rynkiem dawna synagoga






I kolejna brama, i kolejny zielony raj.


Polecam Zamość do zobaczenia - po raz pierwszy lub na nowo.


16 lipca 311
17 lipca 312

piątek, 15 lipca 2022

czaple i remont

 pojawiły się czaple. Czyli chyba po sezonie lęgowym już. Takie malutkie kropeczki pod horyzontem :)




A ta była jeszcze dalej.


Tymczasem remont trwa, a nadzieje, że się skończy do dziś, spelzly na... chorobie głównego majstra. Pozostali pracownicy, nieco bezradni i bezładni, wlaśnie malują pierwszy pokój. 
A co do reszty, no prawie bez zmian.
Zdjęcia z wczoraj, dziś już przedpokój jest pomalowany.



W łazience stanęła pralka i kabina.


Kuchnia oszafkowana, ale odpływy jeszcze ciekną. 



A to dla miłośników lilii.


Poza tym zakończyłam epopeję pod tytułem medycyna pracy. Przyszlam - nieco spóźniona - na wyznaczoną mi godzinę. Na poczekalni ze 20 osób, ale doktor już jest, kolejka żwawo idzie do przodu. Podejrzanie żwawo. Kiedy weszłam do gabinetu, pan doktor znalazl moje papiery, otworzył swoje, kazal mi się podpisać w dwóch miejscach, wystawił mi trzy zaświadczenia i tyle. Badań zero. Nawet mnie nie obejrzał, kolejny cyrk mam za dwa lata.... i chwilowo się z tego cieszę.

A poza tym wytrwale robię soki i dżemy. 

A poza tym - kolejny raz trzeba zawierzyć. W ciemno. Cokolwiek Zrobisz, przyjmę. I ja będę robić swoje. 

12 lipca 307
13 lipca 308
14 lipca 309
15 lipca 310