niedziela, 28 lutego 2021

to Słowo mnie rąbie

 Wiesz? Idzie wbrew całemu mojemu doświadczeniu życiowemu, całe moje życie krzyczy: to nieprawda. Tu, tu i tu, i wszędzie mogę Ci palcem pokazać - dajesz dziecko, a Bóg nie błogosławi,  wyłazisz na góry, a On się nie Pokazuje, niczego nie Przemienia... Czasem myślę, że to ogoniasty tak zawinął moje życie, żeby na mnie udowodnić Ci, że Kłamiesz... chyba że ok, że na Taborze nie było mowy o ani jednej umiłowanej córce, tak? Córki nadają się tylko do jednego przecież i nic innego ani nie chcą, ani nie mogą, ani nie powinny, przecież po to, q, są. A umiłowani synowie, z którymi Jest Bóg, mogą wyrabiać najokropniejsze rzeczy, bo kto może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg Usprawiedliwia. Jeśli Bóg z nimi, kto może być przeciw nim. Tia, tyle w Słowie moje życie zweryfikowało już jednoznacznie jako prawdę...
tylko czy to jest Twoja Prawda, Prawda, którą Jesteś Ty?

sobota, 27 lutego 2021

idzie wiosna

 Dziś zabłądziłam do ogrodu, w końcu trzeba już drzewka przycinać. Przywitało mnie takie coś:

Przebi-śniegi. Inne dopiero przebijają. Śnieg. 

Do jednej z budek coś się dobierało... 


Znalazłam ogryzek w rozwidleniu gałęzi, taki ogryzek po jabłku. Dzięcioł czy ludzie? A potem znalazłam szyszkę. Jednak dzięcioł.


Czyli wiem, kto się włamywał do budki. Trzeba by chyba wszystkie budki pozabezpieczać, ale czym?

piątek, 26 lutego 2021

dawno nie było o mamie

 to będzie. :P Wczoraj dojadałam u mamy resztki rosołu i został makaron. Więc dziś wyjęłam  zamrażalnika grzyby z zamiarem zrobienia sobie po południu, po powrocie z pracy,  sosu do tych klusek. Schodzę przed chwilą do mamy - na patelni moje kluchy przysmażone na rumiano :P, mama zaczyna jeść śniadanko, tia. Problem polega na tym, że odżywia się głównie chlebem z masłem, bo twierdzi, że ma dietę i nic innego nie może jeść. :P Ale makaron odsmażony na oleju wcina. Milion razy trułam na temat różnorodności odżywiania, że jak będzie zażerać samą skrobię z tłuszczem to daleko nie zajedzie... że zje teraz te odsmażane kluchy (bez niczego więcej, oczywiście, sam makaron na oleju), a wieczorem będzie jęczeć, że ją boli... ale cóż. Obraziła się. :P Czas najwyższy, chyba już cały tydzień nie była obrażona :P. 

No chciałabym, Żebyś mnie Przytulił, tak? Żeby na tym cholernym świecie ktoś jeden mnie kochał...

Zaraz zaczynam zdalne, dziś lekcje online na żywca, a potem zawijam do szkoły, kolejna próbna matura. Po szczepionce już całkiem ok, może trochę ogólnego wymięcia. 


wieczorem

mama ewidentnie szuka guza... wracając z pracy przyniosłam ze skrzynki pocztę z ostatnich 3 dni, między innymi swojego PITa z jednej z firm, dla których pracowałam w ubiegłym roku. Mama ogląda kopertę. A co to? Z Łukowa? Tak, mamo, PIT. Na co mama tonem podejrzliwym: A  to czemu _ja_ nie dostałam? Bo ty nie pracowałaś dla żadnej z firmy z Łukowa - próbowałam wyjaśniać. Nie wiem, na ile skutecznie... Otworzyłam przy niej w końcu tą kopertę i zaprezentowałam PIT. 

Tymczasem moja Szefowa Pierwsza protestuje, że 7 maja to ja mam na maturach siedzieć, a nie łazić po szczepieniach. Uprzedziłam, że jak będę musiała wybierać, to wybiorę szczepienie. :P Niegrzeczny pracownik jestem... mam nadzieję, że Pani Szefowa to przemyśli i wstawi na ten dzień kogoś innego jednak. Podobno są szkoły, którym system szczepień położył matury całkowicie, bo jak większość nauczycieli zaszczepili w jednym terminie lub w bliskich terminach, to druga dawka wypada tak, że nie będą zupełnie mieli kogo na maturach posadzić. Wystarczy, że jeden na trzech będzie szczepionkę odchorowywał, już nie mają w tygodniu maturalnym 1/3 składu. I co?

Chyba nikt o tym w ferworze walki z kowidem nie pomyślał?

czwartek, 25 lutego 2021

i dalej nic :P

 22 godziny po szczepieniu, po nocy przespanej jak niemowlę (budziłam się tylko po przekręceniu się na szczepioną rękę, jednak jak nią nie ruszam jakiś czas, to bardziej boli) - może z objawami lekkiego kaca (senność, chce mi się pić, trochę boli głowa) - ale to naprawdę nic niezwykłego, często się tak czuję bez szczepienia. I bez kaca zresztą. :P

24 godziny po szczepieniu: nie czuję tego zupełnie, ale termometr pokazał 37,6. Zgodnie z instrukcją łykam paracetamol. 

26 godzin po szczepieniu, 2 godziny po tabletce paracetamolu: 37,0. Żadnych innych objawów. Czuję się lepiej niż wczoraj o tej porze :P, mniej senna. 

30 godzin po szczepieniu: 37,1. Żadnych innych objawów. 

wieczór drugiego dnia po szczepieniu, 35 godz: temperatura 37,6, senność. Nie łykam, idę spać. :P

Rodzina z Warszawy wyraża głęboką zazdrość, że już jestem po szczepieniu, bo oni rozważają wyjazd do Rosji, żeby się zaszczepić :P.

środa, 24 lutego 2021

raport ze szczepienia :P

 Poszłam na 9.00 do wyznaczonego miejsca, znalazłam właściwe drzwi, domofon mnie wpuścił. W środku, w korytarzyku nieco przyciasnym, ze 30 osób, wszyscy grzecznie w maseczkach. Pani pielęgniarka prosi o zdjęcie okryć wierzchnich i przejście do dużego pomieszczenia. Zdejmuję okrycie wierzchnie, próbuję zdezynfekować ręce, automat nie działa. Potem zobaczyłam, że na korytarzu jest jeszcze kilka działających, ale w pierwszej chwili nie było jak  tego ogarnąć. Więc z brudnymi łapami wchodzę do dużego pomieszczenia. Siedzi może siedem osób. Pielęgniarka mierzy po kolei temperaturę, wręcza trzy strony instrukcji i dwie kwestionariusza. Po wypełnieniu 18 razy nie :) wysyła "na kwalifikację" do lekarza. Lekarzy jest dwóch. Trafiam do przemiłej pani doktor, która wklepuje mnie w system, zadając jednocześnie pytania, czy czuję się dobrze i nie mam objawów chorobowych, pyta o prawo- lub leworęczność, informuje, że kartkę z terminem drugiego zastrzyku dostanę przy szczepieniu, a dziś po zabiegu mam odsiedzieć 15 minut na poczekalni. Żadnych badań, nic. Ustawiam się w kolejce do gabinetu zabiegowego. Kolejka przesuwa się bardzo szybko. Co chwila pani pielęgniarka przypomina, że mamy stać półtora metra od siebie. Jedna pani szczepi (lodówka na szczepionki obecna), druga w tym czasie wypełnia papirologię. Podwijam rękaw, cyk, zastrzyku w zasadzie nie poczułam wcale. Całość procedur od momentu wejścia do tej chwili może 10 minut. Drugi zastrzyk 7 maja, dostaję karteczkę, której mam nie zgubić :).  Na karteczce moje dane, termin pierwszej dawki, naklejka z ampułki co dostałam (prawie jak mój Pies po szczepieniu u veta), data drugiej dawki, puste miejsce na drugą naklejkę. 

Po wyjściu z gabinetu siadam na te 15 minut i tu jest największy minus logistyczny - nie przewidziano miejsca dla odsiadujących :P , robią się zatory i tłok. Większość ludzi siada krzesło w krzesło, obok siebie. Chwilowo zabrakło karteczek z terminami, za mną zator się lekko nawarstwia, pani podobno poszła dodrukować, zaraz karteczki będą. Czytam te płachty o możliwych objawach ubocznych, powoli mija kwadrans. Jakieś 10 minut od zastrzyku zaczyna mnie delikatnie boleć ręka. Ramię koło ukłucia i łokieć. Takie pobolewanie, które zresztą czuję do tej pory. Mija kwadrans, ubieram się, dezynfekuję ręce przy działającym tym razem dystrybutorze, wychodzę. Z innych objawów hm, może senność? :P 

Generalnie póki co (po 4 godzinach) szczepionkę polecam, co dalej, zobaczymy.

W domu dziś dzień odpoczynkowy, klasrum zaraz skończę ogarniać, a potem może faktycznie spać pójdę?


wieczorem
żadnych objawów niemiłych, nawet ręka przestała boleć. Temperatura 36,2. Minęło 13 godzin od szczepienia. 

wtorek, 23 lutego 2021

do końca przeciw

 woli Bożej, tia. Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz żeby się nawrócił i miał życie. A jeden z drugim, jak mu po wszystkich popełnionych okropnościach zaczyna grozić ludzka sprawiedliwość, na koniec popełnia samobójstwo... i tak do końca idzie wbrew Woli, jak i przedtem szedł. Dziś otwieram wiadomości, tytuł: następny się zabił. 
Moja wredota myśli: jak już musiał, to niechby chociaż zabił się _wcześniej_,  zanim dobrał się do pierwszej osoby, do której się dobrał :P.  Wiem, nie potrafię ich kochać. Jeszcze czego. :P

Zaczynam dzień. Wio.

(po wrzuceniu porcji zadań na klasrum): o, właśnie się doczytałam, że Rząd siódmego marca (specjalnie napisałam to słownie) SKOŃCZY (specjalnie napisałam to drukowanymi) szczepienie nauczycieli. :P Ja jeszcze nawet nie mam terminu. Może faktycznie skończą w sensie, że więcej nauczycieli nie będą szczepić. :P 

Czasem myślę, że oni przygotowali całą serię komunikatów w grudniu i te komunikaty ukazują się tak, jak były ustawione w necie, np. dzisiejszy był w grudniu ustawiony na dzisiejszą datę - a Rząd już dawno siedzi se spokojnie na jakiejś bezludnej wyspie, nie ma żadnego kontaktu z realem i generalnie ma wszystko w. To ostatnie zresztą dotyczy każdego rządu i każdej sytuacji. :P 

(po sprawdzeniu zadań na klasrumie): lol, właśnie miałam telefon, że JUTRO rano mam się stawić na szczepienie, zupełnie nie tam, gdzie się umawiałam wstępnie, hehe. Minister mnie czyta? :P 


(wieczorem): zwolniłam się z zajęć na żywo w obu pracach jutro, w czwartek tylko klasrum, na piątek może już będę użytkowalna? Oczywiście z nerwów :P mam już wszystkie objawy dyskwalifikujące ze szczepienia :P a może i poszczepienne już :P :P :P. 

poniedziałek, 22 lutego 2021

ufff

 skończyłam pracę na dziś :P. Labora już było, teraz będzie ora :P. Scribe nie przewidziano :P. 

niedziela, 21 lutego 2021

kilka nadwiślańskich widoczków

 






No taje, taje powoli. Pod nogami kałuże. W powietrzu wiosna. 

Upraszam o zwrócenie uwagi na piękny czub na głowie kormorana z lewej.

Mewy dziś na błękitnym tle.

Czapla wlazła w krzaki.

Nurogęsi dziś było pełno. Orłów nie stwierdzono, bielików też nie. Stawił się natomiast bałwan. I to jaki bałwan :). 



Co do dzisiejszego Słowa: myślę, że uwielbiamy wyjeżdżać na rekolekcje, gdzie nam podadzą pod nos wszystko, zaczynając od prysznica, kibelka, łóżeczka i papu, a kończąc na nabożnych naukach w obfitości  nieprzebranej i bezproblemowym dostępie do sakramentów - i _to_ nazywamy pustynią. :P Brawo my. 

sobota, 20 lutego 2021

szpaki przyleciały

 

i to są akurat _na pewno_ szpaki :)


To chyba zapowiada wczesną wiosnę...

Posprzątałam chałupę, poświętowałam nad sałatką i resztkami biednego biskupa :P , a potem złapałam aparat, różaniec i pobiegłam nad Wisłę. Wisła odmarzła, port jeszcze taje :), tylko przy brzegach zwały lodu i śnieg. 


A na lodzie mewy. Jakby ćwiczyły mi oko w odróżnianiu odcieni szarości. 



Na wodzie nurogęsi


Ewidentnie już się tłuką, nie wiem, o baby czy o terytoria.


Ten z rozdziawionym dzionem wygląda mi na młodego samczyka, ale mogę się mylić. 

W powietrzu gągoły

śmiesznie furkoczą w locie. 

Kormorany tam nie furkoczą, o nie.




śmieszne mają te godowe czubki

A potem pojawił się _on_. Wybaczcie, ale _on_ będzie miał wieeele zdjęć.











Czy ja śnię, czy zwariowałam, czy to... czy to może być bielik?

piątek, 19 lutego 2021

Droga krzyżowa ze zranionymi

 stąd: https://episkopat.pl/wspolnota-ze-zranionymi/

Materiały liturgiczne (propozycja ogłoszeń duszpasterskichmodlitwa wiernychkomentarzehomilia)
Koronka do Bożego Miłosierdzia :klik:
Różaniec

Wstęp

Do „wzięcia na siebie odpowiedzialności za ból naszych braci, zranionych na ciele i na duszy” wezwał nas papież Franciszek. Dzisiaj stajemy razem, ramię w ramię z osobami, które doświadczyły dramatu wykorzystania. „Jeśli w przeszłości sposobem reakcji mogło stać się zaniedbanie, to dzisiaj chcemy, aby solidarność, pojmowana w swym najgłębszym i wymagającym znaczeniu, stała się naszym sposobem tworzenia obecnej i przyszłej historii”[1].

Autorami rozważań dwóch stacji tej Drogi Krzyżowej są osoby, które doświadczyły dramatu wykorzystania seksualnego. Pozostałe stacje zostały przygotowane przez różne osoby i środowiska, które wspierają osoby pokrzywdzone. Przed poszczególnymi stacjami będziemy ich wymieniać.

Panie Jezu, daj nam głębokie zrozumienie prawdy, że w Twoim Kościele „gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki” (1 Kor 12,26). Towarzysząc Ci w tej Drodze Krzyżowej, chcemy uczyć się jak być wspólnotą ze Zranionymi.

 

Stacja I: Jezus na śmierć skazany

Rozważanie przygotowane przez pracownika sądu kościelnego:

Jakże trudno stoi się przed przesłuchującym, z sercem wypełnionym po brzegi emocjami, z umysłem, który w chwili próby przestaje być posłuszny!

W poszukiwaniu zrozumienia i ukojenia, wielu skrzywdzonych trafiło wpierw do uchodzących za pobożnych i rozumnych Kajfaszów. Ci jednak zamiast dramatu człowieka i Kościoła dostrzegli w dokonanej na dziecku krzywdzie zagrożenie dla swojej elitarnej grupy. Najlepiej było zatem uznać przestępstwo za nieprawdopodobne, zbagatelizować, ocenzurować i z oburzeniem odseparować się od problemu.

Kajfasz posyła wzgardzonego Jezusa do Piłata, który słyszał coś o sprawie i prezentuje chłodną ciekawość. Jest nadzieja, że Piłat będzie profesjonalny w swojej funkcji sędziego. Piłat jednakże pozwolił, by się nim posłużono i mając możliwość przywrócenia naruszonej działaniami Sanhedrynu sprawiedliwości, dał zgodę na to, by zwyciężyło bezprawie.

Gdy Piłat boi się rozeznać sprawę, ożywia się nieprzychylny tłum, który jeszcze niedawno śpiewał Jezusowi: „hosanna”. Podobnie dziś: szukająca sprawiedliwości osoba skrzywdzona w Kościele z chwilą ujawnienia przestępstwa nierzadko spotyka się z odrzuceniem przez tych, którzy byli jej sąsiadami, przyjaciółmi z grupy kościelnej, a nawet rodziną.

Za pychą Kajfasza, za intelektualnym wyrachowaniem Piłata, za podburzonym nienawiścią tłumem stał strach i lęk przed współodpowiedzialnością za prawdę.

Jezu, pomóż, abyśmy –  będąc sędziami codzienności i sędziami wielkich spraw – nie zdradzili nigdy człowieka i jego prawa do prawdy.

 

Stacja II: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Rozważanie przygotowane przez mężczyznę skrzywdzonego wykorzystaniem seksualnym w okresie małoletności:

Wzięcie krzyża to wzięcie na siebie ciężaru. Czy dobrowolne? Ten ciężar został na mnie nałożony siłą, brutalnie. Nie chciałem go, jednak zmuszony zostałem wziąć go na swój garb. Zaszczepił we mnie pustkę, która nie widzi dna smutku, odyńca samotności zadanego bólem, który ma początek i nie ma końca. Pragnę kochać i naturalnie być kochanym, lecz oprawca, który ten ciężar na mnie nałożył, ukradł mi możliwość odczuwania miłości. Jedyne, co odczuwam, to niekończący się nawrót tego, co robił. A Krzyż jest przecież drogą miłości. Trudem jest już samo zrozumienie sensu tego Krzyża, gdy nie widać nawet z oddali promieni miłości.

Jezu, najczulszy Synu Ojca, Ty wziąłeś swój krzyż dobrowolnie za każdego człowieka. A ja tak bardzo się lękam smutku i bólu. Droga Krzyżowa jest długa, każdy krok będzie przeszyty cierpieniem. Czymże jednak jest mały odcisk na naszej stopie, na który narzekamy? Proszę Cię, zejdź ze mną do piekieł, w które zostałem wprowadzony. A gdy już ze mną tam będziesz – proszę, nie odchodź.

 

Stacja III: Pierwszy upadek Pana Jezusa pod krzyżem

Rozważanie przygotowane przez diecezjalnego delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży:

Jezus chwieje się pod ciężarem, który nałożyli na Jego barki ludzie zaślepieni przez zło. Opuszczony przez przyjaciół, pogrążony w samotności i cierpieniu, doświadcza coraz większego poniżenia.

Na Drodze Krzyżowej nie dociera do Jezusa żadne ludzkie słowo otuchy, wsparcia. Jest co prawda wrażliwa obecność Maryi, są drobne gesty Weroniki i łzy nieznanych kobiet, ale nikt za Nim się nie wstawia, nikt nie krzyczy w Jego obronie.

Jezus jest zbyt słaby, nic nie znaczący. Na Jego sprawie nie da się zbić żadnego kapitału: ani politycznego, ani finansowego, ani medialnego. Stanowi jedynie problem, który narusza święty spokój.

Tym, co pomaga Jezusowi wstać, gdy ból otwartych ran wciska Go w ziemię; tym, co pomaga Mu iść do przodu, jest obietnica Boga: «Ty jesteś moim Synem, Umiłowanym».

Ludzkie gesty są ważne, nawet te nieco wymuszone, jak to ma miejsce w przypadku Szymona z Cyreny. Ale tym, co może człowieka rzeczywiście podnieść, co przywraca mu godność i wiarę w siebie, jest miłość Boga. Tylko ona jest czysta, bezinteresowna i do końca prawdziwa.

Módlmy się, aby osoby skrzywdzone przez duchownych i osoby konsekrowane, ale też wszyscy, których kiedykolwiek odarto z ludzkiej godności, usłyszeli w głębi swoich zranionych serc pełen słodyczy głos Boga: «Jesteś moja – jesteś mój! Nikt i nic nie może cię odłączyć od Mojej miłości» (por. Pnp 2,16; Rz 8,39). Módlmy się też za nas, byśmy mieli odwagę podnosić tych, których przytłacza krzyż bolesnych doświadczeń.

 

Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę

Rozważanie przygotowane przez psychologów z Jezuickiego Ośrodka Pomocy Psychologicznej i Duchowej „Źródło” w Gliwicach:

Obecność – najwyższy wyraz miłości. Jezu, dźwigając krzyż niosłeś nas z naszymi bólami. W naszym imieniu zniosłeś upokorzenie, odrzucenie i zdradę. Skrzywdzili Cię ci, którzy pierwsi powinni Cię bronić. Wobec przemocy i niesprawiedliwości stałeś się bezbronny jak najmniejsi spośród naszych braci i sióstr.

Kim jesteś, Matko, w tej – Twego Syna i naszej – drodze? Widzisz, co z nim zrobili ludzie, przeczuwasz, jak nieznośny dźwiga ciężar, nie odwracasz wzroku na widok okaleczonego Boga-Człowieka, przyjmujesz jęk boleści, współcierpisz z Nim.

Maryjo, wypraszaj nam serca wrażliwe na krzyk naszych skrzywdzonych braci i sióstr. Naucz nas cierpliwie towarzyszyć im w drodze do odzyskania wewnętrznego spokoju i poczucia osobistej godności. Niech nie zabraknie nam odwagi, by stanąć po ich stronie w zmaganiu o sprawiedliwość i przebaczenie sprawcom. Obyśmy potrafili jak Ty, Matko, hojnie ofiarować im naszą czułą obecność, uważność, współczucie.

 

Stacja V: Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi

Rozważanie przygotowane przez duszpasterza:

Jezus jest wyczerpany, Jego siły słabną. Żołnierze wywołują presję, by szedł szybciej i dał radę sam. Może krzyczeli: „Prędzej, weź się w garść, bo wszystko utrudniasz! Inni wiedzą, w jakim iść tempie”.  Tak, pozostali skazani maszerują szybciej, bo mają mniej ran… Nagle wyjątkowe spotkanie: Szymon z Cyreny, początkowo przymuszony, tworzy wspólnotę krzyża z Jezusem. Podobno chwilowa niechęć Cyrenejczyka przerodziła się w pełne zaangażowania współczucie – empatię, która pozwoliła przyjąć perspektywę zranionego.

Złamani nieraz ze wszystkich sił próbują iść sami. Słyszą setki razy: „Daj spokój, zostaw już to! Stań w końcu na nogi”. Może ciągle jeszcze nie rozumiesz, czym jest empatia, której uczy Ewangelia. Może trudno Ci być Szymonem i wejść w skórę skrzywdzonych. Zobacz w nich znieważone oblicze Jezusa, zobacz potrzebę nie tyle pouczeń, ile wspierającego ramienia.

Jezu, wraz z Szymonem dźwigający krzyż, daj nam uważne serce, które dostrzega realizm krzywdy, współodczuwa. Widzi Twoje rysy na twarzach skrzywdzonych.

 

Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi

Rozważanie przygotowane przez przedstawicieli Inicjatywy „Zranieni w Kościele”:

Nie krzyczy. Nie zastanawia się. Biegnie. Przeciska się przez tłum. Nie ma dla niej straży ani zakazów. Bo tam, gdzie cierpi człowiek – zakazy i granice nie powinny się liczyć.

Kiedy Weronika staje przed Jezusem, Ten jest już bardzo zmęczony. Zwraca ku niej swoją zmienioną cierpieniem twarz. Weronika wie, że ma mało czasu, strażnicy zaraz będą chcieli ją przegonić. Ściąga białą chustę z głowy i delikatne ociera twarz Jezusa – z krwi i potu, i śliny szyderców. Nie zważa na to, że krew i plwociny brudzą jej ręce i ubranie. Cała skupiona jest na tym, żeby to, co robi, jak najmniej bolało. W jej gestach jest uważność i czułość. Chciałaby jeszcze raz dotknąć twarzy Nauczyciela, ale on już przymuszony jest iść dalej. Zostaje sama z chustą, na której – zamiast plam z potu, krwi i śliny – widnieje twarz Zbawiciela.

Panie, pomóż każdemu z nas być wobec osoby skrzywdzonej zbrodnią wykorzystania seksualnego w Kościele, wobec każdego w ten sposób zranionego człowieka – jak Weronika wobec Jezusa. Dodaj nam uważności i odwagi, byśmy zawsze reagowali, kiedy komuś dzieje się ta straszna krzywda. I naucz nas, Panie, z delikatnością i wdzięcznością słuchać tych, którzy żyją z traumą wykorzystania seksualnego – pogłębianą jeszcze bardziej niedowierzaniem w to, czego doświadczyli oraz bagatelizowaniem ich ran.

 

Stacja VII: Drugi upadek pod krzyżem

Rozważanie przygotowane przez prawnika:

W tradycyjnie rozpisanej marszrucie Drogi Krzyżowej dojdziemy do momentu, gdy Pan Jezus upadnie po raz drugi i po raz trzeci, choć pewnie potknięć pod ciężarem krzyża było więcej. W obrazie trzykrotnego podnoszenia się z upadku przez Zbawiciela Kościół mówi nam o Jego niezmordowaniu w ratowaniu każdego z nas z otchłani grzechu – każdej otchłani i każdego grzechu. Chrystus uparcie podnosi się i za każdym razem podnosi każdego nas. W ten sposób przypomina grzesznikowi o jego godności. Nie zostawia go samego nawet w największej hańbie, jaką może przynieść grzech. Oferuje triumf miłosierdzia.

Trzeba jednak uświadomić sobie, że w tym epizodzie Drogi Krzyżowej upada Niewinny, a nie grzesznik. Upada ten, który dopiero sam z własnej woli obarczył się naszym cierpieniem, który dźwigał nasze boleści. Chrystus bierze ból skrzywdzonego człowieka na siebie i to przecież z jego powodu – a nie grzechu jako takiego – jako poraniony złem upada.

Podnosząc się, przywraca grzesznikowi godność. Jednak wpierw, upadając, towarzyszy tym, których godność została podeptana, utożsamiając się z nimi i niosąc im otuchę. Logika upadku jest jasna – wpierw troska o skrzywdzonych, potem ratunek dla grzesznika.

Wybacz, Panie, Kościołowi przypadki, w których tę prawidłowość odrzucono.

 

Stacja VIII: Jezus spotyka płaczące niewiasty

Rozważanie przygotowane przez grupę świeckich:

Kobiety jerozolimskie zapłakały nad cierpieniem Jezusa. Wzruszył je dobry Żyd, który mówił o sobie, że jest Bogiem, ale siadał do stołu z celnikami i grzesznikami. Nazywał się Królem, ale zawsze był z siostrami i braćmi swoimi najmniejszymi. A teraz – Niewinny – stał się Ofiarą i wiodą go na śmierć.

Ten obraz przypomina nam, że Ewangelia na pierwszym miejscu stawia skrzywdzonych. Dobra Nowina jest przede wszystkim opowieścią o słabych, poniżanych, obolałych, doświadczających zła. Jezus zawsze staje po ich stronie. Cały sens Jego nauki i Jego życia sprowadza się do „bycia ku bliźniemu”.

„A kto jest moim bliźnim?” – pytał uczony w prawie i to pytanie ciągle powraca w naszych ustach jako próba usprawiedliwienia obojętności. Naszymi bliźnimi są Ci, którym przetrąciliśmy życia, których sponiewieraliśmy, których tak bardzo zraniliśmy.

Dzisiaj Jezus spotyka płaczące ofiary. I – jak zawsze – trzyma je za rękę. Nie wylewajmy więc łez nad tymi, którzy krzywdzili słabych, silni mocą swojego stroju, pozycji społecznej czy wielowiekowej tradycji. Nie zasłaniajmy się ciągle skostniałym systemem, nie mówmy o wrogich atakach, nie pomstujmy na straszne czasy. Nie bądźmy jak suche drzewa – zapłaczmy raczej nad bezbronnymi, których skrzywdziliśmy.

Panie, Twoje spotkanie z płaczącymi kobietami dowodzi, że sama litość nie wystarczy.  Powinna być pierwszym krokiem na drodze do prawdy i zadośćuczynienia. Nikt bowiem nie przychodzi do Ciebie inaczej, jak poprzez miłosierdzie wobec tych, którzy się źle mają. 

 

Stacja IX: Trzeci upadek pod ciężarem krzyża

Rozważanie przygotowane przez Fundację Świętego Józefa i Biuro Delegata KEP:

Trzeci upadek przygniata do samej ziemi. Belka dźwiganego krzyża wrzyna się w ramię głęboko, aż do kości. Ta rana sprawiła Ci, Panie Jezu, ból i cierpienie większe niż wszystkie inne.

Osoby, które doświadczyły dramatu wykorzystania w środowisku kościelnym są niekiedy po ujawnieniu swej krzywdy odrzucone przez wspólnotę, uznane za wrogów Kościoła, nie otrzymują od przełożonych kościelnych należnego zrozumienia i wsparcia. W ich sercach pobrzmiewa: „Moja matka, Kościół, pozostawiła mnie samego w czasie bólu”[2]. Ta duchowa rana powoduje ogromne cierpienie, wywołuje smutek i łzy. Czasem ból staje się nie do zniesienia i odchodzą z Kościoła.

Chrystus odsłania przed nami ukrytą Ranę, która powstała na Jego ramieniu pod ciężarem krzyża, i wzywa: «Bądźcie naśladowcami Moimi – jeden drugiego brzemiona noście, i tak wypełnicie przykazanie Mojej Miłości» (por. 1 Kor 11,1;  Gal 6,2).

Panie Jezu, naucz nas być blisko osób zranionych, wspierać ich w niesieniu tego krzyża, który na ich barki włożył sprawca. Strzeż nas, byśmy jako wspólnota nie dodawali im cierpienia i nie oddalali od Ciebie. Tylko Ty możesz Krwią swoich Ran, mocą sakramentów sprawowanych w Kościele, uleczyć rany ich duszy.

 

Stacja X: Jezus z szat obnażony

Rozważanie przygotowane przez kuratora duchownych:

Oprawcy wykorzystali szaty Jezusa, by odrzeć Go z godności. Purpurowy płaszcz sprawił, że drwiny z „Króla żydowskiego” robiły jeszcze większe wrażenie. Być może w chwili zdejmowania tuniki i płaszcza Jezus przeżył fizyczny ból – materiał pewnie przylgnął do ran po biczowaniu, ale odarcie z szat bolało jeszcze w inny sposób. Jezus poczuł się całkowicie bezbronny, pozbawiony nawet tego ostatniego zabezpieczenia. Nie wiadomo, czy zauważył żołnierzy dzielących między siebie Jego szaty i losujących, kto weźmie tunikę. Jeżeli to dostrzegł, zrozumiał, że w ich oczach On sam nic nie znaczy, że w tej chwili większą wartość niż On ma dla nich Jego ubranie.

Pismo Święte, ukazując Bożą miłość, często używa obrazu Boga zakrywającego nagość człowieka i ogarniającego go płaszczem. Wyobraźmy sobie kogoś, kto rusza komuś na ratunek i znajduje go zziębniętego, pozbawionego ubrania. Pierwszą rzeczą, którą zrobi, jest zdjęcie własnego płaszcza czy kurtki i okrycie nim bliźniego.

Obraz, którego używa św. Paweł przemawia jeszcze bardziej. Apostoł mówi, byśmy „ubrali się w Pana Jezusa Chrystusa” (Rz 13,14). Chodzi o bardzo bliską więź z Jezusem, sprawiającą, że staje się On źródłem naszych uczuć i pragnień.

Módlmy się za cierpiących na skutek zranień ze strony tych, przy których mieli prawo czuć się bezpiecznie, by doświadczyli bliskiej obecności Boga i poczuli się okryci płaszczem Jego miłości.

 

Stacja XI: Jezus do krzyża przybity

Rozważanie przygotowane przez biskupa:

„Tam Go ukrzyżowali, a z Nim dwóch innych z jednej i z drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa” (J 19,18).

Zadziwiające jak skąpy jest w Ewangeliach opis ukrzyżowania Jezusa. Gdy św. Jan opowiada na przykład o Ostatniej Wieczerzy robi to szczegółowo, z detalami. Powoli, klatka po klatce, jak film na zwolnionych obrotach, przesuwa przed nami kolejne sekwencje z Wieczernika. A tu właściwie jedno zdanie. Takie ważne wydarzenie. Przełomowe. I jedno krótkie zdanie. Czemu?

Może dlatego, że cierpienie jest bardzo trudno opisać. Trudno się o nim mówi komuś drugiemu, zwłaszcza obcemu. Trudno się o nim mówi publicznie. Szczególnie o cierpieniu, które dotknęło sfer najintymniejszych, najbardziej osobistych. Trudno się mówi o tym, jak się samemu zostało wykorzystanym seksualnie w dzieciństwie albo wczesnej młodości. I to przez księdza! Zaufanego! Jak się zostało zniszczonym. Potraktowanym jak bezwartościowa rzecz. Jak nic…

Każde wspomnienie, a tym bardziej każde wypowiedziane słowo boli, parzy jak ogień. Jest jak wiertło wbijające się w miękki metal albo jak gwóźdź wchodzący w żywe ciało. Rozszarpuje. Niby minęło, ale nie minęło. Cierpienie nie minęło! Jest!

Ukrzyżowany Panie Jezu, daj nam delikatną, wrażliwą i czułą miłość, która będzie umiała zbudować wspólnotę ze zranionymi na ich warunkach. Daj tę łaskę szczególnie nam: biskupom i kościelnym przełożonym. Byśmy umieli cierpliwie wysłuchać każdego skrzywdzonego i nie zmarnowali żadnego usłyszanego słowa.

 

Stacja XII: Jezus umiera na krzyżu

Rozważanie przygotowane przez kobietę skrzywdzoną wykorzystaniem seksualnym w okresie małoletności:

Jezus modli się Psalmem: „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?” Przyjmuje na siebie całe cierpienie ludu Izraela, całej cierpiącej ludzkości i sprawia, że Bóg staje się obecny w każdym miejscu, gdzie wydaje się całkowicie wyrugowany i nieobecny.

Papież Franciszek w jednej ze swoich homilii mówił: „Dziś serce Kościoła patrzy w oczy Jezusa w tych chłopcach i dziewczynkach i chce płakać. Prosi o łaskę płaczu w obliczu tych nikczemnych nadużyć seksualnych w stosunku do nieletnich. Czynów, które pozostawiły wam blizny na całe życie. Prośmy o tę łaskę razem z łaską zadośćuczynienia.”

Stając pod krzyżem Pana Jezusa nie możemy być Kościołem, który nie płacze w obliczu tych dramatów swoich dzieci. Nigdy do tych dramatów nie możemy się przyzwyczaić. Chcemy płakać, aby społeczeństwo stawało się coraz bardziej matczyne. Pewne realia życia można zobaczyć jedynie oczami obmytymi przez łzy.

Panie Jezu, daj nam zdolność wylewania łez z powodu cierpienia innych osób. Spraw, aby w pobliżu człowieka cierpiącego zawsze znalazła się wspólnota chrześcijańska sprawiająca, by słowa: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni”, wybrzmiały poprzez czułe gesty, życzliwe słowa i pomocne uczynki.

 

Stacja XIII: Jezus z krzyża zdjęty

Rozważanie przygotowane przez Centrum Ochrony Dziecka:

Scena zdjęcia ciała Pańskiego z krzyża przeszła do kanonu sztuki i pod nazwą „pietà” – niezmiennie woła o „zmiłowanie”. Matka obejmuje martwe ciało swojego Syna. W tej scenie Matka jest najprawdziwszą ikoną Kościoła, przypomina Ludowi Bożemu każdego czasu, że jego najgłębszą istotą jest współczucie i czułość dla wszystkich „maluczkich”, z którymi Syn się utożsamił.

Co czułaś Matko, gdy na Twoje ręce złożono ciało martwego  Syna? Gdy mordowano Twojego Syna jak złoczyńcę, On zostawił Ci tych wszystkich, z którymi się utożsamił. Włączył Cię w dzieło Jego miłości do cierpiących, ubogich, odartych z godności, krzywdzonych, aby Kościół nie tylko miał w Tobie matkę, ale aby sam był matką dla wszystkich braci i sióstr Jezusa, zwłaszcza tych najsłabszych i najmniejszych.

Ty, Matko, trzymająca martwe ciało Jezusa zdjęte z krzyża, znasz wiele dzieci i nastolatków, którzy doznali krzywdy w delikatnej sferze seksualności od osób, którym ufali we wspólnocie Kościoła, w której przestali czuć się bezpiecznie. Ty wiesz, ilu skrzywdzonych nie znalazło zrozumienia nawet w domu i przez lata żyli lub wciąż żyją w kompletnym osamotnieniu ze skutkami, z którymi często sobie nie radzą. Odchodzą z Kościoła, który dla nich stał się miejscem krzywdzenia. Ty znasz męczące ich poczucie winy i wstydu, których my nie rozumiemy.

Maryjo, Matko Jezusa! Zdjęto z krzyża twego Syna, którego nie byłaś zdolna ochronić przed brutalnością innych ludzi. Znasz ból matek i ojców, którzy odkrywają, że nie potrafili zapobiec krzywdzeniu swoich dzieci. Ucz jak podejść do osoby skrzywdzonej i jej historii, jak ją przyjąć bez utraty wiary. Tak jak Ty nie zwątpiłaś, gdy oddano Ci zdjętego z krzyża Syna.

 

Stacja XIV: Jezus do grobu złożony

Rozważanie przygotowane przez przedstawicieli Regionalnego Punktu Konsultacyjnego dla Osób Zranionych w Kościele z siedzibą w Poznaniu:

„A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają” (Hbr 5,9).

Wydanego w ręce ludzi Jezusa dotykają teraz inne dłonie. Już nie te, które brutalnie i bez skrupułów odzierały z godności, zadawały ból, pustoszyły i wykradały. Te inne dłonie najpierw z odwagą otwierają różnorakie drzwi prowadzące do Piłata, by odzyskać ciało udręczonego Pana; by odzyskać ten największy skarb, który trzeba zdjąć z krzyża i uczcić. Te inne dłonie teraz obmywają, oczyszczają, balsamują, okrywają, nie lekceważą żadnej rany, nie spieszą się, są cierpliwe i uważne.

Nowy grób, w którym nikt jeszcze nie był pochowany, czeka na Pana historii, na Pana wszystkich historii ludzkich. Grób, poprzez który sam Bóg zechciał być we wspólnocie z nami – poranionymi i doświadczającymi niemocy – jest otwarty.

Józefie z Arymatei i Nikodemie, razem dotykaliście Jego ran. Rozumieliście jeszcze więcej niż ci, którzy byli z Nim na co dzień… Nie spaliście snem śmierci. W Jego śmierci zaczęło się wasze nowe życie. Nadszedł czas nazywany „odtąd” – odtąd zaczyna się powstawanie do życia!

 

_______________

[1] Papież Franciszek, List do Ludu Bożego, 2.

[2] Słowa ofiary wykorzystania podczas szczytu w Watykanie (luty 2019).

tak, Izajasz miał rację

jak ptaki latające tak Pan Zastępów Ochronił Jeruzalem, Obronił, Ocalił, Oszczędził i Wyzwolił... a że ja ledwie żyję w tej walce :P, to już kompletnie nieważne. DZIĘKUJĘ. Zaraz zacznie działać tabletka przeciwbólowa, wyciągnę książeczkę do nabożeństwa, znajdę rozdział: modlitwy dziękczynne i przeczytam wszystkie :). 

Wrzucę Wam tu tylko zdjęcia przybornika na rzeczy do szycia - :) możecie podziwiać, a ja w tym czasie będę ODDYCHAĆ :P. 

Pusty od środka:


Pusty od wierzchu i spodu:


Na spodzie jest kieszonka

a na wierzchu poduszeczka do igieł

a tu pełny:




Okulary też się mieszczą. :)


czwartek, 18 lutego 2021

jak to zrobić

 żeby napisać tego posta i nie pomarudzić, hm?

Fakty: wyjazd z mamą do Lbl do lekarza, nawet taksówką, jest męczący i wymaga wiele sił, cierpliwości i zdolności robienia kilku rzeczy naraz... Mam tylko nadzieję, że już idzie wiosna, że następnym razem nie będzie trzeba zawijać się w aż tyle ciuchów, czekać godzinę pod przychodnią w - jakby nie patrzeć - minusowych temperaturach i przeskakiwać przez kałuże śniegowego błota. Że mamie nie zechce się pić, a ja dopilnuję zakręcenia butelki, nie zaleję siatki i nie zamoczę taksówkowego siedzenia - nie, to niemożliwe :P. Tak czy siak, ja mam dość i mama też chyba padła. Zaraz sprawdzę, co u niej...

A poza tym, no poza tym po prostu boję się jutra. Szczęśliwy człowiek, który ufa Panu, ok. Ja Ci jeszcze ten jeden raz ufam. Ale oświadczam tu i teraz przed całym internetem, wszystkimi świętymi i aniołami: jeśli nie Dotrzymasz Słowa (choćby dzisiejszego, że jeśli będę przestrzegać przykazań, to Będziesz mnie Chronił) - jeśli nie Dotrzymasz, to Będziesz mnie przynajmniej Reanimował (a może i Wskrzeszał). Zobacz, naprawdę nie mam już sił. Ile można walczyć i wiecznie przegrywać? Chcę tu napisać jutro: chwała Bogu Jedynemu, który Czyni wielkie rzeczy - nawet jeśli w życiu wszystkich innych te wielkie rzeczy są normą, otrzymywaną tak ot, bez jednej prośby. Chcę tu napisać jutro: tak, Izajasz miał rację, jak ptaki latające, jak orły Gondoru, tak Pan Zastępów Ochronił Jeruzalem, Obronił, Ocalił, Oszczędził i Wyzwolił... I że właśnie jutro. w _ten_ dzień. Gdybyś jutro, akurat jutro, Stanął po ich stronie, jakże gorzkie by to było, Rozumiesz?
Błagam, nie Rób mi tego. 
Tia wiem, nikt mi tego nie wytłumaczy...


Z podartych już na amen spodni z czarnego sztruksu, pudełka po walentykowych rafaello z zeszłego roku :P i paru trinketów (jak powiedzieliby Anglicy) czy może dupereli (jak powiedziałby Polak) może powstanie pojemnik na rzeczy do szycia.