poniedziałek, 30 maja 2022

i dalej przedremoncie

 czyli już nie mogę od latania po tych schodach na górę i na dół. Wywaliłam dziś, tak na wagę, paręset kilo papirów, które se tak leżały i leżały nieruszane od kilkunastu lat... podejrzewam, że drugie tyle wywalę przy okazji wnoszenia tego z powrotem do domu. 

Na temat windy usłyszałam wzajemnie sprzeczne informacje. Są tacy, co mówią, że wszystko tak podrożało, że na windę będziemy jeszcze z dziesięć lat czekać. A są tacy, co mówią, że lada chwila zaczną. Ano, zobaczymy.

Nie wiem, jak będzie z pisaniem bloga, bo wyprowadzam się z domu, w którym mam wifi. W szkole nie mam ani miejsca, ani czasu, ani natchnienia. Remont teoretycznie zaczynam w środę, a kiedy skończę, to może Tam  Na Górze Wiedzą, a może i Oni nie. 

W każdym razie dziś jest 264.

niedziela, 29 maja 2022

przedremoncie

 czyli wynoszenie z domu gratów wszelakich, połączone z marzeniami, żeby nie mieć nic :P. 

Obiecałam Kawie-z-m brzydkie kaczątka. 


Może i brzydkie, ale słodziaki.


Trochę musiałam połazić po krzakach i mama na mnie syczała, jak robiłam zdjęcia. Ale. 


Naprawdę wiem, kiedy jest ten moment, że mam bliżej nie pochodzić. 


Byli z nimi oboje, mama i tata. Tata się trochę wycofał, jak robiłam zdjęcia.


Oprócz brzydkich były też całkiem ładne kaczątka.


Nieźle już podrośnięte i puszczane przez mamę nieco samopas.


W  pewnym  momencie na to kacze stadko wypadła jak jasny piorun mama gągoł.


Kaczusie odpłynęły i pod czujnym dziobem mamy kaczki zajęły się kaczymi sprawami na drugiej stronie starorzecza


a tymczasem mama gągoł wywiodła z przybrzeżnego zielska rządek malutkich gągoląt. Jeszcze mokrych. Nie wiem, może bardzo świeżo wylęgniętych.






Szkoda mi zwierzątek, bo u nas dalej zimno. Do Świętego Ducha nie zdejmuj kożucha, a po Świętym Duchu dalej chódź w kożuchu. Czy jakoś tak. 

263.

sobota, 28 maja 2022

jak po włamaniu...

 czyli poważnie przystępujemy do remontu, dziś wyniosłam z domu prawie wszystkie książki. Został totalny bałagan...  i przeświadczenie, że posiadam za dużo. 

Co do przeświadczeń - jestem absolutnie przeświadczona, że imprezowanie i bycie z ludźmi z pracy zupełnie nie daje mi ani radości, ani satysfakcji. Mogę to robić w imię miłości bliźniego :P, dopóki nie docipię do tej emerytury cudem jakimś, ok, byle nie za często. Zastanawiam się, czy o tym zmęczeniu, daremności, jałowości, niepasowaniu myśleli, kiedy pisali o tym, że świat nie nasyci. No pewnie istotnie nie nasyci. Tyle że ja mam do tego odrzucenie także z tej drugiej, hm nabożnej strony. I w rezultacie nie mam nic. Może oprócz kaczek.



i od czasu do czasu kurki wodnej. 


Może to jest jedyne towarzystwo dla mnie, no. Jedyna radość. Tia wiem, i tego mogłoby nie być.
Ciekawe, czy zwierzaki nie boją się, że przebywanie ze mną grozi im wiekuistym potępieniem :P. 

Tia wiem, to odzywa się niniejszym poczucie skrzywdzenia z jednej strony i obcość, totalna nieprzynależność do z drugiej. Tia wiem, powinnam wykrzesać z siebie heroizm i wybaczyć tym, którzy skrzywdzili. :P Ale na razie wolę kaczki. I kurkę wodną.

Zabawne, że kiedyś zależało mi na tym środowisku, na tych ludziach. Teraz - nawet jak wykrzeszę z siebie ten heroizm przebaczenia - i tak będę się trzymać z jak najdalszego daleka. Wybaczenie wybaczeniem, ale niech jeden z drugim za blisko nie podchodzi. :P We własnym interesie...

Naprawdę, wolę kurki wodne. 

262.

piątek, 27 maja 2022

to był trudny dzień

 w szkole dziecko z atakiem padaczki, w domu wynoszenie gratów przed remontem, wieczorem parapetówa u pracowej koleżanki... no co ja poradzę, że nie lubię ani remontów, ani imprez. Łeb  mi pęka, zmęczona jestem. Jutro od rana załatwianie rzeczy remontowych... 

261.

czwartek, 26 maja 2022

lol, żałosna imitacja hakera

dalej uważa, że go nie widać... bo pęknę. :))))) Żal mi go, naprawdę. Szczerze mi go żal. Mam nadzieję, że dojdzie jakoś do prawdy o sobie, że zacznie żyć w prawdzie, nie w tym totalnym zakłamaniu, udawaniu, chowaniu się... w strachu, że. Że się wyda, że ktoś go nakryje, że ktoś zobaczy, że ktoś coś chlapnie i się dowiedzą. Że nagle wyjdą na jaw manipulacje, włamania na cudze konta, kłamstwa, sto wersji jednej prawdy, desperackie próby bronienia własnego tyłka... choćby kosztem zniszczenia drugiego człowieka. Choćby kosztem grzechu. I tak to kiedyś wszystko wyjdzie... nie ma nic ukrytego, co by na jaw nie wyszło. To nie ja powiedziałam. Co wtedy zrobisz? Co Mu wtedy powiesz? 
A ja to będę słyszała. I wszyscy, których skrzywdziłeś. Mogę ich wymienić po imieniu i to będzie długa lista. Wyobraź to sobie, gówniarzu. Już możesz zacząć to ćwiczyć. Przed lustrem, jeśli się nie brzydzisz w nie spojrzeć.
Zrobisz z tym coś, póki jeszcze żyjemy, czy będziesz kręcił do śmierci? 
Po śmierci już się tak nie da. zobaczysz.
Tak, będę za tobą prosić, ale wątpię, czy to coś da. 

W kontekście dnia matki zastanawiam się, czy to nie jest czasem tak, że...  istnieje duchowy kołczing, a macierzyństwo duchowe nie istnieje. OK. Baba może być duchowym kołczem, a nie może być duchową matką. OK. Różnica z grubsza polega na tym, że kołcz bierze kasę, a matka nie. Czyli... nie wczułam się w ducha instytucji, no, po prostu. 

Poza tym poważnie kroi mi się remont i od jutra muszę poważnie wynosić graty z domu. To jedna z tych chwil, kiedy chciałabym naprawdę być uboga, mieć dwie pary majtek i szczoteczkę do zębów. 

260.

środa, 25 maja 2022

Wiesz, rozśmiesza mnie nieodmiennie

 ta Pożal Się imitacja hakera, co uważa, że go nie widzę, jak się loguje z serwerów azjatyckich... Jakiż on żałosny, nie Uważasz? Jak zawsze i we wszystkim, co robi... Szkoda mi go, naprawdę. Mógłbyś go jednak zbawić, a najpierw nawrócić? Przez tą jego śmieszność, żałosność i bezdenną głupotę - proszę. Nic innego go chyba już nie uratuje, obawiam się. 

Zaczynam dzień. Po odejściu maturzystów godzin zostało niewiele, najczęściej z okienkami lub w środku dnia... Za miesiąc wakacje... ciekawe, kiedy remont? Zaraz się zbiorę i nawiedzę jakiś market budowlany, w końcu trzeba coś obejrzeć, zacząć myśleć... aaaale mi się nie chce, naprawdę. 

No to wio.


wieczorem
Wiesz, naprawdę bym wolała, żeby te moje dni miały więcej sensu... obijam się między pracą a mamą, zarabianiem i wydawaniem na życie, jedzeniem a kiblem - i w sumie niewiele więcej :P. Czytam tą Biblię, odmawiam modlitwy, nic z tego nie wynika, wszystko dzieje się jak od stuleci zawsze się działo. Gdzie Ty w tym wszystkim Jesteś (jeśli Jesteś)? Obchodzi Cię to w ogóle? 

Wiesz, że ja naprawdę nie potrzebuję ani tego remontu, ani tego życia? Że to wszystko zawsze tylko dla Ciebie? Ze względu na Ciebie? Obchodzi Cię to?

259.

wtorek, 24 maja 2022

chyba najtrudniejsza pompejanka

 jak do tej pory - stwierdzam po tygodniu. Żadna dotąd nie szła mi aż tak po grudzie (skończyłam dotąd  szesnaście pompejanek za szesnaście różnych osób) - naprawdę, przy żadnej nie było aż takich oporów. Warunki zewnętrzne obiektywnie bywały trudniejsze, a modlitwa szła. Teraz co wieczór łapię się na tym, że godzina mocno spóźniona, a pompejanka nie zaczęta. Bo zawsze coś. I dziwię się bardzo, bo naprawdę myślałam, że akurat ta osoba będzie bezproblemowa. W każdym razie na liście moich intencji to był ktoś, o kim miałam jedną z lepszych opinii... w porównaniu. A tu zonk. Nie wiem, wolę nie wnikać.

Myślę w tym kontekście o ludziach, którzy naprawdę chcą dobrze, ale po prostu lubią wygodne życie. I dlatego nic nie robią, żeby sprzeciwiać się złu. Nawet przy pełnej świadomości, że zło się na ich oczach, pod ich bokiem dzieje. Czciciele św. Spokoju, który jest potężnym patronem.


A poza tym praca, ogród, wynoszenie z domu rzeczy przed spodziewanym remontem, takie tam. 

258.

poniedziałek, 23 maja 2022

i kolejny zimny dzień

 i dalej nie pada. Po pracy podlałam ogród i posadziłam cukinię. Od nadmiaru kminku siadł mi żołądek :P, ale syfy się jakby podgoiły... No i tak upłynął wieczór i poranek, i nawet popołudnie, dzień

257.

niedziela, 22 maja 2022

P1 urósł w moich oczach...

 odprawiał i na początku mszy przywitał księdza przybyłego gościnnie skądśtam, "a po co przyjechał, to już on sam wam powie", dodał PeJeden z pewnym zażenowaniem. Pełny szacun. Gość na koniec płomiennego kazania (głównie o tym, że mamy się nie kłócić z mężem, a po sakramencie pokuty winniśmy odczuwać pokój, jeśli nie, to spowiedź należy powtórzyć) oświadczył, że przyjechał zbierać kasę na budowę plebanii. What's next. Zbiórka na samochód dla wikarego, bo jest mu potrzebny w pracy? 

Myślę o tym że znam dziadka-księdza, który zawsze w konfesjonale otwarcie twierdzi, że niepotrzebnie przyszłam do spowiedzi i co tak często, i że po odejściu od konfesjonału czuję wszystko, tylko nie pokój :P - i co by ten dziadek mi zrobił, gdybym po odejściu od konfesjonału wróciła się jeszcze raz wyspowiadać, bo nie czuję pokoju... 

Takie nabożne rozkminy po porannej niedzielnej mszy, no.

A poza tym jest zimno, dalej wieje i  podjęłam mocne postanowienie, że dziś siedzę na tyłku w domu i uzupełniam zaległości papierowo-komputerowe. Ciekawe, ile zdążę. :P


wieczorem

Wiesz, jak patrzę na niektóre rzeczy, to się zastanawiam - dlaczego Dopuszczasz, że mogą się dziać. I jak oni wszyscy za to będą przed Tobą odpowiadać kiedyś. 

256.

sobota, 21 maja 2022

wspominkowo

 się zacznie. Kielce, sanktuarium św. Józefa, lezę na poranną mszę. Dopada mnie siostra zakonna, która usiłuje mnie przekonać, że mam ją sobie wybrać (sic) na kierownika duchowego :P. Bo ona ma wprawę w byciu kierownikiem duchowym, widzi, że ja jej potrzebuję i ona mi tu rozwiąże wszystkie moje kryzysy. 

Poszłam dalej, ochoty na uczynienie jej swoją kierownicą, ani duchową, ani jakąkolwiek, nie wyraziwszy. Chyba jej nigdy potem nie widziałam.... a na pewno już nie rozmawiałyśmy. Myślę, że ona powinna za to naprawdę Bogu dziękować.

Teraz modny jest duchowy kołczing. Czytam taką jedną propozycję, skomentować nie mogę, nie posiadając ani fejsa, ani  łordpresa, ani tłitera, a siostrzyczka tak se ustawiła, że przez nic innego się nie zaloguję... A chciałabym zapytać, czy nie boi się ryzyka duchowego, które by podjęła, gdyby zaczęła ze mną, na przykład, gadać. A jeszcze gorzej, gdyby zaczęła się za mnie modlić. I w ogóle to o co w tym wszystkim chodzi: o internetową psiapsiółkę, której się w ogóle nie zna, ale z którą można se nabożnie powzdychać (i podnieść se nabożne ego)? Jaki w tym rozwój?

Tymczasem za oknem zimno i wieje, jakby chciało nam wszystkim łby pourywać. Deszczu wiele nie spadło, niestety. Grzebię trochę w ogrodzie, sprzątam trochę w domu.  Nałogowo żuję kminek. Dziś znowu ktoś mnie spytał, co mam takie czerwone na mordzie, insynuując, że to pewnie nowotwór... 

Pamięta ktoś piosenkę, jak dobrze być poziomką? Ja dziś śpiewam trochę inaczej :P.


Jak dobrze być konwalią


ten tylko o tym wie


kto chociaż raz spróbował


i sam konwalią jest :))). 

255.

piątek, 20 maja 2022

takie oto

 




A poza tym mam, zdaje się, jakieś kosmiczne niedobory czegoś, co jest w kminku :P, bo już się uzależniłam od żucia :P. Żułabym kminek nieustannie, jeszcze i jeszcze, więcej i więcej. Mojej mordzie na razie nie robi to żadnej różnicy... ludzie ciągle pytają, co mi się stało albo kto mnie pobił. 
Nie lubię patrzeć w lustro. Od zawsze zastanawiam się, czemu Stworzyłeś mnie taką brzydką. I jednocześnie Kazałeś mi lubić ładne rzeczy. Per se nienawidzę siebie... co Ci się podobno nie podoba. Ale to nie ja to wymyśliłam, Wiesz?
Pewnie Masz rację, pewnie gdybym była o pół deko ładniejsza, to miałabym prze***ne na całej linii, nie wybroniłabym się. A tak to chociaż mam św. Spokój. No ale dla baby to naprawdę nie jest łatwe. 

Chciałabym, Żebyś nie Był dla mnie Ścianą. 

254.

środa, 18 maja 2022

zgodnie z ewangelią

 to powinnam wyciąć wszystkie cztery moje krzaki winogron... ledwie puszczają pierwsze listki, zawiązków zero, wyglądają na przemarznięte - długi, suchy, wyglądający na martwy pęd parość z nędznym zielonym pączkiem na końcu... i myślę, że w życiu najczęściej, może nie licząc największych świętych, właśnie tak jest - z biedą żyjesz i to tylko dlatego, że Ogrodnik cię nie Wyciął. Na przykład dlatego, że Mu Się nie Chciało :P. Bo gdyby Oglądał Się na jakieś owoce, to... zapomnij. 

Ilu z nas ma w życiu jakiekolwiek owoce, choćby wielkości główki od szpilki? I ilu na takim owocku wielkości główki od szpilki siedzi nam diabłów? Ta średniowieczna dyskusja wcale nie jest irracjonalna, o nie. 

U mnie tymczasem jak zwykle. Owoców zero, na szczęście, przynajmniej diabeł nie ma na czym tyłka posadzić. Kwitną w najlepsze syfy na gębie, aktualnie trzy ogromne i jeden mniejszy. Przygotowałam z grubsza wszystkie klasówki i lekcje na jutro. Sprawdzam mozolnie ostatnie stronki doktoratu. Jutro skończę i odeślę. 

252.

wtorek, 17 maja 2022

temat dnia: orliki

 







jedne z moich ulubionych kwiatków od zawsze. 

Poza tym dalej nie wyrabiam i syfy na pysku jak cacy. Przynajmniej już by mi te durne hormony odpuściły... ale skądże, po co, no. Miałaś pecha urodzić się babą, to się teraz męcz. I tak nie odpokutujesz za tą bezecność, że jesteś babą. Nic gorszego niż baba nie chodzi po świecie, już nawet szerszeń lepszy niż baba...

251.

poniedziałek, 16 maja 2022

zasypiam

 więc tylko kilka zdjęć z dzisieja, naprawdę zmordowana jestem.





A to pierwszy tegoroczny młody kos, którego spotkałam na drodze do pracy. Zdjęcie pyknięte w rozpaczy telefonem.


I zastanawiam się, jak św. Andrzej Bobola ma się do ekumenizmu. :P

250.

niedziela, 15 maja 2022

o architekturze, regułach

 i, oczywiście, o drobiu.

Proszę bardzo, takie drobne udoskonalenie porządku jońskiego w architekturze:


tego brakowało. Kropka nad i. 

Co do reguł, to mówią wyraźnie:


i co, zakochanym zabronisz?


Na szczęście nie ma zakazu kąpieli w fontannie.


co do drobiu - biały paw ciągle nie tokuje, może zdominowany jest. Albo za młody. Poniżej - taki oto nietypowy widok na pawia.


Dawno nie widziałam dzięcioła średniego i zielonego. A nigdy nie widziałam, żeby jadły chleb.



Oto kos:


A ten punk na wodzie


okazał się samotną nurogęsią.


A w trzcinie brzmi... widzicie?


żaden tam chrząszcz. W trzcinie brzmi trzciniak. Nie w Szczebrzeszynie, chociaż może i tam też.



Poza tym ułożyłam jedną z trzech klasówek, zaplanowałam drugą i z grubsza ogarnęłam trzecią. Poza tym syfy na pysku ciągle obecne. Poza tym moje głupie hormony nadal nie chcą pójść spać... raz już by się toto wyłączyło. Czy mój durny organizm chce pobić rekord świata w długości gotowości rozrodczej kobiety? :P Jeszcze chwila i minie nam 40 lat użerania się z tymi przyjemnościami... i ja naprawdę mam tego dość. W czwartej klasie podstawówki już pamiętam problemy na wuefie, jeszcze uczył mnie facet, bo przecież w tak młodym wieku nie ma kwestii związanych z dojrzewaniem dziewczynek, nie? :P I to nie był incydent związany z jednorazowym zjedzeniem nahormonizowanego kurczaka, tylko jak się zaczęło, tak trwa w cholerę. A są szczęściary, co zaczynają miesiączkować w wieku lat 17, a kończą po trzydziestce. A ja się będę męczyć do samej śmierci i nie zdążę sobie spokojnie pożyć - jak nie zdążyłam  przed, tak nie zdążę po. Cale durne życie zmarnowane przez ten głupi okres. Śmierdzi, brudzi, nie pozwala oddalić się od łazienki, boli, męczy, a do tego na noc trzeba chyba zakładać jakiś nieprzemakalny kombinezon antykowidowy, bo pielucha nie pomaga. Anemia narasta. Wyjechać nie idzie, bo zaraz dostajesz okresu. W pracy też bida, bo nie da się wyjść do łazienki na żądanie, a jak masz sześć lekcji i dyżur na każdej przerwie, to już w ogóle mogiła. 

Zdegustowana jestem. Za każdym razem mam nadzieję, że to już był ostatni. I znowu mija te dwadzieścia dni, i znowu się wściekam. 

Poza tym bardzo potrzebny mi przedponiedziałek. Do ogarnięcia paru zaległych spraw. No i do przeleżenia w nieprzemakalnym kombinezonie tego najgorszego dnia cyklu.

249.