niedziela, 11 grudnia 2022

dziś Jan Chrzciciel jest Earendelem

 - gwiazdą zaranną, zapowiadającą koniec adwentu. Zawsze się kłóciłam, że Earendel, ten z Crista, to Chrystus - bezsprzeczny Adresat Wielkich Antyfon, w tym O Oriens - i pewnie w Crist tak jest. Dziś po raz pierwszy stwierdziłam, że ok, że niezależnie od antyfon czy czegokolwiek :P Jan może być wskaźnikiem zbliżającego się Świtu. Słońca. 

I zobaczyłam, że Janowe pytania są dokładną kopią moich rozczarowań bezowocnością moich adwentów. To Ty Jesteś? To Ty Przychodzisz/Przyszedłeś? No jak. Przecież wszystko mi się rozpieprza. Może gdzieś tam i jacyś chromi chodzą, ok. A ja przegram i tak. Mesjaszu.
Prawda?


A poza tym spadł trzeci śnieg. 






Szkoda, że na Święta ma już być chlapa. Przynajmniej taka jest wersja z dziś. Na razie zapadało nawet pawie


a gołębi chyba tylko dlatego nie, że fruwają. 



Łaziłam po tym śniegu, przypominały mi się szczenięce lata. A właściwie zimy. Różnie było ze śniegiem, czasem był, czasem nie. Może nawet częściej nie. Ale jak bywał, ganiałam po śniegu jak młody psiak. Jak dziś.

Pamiętam jakąś zimę z latach osiemdziesiątych, wtedy przymroziło mocno w Alpach i do ogródka mojej babci zza Wisły zawitał wieszczek, ten alpejski. Przylatywał regularnie i pozwalał się dokarmiać. Jakże żałuję, że nie było wtedy aparatów fotograficznych na poziomie... 

A w moim karmniku dziś zaroiły się sikorki.


Poza tym rozliczyłam się z opłatków. I nadal walczę z syfami na gębie, co zdaniem producenta leków na opryszczkę świadczy o znacznie obniżonej odporności. Ale jeśli tak, to jakim cudem jestem chyba jedyną osobą w szkole, która w tym roku jeszcze nie była na L4? No naprawdę nie wiem, co to. Trzeba by było iść do lekarza, robić jakieś posiewy, badania - a to tylko syfy na gębie i zwyczajnie mi się nie chce. No.

459.

2 komentarze: