czwartek, 28 września 2023

ej aj :), ogród i owijki

 Od końca: owijki spisują się re-we-la-cyj-nie.




Koniec z rozwalającymi się w pudełku kanapkami, które w pracy trzeba składać w jedną całość. Szkoda, że nie znałam tego patentu wcześniej. 

Ogród.







Chcąc nie chcąc, witam jesień. 

I na koniec, na poprawę humoru, szkolenie o AI. Sztucznej inteligencji, znaczy. Konferencja online dla całego świata, byli ludzie z Ameryki Południowej, Australii, Europy, Azji. Było o zastosowaniu AI w nauczaniu angielskiego w szkołach. Tak słuchałam i myślałam, że uczę aspergerów i autystów, którzy rozpracowaliby AI w ciągu tygodnia i tak manewrowali swoją niewiedzą, żeby AI oceniała ich na piątki bez ich większego wysiłku. I że przy świetnym dogadywaniu się z AI nie byliby w stanie dogadać się w realu z ludźmi, bez względu na ich naturalną (nie)inteligencję. :P I że większość tych zadań, które zalecano mi do wykonania przy użyciu Wielce Zaawansowanych Technologii, dużo szybciej wykonuję przez zwykłe wyszukiwarki internetowe. 

Ale najlepsze było na koniec. Zdumiewająco duży procent uczestników szkolenia o sztucznej inteligencji nie poradził sobie ze ściągnięciem i wydrukowaniem certyfikatu uczestnictwa :P. No comment. 

24 września - 706
25 - 707
26 - 708
27 - 709
28 - 710

sobota, 23 września 2023

jeżycjada w moim ogrodzie

 to musi być łapka jeża. 


A to mogą być norki jeży.



Mam zamiar zostawić na polu te kupy śmieci i przekopać dopiero na wiosnę, bo chyba coś w nich śpi albo ma poważny zamiar spać. Więc niech se śpi. 

Poza tym mam białe zimowity


ciemierniki już w gruncie


i całe morze  marcinków.






W tej chwili pada, ale rano nawet świeciło słoneczko. Pracowicie przygotowuję ogród do zimy, ogarniam pranie, drobne prace porządkowe w domu, smażenie jabłek, mycie mamy, takie tam. Książka niemal pokonana, ostatnie konsultacje z mądrymi i tymi, co w temacie - i wszyscy się zgadzamy, książka do bani, ale nic lepszego z niej w obecnych warunkach zrobić się nie da. Taki świat. 

Po kontroli po operacji zaćmy krople nie cztery, a trzy razy dziennie, z tendencją rozrzedzającą, więc - Boże daj - za jakieś dwa tygodnie będę mogła się bardziej ruszać z domu. Szkoła ciągle zarzuca mnie nieprzebraną ilością papirów. Z listy spraw do zrobienia (powstałej na początku września) nie znikło, jak dotąd, nic. A cały czas pracowicie coś robię. 

Zagadka dla kreatywnych, ekologicznych i chodzących do pracy: co to? :)))


Tak a propos robienia czegoś. Ciągle. 

No i już jesień. 

22 września - 704
23 - 705

czwartek, 21 września 2023

kilka takich fajnych

 








Chciałabym mieć tyle czasu, ile nie mam. W tym tygodniu dwie wizyty lekarskie z mamą, zwykłe zamieszanie w pracy :P, akcja przetwory (śliwki smażyłam, jabłka leżą w koszyku) i miliony codziennych spraw i obowiązków. 
Podobno to najcieplejszy wrzesień ever. 

19 września - 701
20 - 702
21 - 703

poniedziałek, 18 września 2023

pachnie powidłami

 ze śliwek. I gdybym mogła skończyć na tej wiadomości, byłby to taki ciepły, domowy wpis.

5.45. Budzę się pół godziny przed budzikiem. Przecieram oczy, sięgam po okulary, brewiarz i Biblię. 

6.45. Łazienka, śniadanie, pakowanie. Miałam iść do supermarketu po tańszy cukier, ale nie zdążę. U mamy, aplikuję jej podwójne krople do oka. Wychodzę do pracy. Po drodze mamlę różaniec. Zaczynam pracę. Dziś tylko trzy lekcje.

10.30. Koniec ostatniej lekcji. Jutro mam osiem. Bo odrabiam ostatnie kilka godzin z piątku. Piątek muszę mieć wolny, bo mam kontrolę mamy po operacji zaćmy. Ustalam plan na jutro, wybiegam ze szkoły.  Wpadam do parafialnego kościoła. Czekam na spowiedź. Spowiadam się. Nie mam czasu zajść do supermarketu i sprawdzić, czy cukier jeszcze jest. Wypadam z kościoła, biegnę do domu. Zapuszczam mamie podwójne krople do oka. Wpadam do siebie, jem coś na szybko. Idę do mamy, razem idziemy na kontrolę do chirurga. Wizyta u lekarza, który nawet mamy dobrze nie obejrzał, wypisał dwie recepty. U mamy gotuję na szybko obiad, jemy. Pomysł o wyprawie do ogrodu upada, bo krople o 15.30, więc nie zdążymy żadnym autobusem. Telefon z przychodni. Wizyta kontrolna z piątku przełożona na środę. Czyli nie potrzebuję wolnego piątku, ale nie jestem już w stanie zmienić jutrzejszego planu ani piątkowego wolnego. Idę na targ, kupuję 4 kilo śliwek węgierek, przygotowuję, smażę. Siadam do przygotowania lekcji na jutro. 

15.30. Podwójne krople u mamy. Ciąg dalszy przygotowania lekcji. W międzyczasie smażę śliwki. Sprawdzam w sieci ulotki leków przepisanych dziś mamie, żaden nie nadaje się dla niej do brania za względu na interakcje i skutki uboczne. Nie wykupuję recept.

18.00. Lekcje ogarnięte, strona internetowa szkoły zaktualizowana. Smażę śliwki, szykuję kolację, jednym okiem oglądam jakiś film, dłubię wyszywankę. 

20.00. Ostatnia dawka podwójnych kropli do oczu. Mama wygania mnie do lekarza, bo na pewno mam taką samą wadę wzroku jak ona. Protestuję. Nie mogę się na jutro umówić na krople co 4 godziny, fkurza mnie to. Mama wyjeżdża z kazaniem, że gdybym była bardziej nabożna, to nie miałabym tylu problemów. Czuję się jak ostatni śmieć. Jak się nie staram i co nie zrobię, nie ogarniam, nie daję rady, nie jestem w stanie wyrobić na zakrętach. Do tego - fakt - nie jestem nabożna. Nie jestem nawet pewna, czy gdybym była, bardziej chciałoby mi się żyć. I znowu mi wyskoczył syf na mordzie.

20.30. Idę do domu. Telefon, długo gadamy. Praca nad książką. Zostało tylko jakieś pięć stron. 

22.20. Piszę niniejsze.

Zaraz przesmażę jeszcze raz śliwki. Dokończę różaniec. Dokończę brewiarz. Nie wiem, czy przed północą pójdę spać. Jutro znowu wstaję koło 6.00, praca od 8.00 do 15.00, chwała Bogu żadnego lekarza. Starcie z mamą murowane. Trzeba będzie przygotować kolejne 6 lekcji na środę. I w kółko jak we młynie. 

17 września - 699
18 - 700

sobota, 16 września 2023

ufff, walka z planem

 chyba znowu zakończona sukcesem. 

Uporządkowałam balkon


nawiedziłam zimowity na ogrodzie - te już przekwitają, wyłażą kolejne



Zamarynowałam paprykę i śliwki



i w nagrodę kupiłam ciemiernik. 


Ponadto uprałam cztery koce po lecie i załatwiłam całą masę szkolnych spraw.  Myślę powoli o zmianie drukarki na nowszą, bo ta ma za mały bufor i trzeba ją przekonywać, żeby drukowała. Poza tym marzę o dolewaniu tuszu kolorami - pierwszy zawsze kończy się żółty i kartridż pełny różowego i niebieskiego idzie do kosza. No ale ten pomysł musi dojrzeć.

Dalej nie dotarłam do spowiedzi :(. Mama i pokrewne sprawy pochłaniają niemal cały wolny czas, nie że jest go dużo. No właśnie, muszę lecieć, pomóc jej w myciu. 

15 września - 697
16 - 698

czwartek, 14 września 2023

szkolne życie

 stoi nie tyle na głowie, co na czułkach i rzęsach. Jak ktoś chce nagrać dobry kabaret, niech się zatrudni jako nauczyciel i nagrywa  pierwsze dwa-trzy tygodnie roku szkolnego z ukrytej kamery, bez większego edytowania ma świetny materiał. Tyle że jak się siedzi w tym w środku, to raczej chce się płakać i kląć. Zaczynam myśleć, że najlepiej się tym wszystkim zupełnie nie przejmować, robić swoje jak w tytule bloga, uczciwie zarabiać te swoje 4258 miesięcznie (dokładnie tyle wyniosła moja ostatnia pensja), a resztę mieć głęboko. 

I jak dobrze pójdzie, to jeszcze trzy lata, w tym jeden rok już nadgryziony.

11 września - 693
12 - 694
13 - 695
14 - 696

niedziela, 10 września 2023

ważka

 



łabędzie cpykane lewą ręką (w prawej miałam telefon - pozdrawiam Gliwice :)






dzięcioł


i lnica.


No ja rozumiem, że nie Chcesz robić dla mnie wielkich rzeczy, bo Musiałbyś rozwalić porządek świata, ok. Rozumiem. Ale jak Cię proszę o taką prostą rzecz jak niewyskakiwanie opryszczkowych syfów - to chyba bez większego problemu Mógłbyś mnie wysłuchać jednak? 

To proszę.

692.

sobota, 9 września 2023

w ogrodzie

 













Ciągle mi brakuje doby. Książki zostało mi jeszcze ze 20 stron, ale termin goni (i dobrze, bo nigdy bym tego nie zrobiła). Mama wymaga coraz większej opieki i pewnie by się obruszyła, ale to dla mnie już cały etat. :P Najgorsze są te krople co 4 godziny, rozwalają kompletnie dzień. O pracy chyba wolę nie pisać, bo się rozpędzę i znowu będą brzydkie wyrazy. :P 

Ledwie obrabiam się na bieżąco, z listy spraw zaległych nie znika ostatnio nic. Znowu zapominam o wyłączaniu kuchenki, gaszeniu świateł, znowu opryszczka na pysku kwitnie i acyklowiry ma w głębokim poważaniu, fiuuu. Znowu myślę o spowiedzi i największe wyrzuty sumienia mam z powodu niezgaszonych świateł i kuchenek, i rozsypanego cukru :P. I że pralka na mnie piszczy, a ja nie mogę jej rozładować, bo akurat rozlałam mydło w płynie na suszące się na ociekaczu garnki. 

Chciałabym w końcu żyć bez pośpiechu. Byłabym lepszym człowiekiem. 

691.