a co zając? :)))
Jeż - po zmniejszeniu uszu - zastąpił krasnoluda na funkcji zderzaka drzwiowego.
Mam w planach zrobić jeszcze kilka mniejszych i może całkiem malutkich, ale dziś nie wyrobiłam. Z przyczyn babskich dzień do tyłu, do tego stopnia, że marzyłam o czasach, kiedy miesiączkująca kobieta nie miała wstępu na zgromadzenie liturgiczne... Rano byłam tak nieprzytomna, że niepotrzebnie łyknęłam żelazo - i to oczywiście tylko pogorszyło sprawę. Wykańczanie jeża wykończyło mnie :P i musiałam po nim poważnie odpocząć. :P Największym sukcesem było zalanie pustego kubka wrzątkiem (po kilku minutach zorientowałam się, że jakoś nic nie naciąga, hm, napar z niczego, ciekawa sugestia...).
No a poza tym trzeba było prace sprawdzić, lekcje na jutro ogarnąć, w domu wszystko zrobić (przesoliłam kurczaka) - zaraz się wykąpię i idę pod kołdrę. Jutro muszę być jak nowa. :P
Petycja do tego Ważnego Pana (nie wątpię, że pana), który tworzy poprawkę do kodeksu pracy o urlopie menstruacyjnym - proszę nie ograniczać go do kobiet przed 50 rokiem życia. Ja się i tak nie załapię, ale może kilka innych pań nie będzie pokrzywdzonych przez kolejny durny przepis. Nie dość, że już są pokrzywdzone przez biologię.
452.
Cudny.
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się, ze starsze Malątko najpierw wiedziało co to hedgehog, a dopiero później co to jeżyk. Niestety tamten jeżyk wyprowadził się po ostatnim ślubie :).
Poważnie zmniejsza surowość poremontowego przedpokoju.
Usuń