niedziela, 31 października 2021

po zmianie czasu

 nie mam pojęcia, czy już powinnam być głodna albo czy już powinno chcieć mi się spać :P. 

Wzięłam mamę na spacer. Ustrzeliłam dzięcioła zielonego


i sójkę. 


Nurogęsi jak wcielenia spokoju :)


Poza tym Wisła pusta.


Poza tym instaluję łindołsa jedenastkę jakoś od ponad godziny. Bez powodzenia.

53.

sobota, 30 października 2021

chyba dałam radę :)

 w ramach preludium do Wszystkich Świętych objechaliśmy dziś zaprzyjaźnione cmentarze


znaleźliśmy wszystkie groby, które chcieliśmy znaleźć, spotkaliśmy przy okazji wujka z Hrubieszowa, którego w życiu nie widzieliśmy (ani on nas) - był postacią legendarną całkowicie. 


A po powrocie trzeba było zrobić obiad, potem pranie, a potem jak zwykle zabrakło mi dnia... Dziś z racji przestawienia czasu doba o godzinę dłuższa, ale ja chyba po prostu padnę i tą dodatkową godzinę prześpię :P. 

52.

piątek, 29 października 2021

dopełznąć i paść

 jakoś tak się teraz czuję. Ostatkiem sił dopełznąć i paść, niech się film urwie albo cokolwiek, byleby święty spokój. :P Tymczasem jutro od rana tango. Przyjedzie brat, objedziemy cmentarze. Się zejdzie. 

Tiechnika znowu mnie przerasta, tym razem mam jakiś durny problem z smsami, wysyłam, a nie dochodzą. Jak telefon miał dwie funkcje, to wszystko działało. Teraz ma pierdylion funkcji, a nie działa nic. :P 

Nie dopilnowałam słońca :P znaczy zdjęcia ze słońca słoika z rojnikami i zdaje się, że rojniki mi się ugotowały. Wniosek: cokolwiek sadzisz w słoikach, nie ma prawa stać ani przez chwilę na słońcu. Postaw tam, gdzie słońca nie ma. Wcale. 

A pogoda jak na ostatnie dni października przeurocza. 

A kowid szaleje, dziś dostałam wiadomość o pogrzebie znajomego... był w szpitalu, nie przeżył.  A w szpitalach nie ma już u nas miejsc. Połowa szkół zamknięta. Ale nie, żadnych restrykcji, tylko mandaty za brak maseczek. No w sumie na czymś zarobić trzeba. I ciekawa jestem, kto jutro na cmentarzu będzie stał i taksował za odsłonięcie nosa. 

W sumie to może by miało sens. Nie przestrzegasz zasad ostrożności, to musisz wpłacić na własne wypominki :P. 

51.

czwartek, 28 października 2021

jaki jestem śliczny krokus

 



prawda?

Po pracy wzięłam mamę na ogród. Ona grabiła liście, ja wycinałam chabazie, posadziłam cebulki, zaczęłam przekopywać pierwszą grządkę. A krokusy kwitły. To się nazywa sprawiedliwy podział obowiązków. 

Mama staje na rzęsach, bo w sobotę ma przyjechać brat. Po prostu szaleństwo :) - sprzątanie, ciasta, obiad. Dziś dzielnie starałam się ignorować wszystkie jej czepiania się, ale już widzę, że ma fazę i zastanawiam się, kiedy nie zdzierżę. Kupiłam róże na cmentarz, jasnoróżowe. Komentarz? Takie wyblakłe. Wieczorem robiłam szarlotkę. Na podstawie oblizywania niedomytych garów w zlewie mama orzekła, że kwaśna i gumowa. :P Upiekłam, wystudziłam. Kroję. Daj spróbować, mówi mama. OK, ale pod warunkiem, że przestaniesz się czepiać. Okazało się, że ani gumowa, ani kwaśna :P. 

I tak co krok. Zaczynam już myśleć, że moje apergery szkolne robią mi trochę praktyki do obsługi mojej własnej mamy. Pod względem rozciągania cierpliwości w nieskończoność. No ale wracam z tej pracy, już mi się płakać chce, i co? I na progu słyszę: róże do dupy, szarlotka do dupy, a pierogi na obiad dla brata się nie nadają, mięso musi być. 

Wiesz, naprawdę mam dość. Potrzebuję, Żebyś chociaż Ty mnie Kochał, marzę, że kiedyś mnie Przytulisz i wiem, że nigdy. Że najwyżej będę stała w tłumie i śpiewała pieśni, o ile mnie za to moje śpiewanie nie wyrzucą z rzeczonego tłumu. I czy Twoja Matka też się tak upierdliwie do wszystkiego czepia? 

Widziałam dziś wypadek, koszmarny. Czarny mercedes walnął w jakiś srebrny samochód, tak potłuczony, że marki nie dało się rozpoznać, ale równie luksusiasty. Nie wiem czemu ze strachem pomyślałam o M. Tia, on  ostatnio czarną audicą jeździł, wiem. I pewnie jest daleko stąd. Ale. Jeśli się rozwali czy cokolwiek mu, zanim uporządkuje swoje sprawy, to przerąbane. 

50.

środa, 27 października 2021

znowu mi brakuje doby

 chciałabym nie musieć spać, jeść, odpoczywać, może by wtedy było ze mnie co dobrego. Może by opłacało Ci się mnie Stwarzać nawet. A tak?

Nie ogarniam połowy tego, co chciałabym ogarnąć, nie zdążam z połową tego, z czym chciałabym zdążyć. W szkole kolejna awantura z moim aspergerem. Nie wiem, z jednej strony system, który nie uznawał istnienia dysfunkcji nie był dobry. Z drugiej strony nadopiekuńczy system, jaki mamy teraz, zaowocował tym, że taki Kleofas czy Hieronim odmawiają samodzielnej pracy i reagują wyciem poproszeni, żeby zrobili cokolwiek samodzielnie. Bo zawsze od przedszkola stała nad nim pani asystentka i pokazywała palcem. No wiem, że to wycie nie jest skierowane przeciwko mnie osobiście, raczej przeciwko życiu :P. Ale to nie ja wymyślałam aspergerów, naprawdę. Gdybym to ja wymyślała świat, aspergerów by nie było. 

W domu z miłych rzeczy sikorki w karmniku, no.


Na razie same bogatki.
No, i ciasto.



Jako że idzie Wszystkich Świętych i jako że mam zaległe ciasto w robocie, jeszcze urodzinowe, dziś upiekłam ciastka francuskie z różą i spód biszkoptowy do szarlotki. Może uda mi się ją skończyć jutro. 

Jeszcze przygotuj klasówkę, dostosuj dla aspergera (i tak będzie wył i nic nie napisze, bo nikt mu nie pokaże palcem co i gdzie, tak?). Przyniosłam dziś kilka prac do sprawdzenia, ale naprawdę nie mam siły nad nimi siąść... mam już tak cholernie dosyć tej cholernej roboty, że gdyby nie konsekwencje prawne, też bym wrzeszczała i rzucała rzeczami o podłogę. Tyle, że mi się to raczej nie opłaca. Lepiej się modlić o jak najrychlejszą emeryturę - albo o rychłe zejście na kowida...

Tymczasem mimo zapewnień wszystkich ministrów naraz, że nic się nie dzieje i nic nie trzeba robić, no może zakładać jednak te maseczki, liczba zakażeń znowu przekroczyła 8 tysięcy, a liczba zgonów setkę. Lubelskie, oczywiście, nie schodzi z podium. KUL podobno przeszedł na zdalne (ciekawe, co powie ministrowi). W szkołach jeden totalny bajzel. Połowa klas na kwarantannach, nauczyciele sami nie wiedzą, kto jest, kogo nie ma, kto już powinien być, a kto jeszcze nie. 4B wraca jutro, a 1C pojutrze, czy na odwrót? :P Desdemona to się szczepiła i powinna być na lekcjach, czy może się nie szczepiła i ma być na zdalnym? I że w sumie to nikt nie ma prawa tego wiedzieć, bo to są dane osobowe. A internetu w szkole i tak nie ma, więc kto by się Desdemoną i jej zdalnym przejmował... 

Jak zaczynałam pracę, to poniekąd zdawałam sobie sprawę, że szkoła i system oświaty nieco przypominają dom wariatów, ale na takie warunki pracy się nie umawialiśmy. JA CHCĘ NA EMERYTURĘ. Ja chcę. Ja proszę. 

49.

wtorek, 26 października 2021

wracając do tematu zbierania kamieni

 to jeszcze sporo mi brakuje.



Trzeba pokryć cale dno, najlepiej dwuwarstwowo. Potem nasypać warstwę przepuszczalnej ziemi piaszczystej, na wierzch żyznej kompostowej, a potem sadzić paprotki. Tak wygląda koncepcja na ten słoik. Dwie niewielkie różne paprocie i hedera czyli bluszcz, a na górze może jakiś kijek z porostami? Szyszka wypadła z planów i już jej nie ma :).

Już mi się marzy kolejny słoik, pisałam o tym gdzieś niżej, z kilkoma małymi kaktusami. W utrzymaniu powinien być łatwy, problem polega na zdobyciu sadzonek. Nie bardzo mi się opłaca kupować za grube pieniądze trzy kaktusy i odrywać od nich po jednym kawałku, żeby go zakorzenić w słoiku. Kiedyś każdy znajomy miał na parapecie kwiatki, w tym chociaż jednego kaktusa. Dziś kwiatki w domu w ogóle rzadko kto ma. Kaktusy były w szkołach, w urzędach, w różnych takich miejscach, gdzie (legalnie lub nie) można było sobie zaszczepkę uszczknąć bez większego trudu. Teraz królują plastikowe palmy albo inne wątpliwe dekoracje. Więc kaktusów trzeba będzie trochę poszukać. Bo w odróżnieniu od paproci w lesie dziko nie rosną. 

No i może dojdzie nawet do trzeciego słoika, w którym chciałabym posadzić mirt. Może w większej wilgotności szklarniowego powietrza przeżyje, bo te, które miałam, wszystkie niestety zdechły. Nie wytrzymują blokowej zimy i centralnego. 

Tyle z zielonego frontu. Z aktualności... coraz trudniej rano obudzić się o zwykłej porze i wstać. Trochę ułatwiają kręcące się rano przy śniadaniu sikorki, ale ostatnio jestem na tyle spóźniona, że nie mam czasu pyknąć im zdjęcia nawet. Kolejna nauczycielka na zwolnieniu, plan poprzestawiany, czyli moje życie znowu stoi na głowie :P, więc nie lubię tak i gubię się na każdym kroku. Tradycyjnie już na nic nie starcza mi czasu. Większość pochlania praca i podstawowe potrzeby egzystencjalne: kupić jedzenie, ugotować jedzenie, zjeść. I nagle okazuje się, że już po 22.00. 

48.

poniedziałek, 25 października 2021

aaa-a, pora spać

 mruczy kotek z pluszu,
pracowity miałem dzień,
nie myję dziś uszu :).

Tak mi się przypomniało z przedszkola. A dzień i owszem. Jeszcze w łóżku odebrałam wiadomość, że moja paczka idzie. Zdążyłam jeszcze odmówić poranny brewiarz, i jeszcze przed kawą odebrałam paczkę. Drugą z dwóch.


Śniadanie, kawa, praca. Po pracy biegiem na obiad i na konferencję internetową o maturze 2023. Zdążyłam jeszcze tylko posadzić zimowity do doniczek, bo już bardzo rosły. A na ogród w najbliższych dniach nie dojdę. Czekając na rozpoczęcie konferencji (nieco opóźnione), a potem na zakończenie podziękowań wstępnych, wyprasowałam jeszcze kilka maseczek... mama twierdzi, że nie wymieni starych maseczek na nowe, bo stare są sprane i mają rozciągnięte gumki, i w związku z tym łatwiej się przez nie oddycha :P. 


O konferencji nie będę pisać, bo nie chcę przed emeryturą wylądować w sądzie za zniesławienie i/lub obrazę urzędnika państwowego. :P Tyle, że oficjalnie powiedzieli, że podstawę będzie się zdawać od 30%, a rozszerzenie będzie miało określony próg dopiero w 2025. I ten próg wystarczy pokonać w jednym z przedmiotów zadeklarowanych na rozszerzenia, dowolnym z nich. Reszty na rozszerzeniu można nie zdać.

W międzyczasie telefon, że zmiana planu na resztę tygodnia, bo któryś nauczyciel zachorował. Mozolne przygotowania lekcji na jutro, a potem klasówki na pojutrze (ale klasówka ledwie zaczęta, więc nie ma sensu się włamywać na mój twardy dysk). I nagle wieczór, i jak zwykle pompejanka w lesie, i nie mam na nic siły, nawet na umycie uszu, jak kotek z kołysanki. 

A socjodebil dziś wymyślił, że pewnie będzie miło, jak wejdzie w ludzką relację z osobą świadczącą działalność usługowo-handlową, czyli że po prostu podziękuje za obsługę po dokonaniu zakupów i wyrazi zadowolenie z jakości. Pudło. :P Zapamiętać: sprzedawcy nie oczekują informacji zwrotnej na temat jakości obsługi i sprzedawanych dóbr, nawet jeśli jest to informacja pozytywna :P. 
Czasem myślę, że jak ktoś do nas mówi, to z góry nastawiamy się, że dostaniemy opindol, więc wolimy, żeby nie mówił, poszedł sobie w cholerę i dał spokój, skoro tylko uczciwie zapłaci...

47.

niedziela, 24 października 2021

jak pomyślała,

 tak zrobiła. Karmnik (umieszczony w klatce, by kawki go nie rabowały) zawisł na balkonowej barierce. Dni są ciepłe, noce mroźne, poranki baaaardzo niemiłe. Ptasia stołówka będzie więc oferować na razie wysokokaloryczne śniadanka.


Oprócz sikorek całymi stadami latają szpaki. Chyba już zbierają się do odlotu.



Chwilami siadają na czubkach drzew i udają liście. Na drzewach iglastych im średnio wychodzi.


Dziś nad Wisłą nie było ani jednej czapli, był za to nawal nurogęsi.



Nie wiem czy widać, ale na zdjęciu wyżej są nurogęsi z łebkami brązowymi, czyli samiczki, z czarnymi, czyli samczyki, i jeden jest z szarą główką, bodaj młody samczyk.

Były też wielkie mewy srebrzyste


zajęte konsumpcją jakiejś biednej ryby, bodaj zakłutej przez czaplę.


Był i kwiczoł-zakapior (nic nie poradzę, ale wyraz twarzy hm wyraz dzioba? kwiczołów kojarzy mi się z ciemnymi sprawkami).



I na koniec mały test na spostrzegawczość.


A ja myślałam, że rudziki już dawno odleciały?



Do dzisiejszej ewangelii dołożyło mi 1Krl3,5. Proś o to, co mam ci dać, ładnie. Co chcesz, żebym ci uczynił, tia? Nie, nie proszę o  zgubę moich nieprzyjaciół, ani o bogactwo, ani o długie życie. Więc? :strzyżenie uszami: :oczy kotka ze szreka:
Więc???

46.

sobota, 23 października 2021

jesień?


lato?


wiosna?


czy może Boże Narodzenie? :P


Wszystko naraz. :)))

Wyskoczyłam na ogród, posadziłam pierwszą paczkę cebulek, marząc, że wzejdą i zakwitną. Druga paczka "zmieniła status na wysłane", więc może koło środy dojdzie... zamawiane tego samego dnia. No comment. Na ogrodzie najadłam się jeszcze, i to  całkiem sporo, jesiennych malin... wycinam chabazie, marcinki w tym roku złapał grzyb, marnie kwitną. Łzawica zaowocowała w tym roku, jak dotąd, czterema koralikami. OK, pewnie Uważasz, że nie będą mi potrzebne...

Zwinęłam z balkonu kwiatki z barierki. Ptaki mają ustawioną wodę do picia i przylatują, zupełnie się nie przejmując moją obecnością na balkonie. Sierpówka gotowa była mnie zadeptać. Sikorki też przylatują, upominają się chyba już o karmnik :). Przygaduję im, że leniwe, że jeszcze mają masę żarcia w naturze, że nie było mrozów - no ale faktycznie, owady się pewnie już pochowały, trzeba będzie pomyśleć i o karmniku. 

Z innych takich: upiekłam dla odmiany na obiad dynię makaronową - do tej pory piekłam cukinię albo hokkaido. Jest mniej mączysta niż hokkaido i mniej słodka, a z dipem serkowym bardzo smaczna. Polecam. Mam w planach spróbować jeszcze dyni piżmowej. 

Oglądam aparaty fotograficzne, ale porządny bezlusterkowiec plus dwa obiektywy to wydatek minimum 4-5 tysięcy... Dobra. Teraz kawałek pompejanki, potem do mamy, skończyć szycie maseczek bezwzorowych, wieczorem kawałek doktoratu i tyle na dziś. 

45.

piątek, 22 października 2021

bądź jak pingwin

 zbieraj kamienie :)



Tia, zawsze można kupić paczkę żwirku do akwarium. Ale nawet pingwiny wiedzą, że zbieranie kamieni jest lepsze. I że dopiero na zdjęciach widać, jaki ten słoik jest krzywy. Nie zdziwiłabym się, gdyby pochodził z jakiejś lokalnej huty szklanej i był robiony hm ręcznie. Podejrzewam, że w naszej piwnicy znalazł się po przeprowadzce babci spod Chełma... 

Mam zamiar uratować ten słoik i dać mu drugie życie jako miniszklarnia. Zawsze chciałam pracować w szklarni, tak? To teraz będę pracować poza szklarnią :). 

44.

czwartek, 21 października 2021

odbija mi

 nie wiem, pogoda, hormony, ciemność za oknem czy kombinacja powyższych. Plus ten głupi telefon, którego ciągle nie potrafię opanować. Włącza mi się nie wiem co, nie potrafię tego wyłączyć. Ja bym chciała mieć telefon z dwoma funkcjami: połączenia telefoniczne i smsy bez obrazków. Po co mi więcej? Cała reszta tylko utrudnia funkcjonowanie.

Nie wiem, ze zmęczenia, ze złości, bez żadnego racjonalnego powodu stanęłam w końcu na środku dywanu i zaczęłam w głos ryczeć. Idiotka. 

Wiesz, zdumiewa mnie, ile czasu można bawić się technologią. Patrzę na tych ludzi wszelkiej maści i wieku, i jestem w szoku głębokim: oni bez przerwy siedzą w tych telefonach - już pomijając, że oni to potrafią chyba - no ale po co? Ja do telefonu zaglądam jak muszę i częściej niż rzadziej zaglądanie kończy się serią niecenzuralnych słów na temat nowoczesnych technologii. Laptop to narzędzie pracy, które muszę opanować, bo muszę. Poza tym szkoda czasu na pykanie po klawiaturkach. 

43.

środa, 20 października 2021

siedzę na konferencji online :)

 i chyba mi się udało zapisać na drugą też online jednak. Czyli jest nadzieja, że z wolna wspomniane wczoraj zawirowania zaczynają się uspokajać. Chyba.

Odebrałam pierwszą paczkę z cebulkami. 


O drugiej na razie nic mi nie wiadomo, mam nadzieję, że idzie. Druga będzie mniejsza. 

Wygrzebałam w piwnicy słój na ogród w słoiku. Taki porządny, duży.


Chyba potrzebuję zająć się czymś innym niż praca i dom, no. Bo po prostu. Więc będę nasypywać ziemię przez lejek i sadzić roślinki przy pomocy patyczków, i być może nawet włożę do środka jakąś szyszkę, a co. 

Dzisiejszy dzień w pracy mnie wypompował... Swoją drogą, zdumiewające, jak dziecinni są moi licealiści. Ich problemy hm socjalne, dotyczące kontaktów społecznych, w moim pokoleniu dotyczyły dzieci 12-13 letnich, najwyżej. Teraz siedemnastolatka robi aferę, bo ją koleżanka obgaduje :P. I w zasadzie to powinnam mieć całą sprawę głęboko w, i wiem, za bardzo się przejmuję. Sprawy uczniów są sprawami uczniów, nigdy w życiu żaden nauczyciel nie przejmował się fochami dwunastoletnich pannic, które nafoszyły się jedna na drugą bez poważnego powodu. Tym mniej gdy foszą się poważne siedemnastoletnie panie. :P No ale mi to przeszkadza na lekcji, no. 

I wiem, głupia jestem. Stara a głupia. Młody nauczyciel frustruje się w pracy, bo sobie nie radzi. Stary... chciałby być zbawicielem świata, a przynajmniej swojej szkoły? Swoją drogą, kusi taka utopijna wizja: _moje_ dzieci powinny być dojrzałe, mądre, odpowiedzialne, zrównoważone. Jeśli nie są, to mnie frustruje :P. Nadęta egoistka :P, jak zwykle. 

...jakaż nudna ta konferencja... 

Powinnam siedzieć i układać sprawdzian, wiem. I znowu. Nauczyciel, który ma w, ściągnąłby gotowca z sieci, uczniowie ściągnęliby z sieci gotowce odpowiedzi, stopnie byłyby dobre i wszyscy byliby szczęśliwi, nie? 

42.

wtorek, 19 października 2021

drobne zawirowania

 czyli znowu totalnie brakuje mi doby. Działam już kilka razy wolniej, podobnie jak mój ostatni cykl hormonalny. Oby ostatni. 

W tym tygodniu wczoraj zaliczałam zakupy na cały tydzień, dziś robiłam warzywa do zup na zimę, jutro mam konferencję online o maturze, w międzyczasie przygotowuj lekcje, sprawdzaj prace, aktualizuj stronę szkoły, szyj maseczki, sprawdzaj doktoraty, takie tam. Stos płótna bawełnianego jakoś sam nie chce się zorganizować w maseczki, co by podważało teorię o samoczynnym i bezprzyczynowym zorganizowaniu się wszechświata z bezładu. No ok, organizowanie się wszechświata trwało trochę dłużej niby, ale też maseczka jest trochę mniej skomplikowana niż wszechświat? Tymczasem płótno leży na bezładnym stosie i nic. Ani śladu, ani znaku, żeby się cokolwiek chciało samoczynnie zorganizować, no. 

Warzywa kroję robotem i mieszam z solą, usiłując nie zwracać uwagi na różne dziwne pomysły mamy, z którą rozmawiałam dziś jak prosię z gęsią. Wyciągam robota, oglądam wszystkie dostępne komponenty i mówię na przykład: cebulę i pomidory kroję nożem, a włoszczyznę zetrę na tarce... Mama, przekonana, że mówię o krojeniu ręcznym nożem i tarciu na ręcznej tarce, zaczyna się kłócić, że żadnym nożem, na żadnej tarce, bo robot jest :P. Wytłumaczenie jej, że nóż i tarka są częściami robota, zajmuje tylko nieco mniej czasu niż wymieniona wyżej organizacja wszechświata :P. No nic. Kłócąc się o sprzęt kuchenny odważam odpowiednie ilości składników, ustawiam wszystko na stole i na blacie kuchennym, ledwie się odwróciłam, a moja starannie odważona sól wylądowała z powrotem w kuchennej szafce... i tak to. 

Z innych ciekawostek, szefowa przysłała mi zawiadomienie o szkoleniu, które ma się odbyć w kolejnym tygodniu, z udziałem jakichś sław i autorytetów, dwutorowo, chyba jednocześnie stacjonarnie w Lbl i online. Do Lbl może przyjechać 50 osób z całego województwa, wpuszczają tylko zaszczepionych lub ozdrowieńców, innych nie. Reszta ma łączyć się online. Klikam na link "rejestracja", naiwnie sądząc, że potem otworzy mi się jakieś okno wyboru sposobu uczestnictwa albo coś. Niestety, strona internetowa instytucji organizującej takich bajerów nie przewiduje... wysyłam maila z pytaniem, czy dobrze się zarejestrowałam, jeśli chcę uczestniczyć online, a jeśli źle, to co mam teraz robić. Jeden wielki bałagan.

Ponadto nie ogarniam maili informujących mnie o stanie zamówienia moich cebulek lilii i innego cebulkowego drobiazgu, które zamówiłam w łikend. Naprawdę, ja się nie nadaję do tego świata. Zaraz muszę dziennik elektroniczny odpalić, laptopa naładować na jutro, o, telefon też... dziś w szkole próbowałam ukraść szkolne wifi na swój prywatny telefon, ale żeby z niego korzystać, muszę stać obok rutera na korytarzu :P. 

41.

poniedziałek, 18 października 2021

o szlumbergerach, kowidzie i śniadaniówce z zimorodkiem

 To, co teraz botanicy najczęściej nazywają szlubergerą, za mojego szczenięctwa nazywało się zygokaktus, a jeszcze wcześniej epifyllum. A u nas na wsi wołali na to listopadek, grudnik albo kaktus bożonarodzeniowy. Wisiało toto u sufitu przy nieszczelnym drewnianym oknie - tak nieszczelnym, że którejś zimy nieszczęśliwie przemarzło. Ale kwitło na zawołanie, co roku. I na różowo. 

Tu wyżej stara odmiana, taka jak u babci, różowoczerwona. Pędy miały okrągławe części, bez tych charakterystycznych ząbków występujących u odmian sprzedawanych teraz. Kwiaty nie były spłaszczone z dołu. 

I ten dawny listopadek żeby zakwitnąć musiał stać przy nieszczelnym oknie albo chociaż przy zimnej szybie. 


Teraz są inne odmiany, kwitnące łatwiej, chociaż też najchętniej wtedy, kiedy dotykają chłodnej szyby. 


Mają inne odcienie kwiatów, czerwone, różowolandrynkowe i białe. 





Te kwiaty mają trochę inny kształt, są od dołu jakby spłaszczone, a pędy mają po bokach widoczne ostre ząbki, widać? 

Tyle o listopadkach, które w tym roku u mnie są nawet październikowcami. 


O kowidzie - no tym razem padło na zakład pracy mojego brata, ktoś tam zachorował, przeszli na zdalne, musieli powoływać parę takich różnych, generalnie kwarantanny, testy i zamieszanie. Mama się znowu trochę wystraszyła i dobrze, bo już nie bardzo przyjmowała do wiadomości, że jakiś kowid istnieje i że warto trochę uważać. A ja, oczywiście, znowu byłam ta niedobra, co krzywo patrzy, jak ona lufruje. 

W szkole u nas póki co jest normalnie, oprócz tego, że dwa razy w tygodniu wysyłamy do kuratorium raporty o aktualnej frekwencji. W innych szkołach na ogół jest cyrk - połowa klas na kwarantannie, nauczyciele nieszczepieni też, szczepieni niby uczą stacjonarnie, ale klasy, które są na kwarantannie, uczą przez internet. I teraz są dwie opcje: albo udają, że uczą zdalnie ze szkoły - bo nie znam żadnej szkoły w okolicy, która by miała takie łącze internetowe, żeby udźwignąć powiedzmy pięć zajęć naraz, na każdym z nich 30 osób - albo uczą z własnego domu po godzinach. I klną. Mam nadzieję, że z wyłączonym mikrofonem. :P

Tymczasem kilku różnych takich mądrych inaczej zastanawia się, jaki by tu jeszcze do szkół przedmiot wprowadzić, żeby tylko nie musieć koncentrować się na tym, co ważne. 


Z ciekawostek edukacyjnych innych. Rozmawiają dwie nauczycielki. Pani Pierwsza: ty słuchaj, może by tego Iksa to w kierunku informatyki pchnąć? Pani Druga, nauczyciel informatyki i matmy, wielce zdumiona pyta: ale dlaczego, skoro on z matmy jest na etapie tabliczki mnożenia? Pani Pierwsza, niezrażona: no, bo on umie w różne gry grać i zna tyle skrótów klawiaturowych...
Załamałam się. Niedługo ktoś będzie lekarzem, bo oglądał Housa. Albo Na dobre i  na złe. I chyba cieszę się, że tego nie dożyję...


O śniadaniówce z zimorodkiem. Zauroczyła mnie. Więc od dziś mam śniadaniówkę. Z zimorodkiem.


Nigdy wcześniej nie miałam żadnej śniadaniówki. :P

40. Gdyby to był Wielki Post, to by się już miał ku końcowi. 

niedziela, 17 października 2021

osiem czapli i bóbr

 gdybym ja miała porządny aparat. I kogoś, kto by najpierw nauczył mnie, jak porządny aparat obsługiwać, a potem go za mną nosił...


Ta jedna czapla siedziała na uschniętej wierzbie, wysoko nad ziemią.


Te dwie ganiały czaplę białą. Jak szkudnego kota. (Na zdjęciach przewijają się też nurogęsi).





A tu stoją sobie w towarzystwie mew srebrzystych cztery kolejne.




Czapla biała była tylko jedna, za to jaaaaka.




Mew było dużo.




A bóbr tylko jeden, ale za to z bliska. Wpłynął do portu. 




Była też pani kos, która usiadła przede mną, kiedy fotografowałam czaple, i domagała się zdjęcia :).


I na koniec zagadka: a to co? :)))


39.