niedziela, 31 grudnia 2023

ile wiewiórek widzicie? :)

 Tu są dwie.


Dziś było ich na pęczki, cmokały, ganiały się, szukały jedzenia, uciekały na drzewa z orzeszkami w pyszczku, ale nie usiadło toto spokojnie, tylko znowu cmokało i ganiało... trochę to nieprawdopodobne, ale może przymierzają się już do godów? Podobno mogą godować już w styczniu?

Jakkolwiek to niewiarygodne, ja już w tym roku jestem _po_ sylwestrze. :P Odsiedziałam całe 2,5 godziny i starczy. Dobranoc. :) Szczęśliwego.

804.

sobota, 30 grudnia 2023

tęcza


 i to przed deszczem, a nie po - widok na tyle niezwykły, że wart uwiecznienia. Do tego dedykacja dla Magdy.


W deszczu, który nastąpił, i owszem - zmokłam. 



A poza tym dziś mam pierwszy dzień okołoświątecznego relaksu. Czyli, z grubsza - nie robię NIC.

803.

piątek, 29 grudnia 2023

sprawy lekarskie

 zajęły mi większość przedpołudnia. Pani doktor stwierdziła, że to, co mam na pysku, to efekt totalnego braku odporności i wykończenia organizmu, także na tle anemii. Dała mi trzy suplementy, w tym jeden na uderzenia gorąca. Mam próbować przynajmniej dwa tygodnie i modlić się, żeby cykl nie ruszył :P. Najlepiej już wcale. 

Po wizycie w aptece urwałam się na króciutki spacer w parku, na ważce reportaż bardziej szczegółowy. A propos ważek: dziękuję, Agajo. Są piękne. 



A propos ozdób choinkowych, może ktoś rozważy taką ze szczygłem?


A zdjęcie roku poniżej:


Miłość nie przejmuje się kolorem skóry (ani piór), no.

802.

czwartek, 28 grudnia 2023

w parku i w ogrodzie

 nic nie mówię, ale w parku, na starorzeczu, bobry wyraźnie się szarobobrzą. 


Poleciała wiekowa wierzba płacząca, ozdoba dolnych ogrodów. Ciekawe, co z tym, znaczy z bobrami, zrobią. 


A tu też całkiem miły fundament jakiegoś nowego żeremia. 


Tymczasem w ogrodzie bazie


pięknota wiewióra


ciemiernik


i kos. 


Wpadłam i wypadłam, bo zaczęło padać. 

801.

środa, 27 grudnia 2023

taki sobie wieczór

 no.





A propos wieczorów, wiadomość dla tego-który-wcale-tu-nie-wchodzi-i-tego-nie-czyta,-o-nie: szkoda, żeś wczoraj wieczorem tak szybko uciekł do samochodu tam gdzieś na ulicy tego typa od Komisji Edukacji Narodowej. Gdybyś nie uciekł, może zarobiłbyś na przykład jakąś książkę z dedykacją? No ale.

Dobra, koniec prywaty. Z wieści dla PT Ogółu: generalnie obijam się na feriach, załatwiam jakieś zaległe sprawy, między innymi po konsultacji w sprawie syfów nagębnych wykupiłam w desperacji jakiś detoks organizmu za blisko stów dwie, odtruwacze i probiotyki, bo Pani stwierdziła, że problem tkwi w mikrobiomie, znaczy zaczyna się we flakach, a kwitnie na pysku. Ano, uroczyście ogłaszam początek odtruwania, o ewentualnych efektach, w które słabo wierzę, pogadamy za dwa tygodnie. 

Tymczasem staram się jak najwięcej spacerować, odpoczywać, a nawet, o dziwo, spać. 

A, i jeszcze dostałam dwa ciekawe zaproszenia, chyba ostatnie w starym roku, w tym jedno na sylwestra. Ale nie wiem, czy się udam. Chciałabym  w końcu zamknąć ten rok i nigdy do niego nie wracać. 

800.

wtorek, 26 grudnia 2023

takie tam

  - Szukałam miłości mojego życia, szukałam, lecz nie znalaaałaaam... - wyła w kuchni Noemi, pracowicie lepiąc pierogi z kapustą i grzybami. 
 - Przestań! - Miriam weszła jej w ostatnie długie aaa - jeszcze NIE WOLNO ci tego śpiewać!

Noemi wzruszyła ramionami, zakleiła ostatniego pierożka i zamilkła. Zza ściany słyszały teraz babcię Eleonorę: Ne irascaris, Domine, ne ultra memineris iniquitatis. Babcia Eleonora śpiewała w chórze kościelnym, takim prawdziwym chórze na cztery głosy. Ale te stare hymny adwentowe były jednogłosowe. Przynajmniej nie musi stawać przed lustrem, żeby móc śpiewać na dwa głosy - Noemi parsknęła śmiechem z niewybrednego żartu.

Dom był pełen ludzi. 
W tym domu zawsze było pełno ludzi. I zawsze było pusto. Zawsze, odkąd ojciec odszedł do innej pani zaraz po przyjściu na świat dziewiątej dziewczyny. Chciał syna. Z tą inną też nie wyszło, więc - po odczekaniu odpowiedniego czasu - poszedł do trzeciej. Plotki głosiły, że ta trzecia gdzieś na drugim końcu Polski kilka miesięcy temu urodziła mu chłopca. Może tyle dobra z tego wszystkiego. Może. 
Uczyli ją długie lata, że dla chrześcijan nie ma wydarzeń złych. No, to nie ma. Przynajmniej w końcu mamy brata.

Woda w garnku zawrzała, wykipiała, zalała gaz. Miriam posłała siostrze mordercze spojrzenie, nacisnęła guzik na kuchence. Zatrzeszczało. Niebieskie płomyki objęły wieńcem dno garnka. Woda znów zaczęła bulgotać. Wrzuciły pierogi, Noemi zamieszała zawartość gara wielką drewnianą łyżką i poszła uchylić okno. Gaz śmierdział gazem.

Kiedyś to przynajmniej były zimy. Śnieg i w ogóle.
Za oknem - ledwie widoczne w gęstniejącej szarości - było coś, co udawało ogródek. W kącie wiatr smętnie targał resztkami folii z tunelu. Dawniej rosły w nim pomidory. Ostatnio już tylko barszcz. Judytka, bawiąc się w ogrodzie, paskudnie się wtedy poparzyła. Tak, tu zawsze było mokro, pełno błota. 

Noemi machinalnie mieszała pierogi.
Intacta nesciens virum Verbo concepit Filium - fałszowała babcia. O, przeszła już na hymny świąteczne z adwentowych. Znaczy, późno. Trzeba przygotować całą wieczerzę, zanim dojdzie do Adeste, fideles.
A dziś też jest mokro. Błoto, mgła - czy może deszcz w spreju. Szaro, buro i ponuro.

Z odcedzanych na sitku pierogów buchnęła para. Z piekarnika pachniała gotowa już ryba. I barszcz trzeba wyłączyć, bo się zagotuje. I...
Dziewczyny westchnęły jak na komendę. Trzeba się przebrać, usiąść do stołu i udawać, że się cieszysz. Fan-tas-tycz-nie. 

Na środku salonu stał rozłożony stół, na nim obrus, świeca, dobre dwadzieścia talerzy. W kącie choinka, którą ktoś pracowicie przydźwigał i - trzeba przyznać - nawet przyzwoicie ubrał. Skąd te czerwone bombki, nie mieliśmy żadnych czerwonych. Dobra, spytam później. 
Na prawo od choinki siedziała mama, jak zwykle nie odzywając się do nikogo ani słowem. A dalej dziewczynki, babcia, dziadek Anatol, który świetnie umiał stroić pianina, i reszta rodziny. Przyjechali ze Śląska, z Mazur, z-diabli-wiedzą-kąd. Miriam niosła wazę z barszczem, Noemi półmisek z pierogami. Bezradnie czekały za plecami mamy. Na każdym centymetrze stołu już coś stało. 
- Zabieraj ten dodatkowy talerz, żaden wędrowiec nas przecież nie zaszczyci - zakomenderował wujek Piotr, bodaj z Jaworzna. 
- I jak, Judi, jest już gwiazdka?
- Nie widać. Nic nie widać w tej mgle.
- No dobra, to siadamy.

Potem było jak co roku. Dziadek czytał ewangelię - wszyscy umieli ją na pamięć, przepowiadali w myślach, nim padło kolejne zdanie. Nie było dla Nich miejsca
Boże, żebyś Ty w końcu naprawdę przyszedł. I że nie, przecież to Wigilia, nie Pascha. 
Opłatek, jedzenie, prezenty. Dobrze, że chociaż prezenty w tym roku okazały się w miarę trafione. Ciotka Tosia wszem i wobec chwaliła się nowym parasolem - oj, przyda się na tą mokrą zimę, przyda. Noemi dostała trochę dziewczyńskich drobiazgów i skarpetki w pizze. Ujdzie. 

- Wśród nocnej ciiiszy... - zaintonował wujek Piotr, z jękiem zadowolenia odkładając niedojedzony piernik i odsuwając krzesło - ...głos się rozchodzi - huknęli wszyscy. Co jak co, śpiewać jeszcze umieją. 
Potem było Lulajże, Jezuniu, Pójdźmy wszyscy do stajenki, Cicha noc, Ach ubogi żłobie. Przy Bóg się rodzi, konkretnie na żłób Mu za kolebkę dano, ktoś zadzwonił do drzwi. Wszyscy spojrzeli po sobie. Mama zerwała się z krzesła, za chwilę ciężko usiadła z powrotem. Drrrryn. I jeszcze raz, dłużej. Drrrrrrrryn

- Ja pójdę - powiedział dziadek Anatol. 
Z przedpokoju - kiedyś powiedzieliby, że z sieni - dobiegała cicha rozmowa. Dziadek coś mówił, tłumaczył. Ktoś mu odpowiadał. W końcu już pod drzwiami do salonu usłyszeli wyraźnie, dziadek powiedział:
- No to proszę wejść. 

Patrzyli w klamkę jak zahipnotyzowani. Wszyscy. Klamka drgnęła, drzwi stanęły otworem. W nich z przodu starsza kobieta, może z siedemdziesięcioletnia, ubrana w ciemnozielony zimowy sweter. Za jej plecami dziadek.
- Proszę. 
Ciotka Tosia przysunęła do rogu stołu jeszcze jedno krzesło. Miriam popędziła do kredensu po odstawione zapasowe nakrycie. 
- Nie róbcie sobie kłopotu, naprawdę. Ja... ja szłam i pomyślałam, że jak śpiewacie kolędy, to tu nie mogą być źli ludzie. I tak zadzwoniłam. 
Patrzyli, jak je. Była jakaś taka zagubiona, wyraźnie zmarznięta, trochę głodna. Noemi przyniosła herbatę. 
- Proszę, pani... pani...
- Na imię mam Krystyna. Krystyna Nowak.
- A skąd pani do nas przyszła?
- Ja... ja nie wiem.

Nakarmili panią Krystynę, potem jeszcze śpiewali kolędy. Pani Krysia miała - jak na swój wiek - całkiem miły głos, spokojnie mogła konkurować z babcią Eleonorą. Tylko - martwiła się Miriam - tylko co my z nią mamy zrobić, gdzie ją położyć spać? Przecież dom pełen gości. No i obca jest, jakoś tak nijako. Nikt nie wie, kto ona.
- Miriam - szepnęła jej do ucha Esterka - chodź. Zobacz.
Wyszły do sieni. 
- Zobacz, to leżało na podłodze obok jej kurtki, chyba z kieszeni jej wypadło. Znalazłam, jak szłam siku.

Bilet kolejowy. Wystawiony w kasie w Warszawie. Sto dwadzieścia kilometrów stąd. 
- I co?
- Co, co? Do Warszawy jej samej nie odeślemy przecież. 
- No nieee... - Estera wyciągnęła telefon, zaczęła coś tam grzebać. - Czekaj, może znajdę...
- Zwariowałaś? Przecież ona nie ma konta na fejsie, a poza tym w Warszawie Krystyn Nowak może być i milion.

Że posłany, jest nam dany Emmanuel w niskości - śpiewali w salonie.
Miriam usiadła między panią Krysią a babcią Eleonorą. 
- Pani Krystyno kochana, ma pani gdzie spać? Bo my tu naprawdę nie możemy...
- Nie nie, dziecko, ja jeszcze chwilę posiedzę i pójdę sobie dalej.
- Ale gdzie pani pójdzie?
- Ja... nie wiem. 
- Może ją do Zbyszków wysłać? - palnęła Noemi. Zapadła cisza, a dziewczyna poczuła się jakby zaproponowała świętokradztwo.
- Jaaaak... do Zbyszków... - wolno powtórzył wujek Piotr - no... jak... do... Zbyszków? 
Jaaasne. Odpowiedzialnym i starszym świątobliwej d* z byle powodu się nie zawraca. 
- Lepiej zadzwonię do proboszcza - zaoferowała się babcia Eleonora. - Może na plebanii...?
- KOBIETA? I to ŚWIECKA? Przecież nawet drzwi jej nie otworzą. 
- Nie nie, dzieci, nie róbcie sobie kłopotu, ja zaraz idę dalej. 
- Ale pani Krysiu, gdzie?

Na to nie było odpowiedzi. Próbowali jeszcze śpiewać kolędy, ale jakoś przestały się kleić. Było coraz później. Kiedy wybiła dziesiąta, pani Krysia wstała.
- Bardzo wam dziękuję za jedzenie i za śpiewanie, ale ja muszę już... gdzie moja kurtka? 
Ubrała się powoli, słyszeli, jak skrzypnęły drzwi.
- Lecimy za nią! - syknął wujek Piotr. Wypadli na podwórze.
Nikogo. 
- Przecież nie mogła odejść daleko! Idźcie drogą, wy w prawo, my w lewo. Musi gdzieś być.

Nie było jej nigdzie. Noemi do dziś myśli, że rozpłynęła się we mgle. 

_____________________________________________

Powinnam napisać, że jakiekolwiek podobieństwo do realnie istniejących osób, zdarzeń i sytuacji jest absolutnie przypadkowe - tyle że nie jest. :P 

fotoreportaż

 




799.

poniedziałek, 25 grudnia 2023

i jestem po

 ale tak dalece nie mam siły i ochoty do pisania, że wiele nie napiszę. Strucle z makiem mają totalnego zakalca i prędzej można jaką kogo zabić niż ją zjeść :P, skończą pokrojone na plasterki i odpieczone w piekarniku jako imitacja mitycznych czernobrywców. Na gębie mam syfa na pół policzka. Goście przyjechali i pojechali. Na dworze plus dziesięć i raczej marzec albo listopad, kto wie. Moje problemy z termoregulacją w toku, gorąco mnie zalewa kilka razy na dzień i na noc, potem znowu mi zimno i trzęsę się jak zmarznięta mysz. Naprawdę, czy te hormony nie mogą po prostu spokojnie pójść spać na jakie drzewo?

Do tego nowy telefon co chwila mnie czymś zaskakuje i marzę o czasach, kiedy telefon po prostu służył do dzwonienia. 

798.

piątek, 22 grudnia 2023

obudziłam się

 z takim bólem głowy, że do popołudnia jechałam na prochach. W międzyczasie była praca, potem była zadyma


o zadymie więcej na Ważce - zapraszam. Po zadymie dotarłam do spowiedzi, potem przyleciałam do domu i ogarnęłam u siebie choinkę. I padłam. 

795.


czwartek, 21 grudnia 2023

ze zmęczenia

 chce mi się płakać. Albo położyć się i spać aż do po trzech królach. Dziś praca, szkolna wigilia - usłyszałam od Pani I. piękną opowieść wigilijną, gdybym miała czas, siły i prawa autorskie, klei mi się z tego materiału całkiem ładna miniaturka literacka. Ale to kolejny pomysł, któremu już mówię papa i do zobaczenia może w niebie.

Po pracy ogarniałam mamę, przed 16.00 udało mi się wyskoczyć na parafię na rekolekcje. Spowiedzi oczywiście niet, dni mi się pomyliły. Kazanie w miarę, znaczy nie o skrzydłach cherubinów, tylko o życiu, z tym, że dla Wielebnego ewidentnie przynajmniej połowa życia dzieje się w mediach (więc zakłada, że dla słuchaczy też) - a do tego jest święcie przekonany, że mówi do ludzi, którzy spowiadają się dwa razy do roku z okazji świąt, a do kościoła chodzą tylko w okresie okołoświątecznym. I znowu wyszło mi na to, że narodzenie się Pana Jezuska w moim serduszku polega na tym, że mam iść do spowiedzi i chodzić do kościółka. Z nowości: jeszcze koronkę do Miłosierdzia Bożego trzeba odmawiać. :P

Po powrocie z rekolekcji (zmokłam jak kura, leje bez litości) ubrałam jeszcze u mamy choinkę, oczywiście wysłuchując przy okazji rzeczy, których nie miałam siły słuchać i nie mam siły komentować. A do spowiedzi spróbuję dotrzeć jutro, jeśli się uda, bez zahaczania o nauki rekolekcyjne. :P 

794.

środa, 20 grudnia 2023

przedświątecznie

 czyli bałagan pod każdym względem. :P Pół dnia w pracy, potem ogarnianie lekcji na kolejne dni - głównie przeróżne Christmas activities, w tym ściągnięcie paru świątecznych memów z zadaniem: przetłumacz to na angielski, o, na przykład to:


potem jakieś zakupy, pieczenie ciasta i już głęboki wieczór. 

793.

wtorek, 19 grudnia 2023

zapamiętać

 jak wygląda słońce, bo przez najbliższe tygodnie może go być mało... 


A wiele nie było go i  dziś. Smuga na wschodzie o poranku, potem smuga nad południowym horyzontem. Reportaż ze wschodu słońca zaraz na Ważce :klik:

Po pracy pogoniłam do ogrodu, wysadziłam na grządkę wrzosy z balkonu, może chociaż parę przeżyje.


Wygrzebałam też z balkonowej skrzynki zakupione w listopadzie cebulki i posadziłam je jakkolwiek, kompletnie wymieszane i ciekawa jestem, co mi z tego wiosną wyrośnie, i już zaczynam czekać. 

Łososiowe grudniki w pełni kwitnienia.



Poza tym w ostatnich chwilach świątecznej promocji kupiłam i ogarnęłam wstępnie nowy telefon, ma mi wystarczyć na 5 lat, chociaż faktycznie przy intensywnym użytkowaniu (aktualizacje, ściąganie apek, przenoszenie danych, takie tam) koszmarnie się grzeje. Przy okazji: marzę o tym, żeby każdy telefon można było naładować tą samą ładowarką. 

792.

poniedziałek, 18 grudnia 2023

dalej ciemno, zimno

 i dalej nie jestem Mesjaszem, chwała Bogu. Praca, zakupy, zmiany pogody, boli łeb. W pracy znowu robię godziny swoje i nieswoje. Wracam do domu, przygotowuję kolejne godziny, od dawna już za oknem ciemno. Przygotowania świąteczne? jakie przygotowania świąteczne?

Żebyż chociaż ten łeb przestał boleć. 

791.

niedziela, 17 grudnia 2023

ciemno, zimno i nie jestem Mesjaszem

 ani żadnym innym zbawicielem świata też nie jestem. To daje trochę luzu. Na spacery pogoda dziś się w ogóle nie nadawała, więc trochę popracowałam, a trochę się poleniłam. Na nieposprzątanym biurku ciągle zalega stosik materiałów okołoksiążkowych - ale boję się ich tknąć, bo dwa razy już wcześniej je sprzątałam, a skoro tylko znikły, zaraz odzywali się z wydawnictwa z pytaniami. :P 

Coraz więcej znajomych i rodziny leży z kowidem. Boję się, że mama złapie, a potem ja złapię od mamy, albo że ja skądś przywlokę, a ona złapie ode mnie. Izolacja obecnie nie wchodzi w grę, trzeba się nią opiekować. Więc jeśli jak ostatnio złapię takie bydlę, że nie będę miała siły do kibla dojść, to nie wiem, kto się nią zajmie wtedy. 

I to jest kolejny powód, dla którego nie mam ochoty na święta. 

790.

sobota, 16 grudnia 2023

superktoś

 To pewnie Renifer Rudolf, a nie Łoś Superktoś, ale skojarzenie miałam jednoznaczne.




Łoś Superktoś pilnował (i skutecznie reklamował) jeden z miejskich punktów sprzedaży choinek. Oczywiście zatrzymałam się, żeby z nim pogadać :))) i skończyło się zrobieniem zdjęcia. 

Poza tym kolejne zakupy - sąsiad, który mnie spotkał powracającą z naładowanym do połowy wózkiem na kółkach wyraził zdumienie, że co tak mało. Spoko - mówię - i tak zostanie, nie przejemy. Poza tym wypad na cmentarz, ekspresowe porządki, żeby zdążyć na ostatni przed zmrokiem autobus powrotny. Poza tym mama jednak postanowiła upiec piernik - więc po powrocie powiedzmy że upiekłyśmy go wspólnie. :P Piernik jest dodatkiem mamy do listy pieczonych na święta ciast. Na mojej liście był keks, strucla, szarlotka i wafle z nutellą dla Malątek. Zaniosłam listę mamie i pytam: starczy czy jeszcze coś dopisać? Mama stwierdziła początkowo, że starczy. Niestetyż. Okazało się, że ciotka-neonka w tych dniach piekła piernik. Więc mama też musi. 

No, to mamy piernik. Zatem. Mam też ogarnięty cmentarz. I mocne postanowienie, że niech się wali i pali, ale ja już chałupy nie sprzątam, nie usiłuję sprzątać, nie dam rady. Trudno, najwyżej się Pan Jezus w tym roku nie urodzi. :P 

789.

piątek, 15 grudnia 2023

gdybym

 przeszła na prawosławie i obchodziła święta na Trzech Króli, może zdążyłabym wszystko ogarnąć w te wolne dni między świętami a nowym rokiem, hm? Może warto sprawę przemyśleć? 

Znowu wróciłam z pracy i padłam. Chyba w końcu poważnie podchodzę do kwestii menopauzy, bo na zmianę mi zimno i gorąco, w nocy parę razy budzę się zlana potem, a za chwilę się telepię - na sam koniec grudnia mam umówioną wizytę u ginekologa z wynikami, zapytam się. Wirus to nie jest, nie mam żadnych innych objawów, tylko te fale gorąca i zimnicy. No i syfy na mordzie, i cyklowe kffiatki, i totalna niechęć do czegokolwiek. Do tego mój telefon też jakąś telefonopauzę przechodzi i zaczynam myśleć o wymianie go na młodszy. Ktoś coś poleci najlepiej do tysiąca złotych? Nie robię tego z radością, bo do tego bydlaka przynajmniej trochę się już przyzwyczaiłam, a na nowego byka znowu będę musiała wychodzić z czerwoną płachtą i staczać te wszystkie walki od nowa. No ale z tym ostatnio też same walki staczam. 

Siebie w każdym razie na żadną młodszą bym nie wymieniła, już wolałabym przeskoczyć do przodu jakieś parę latek. A walki to ja chyba nawet w wieczności będę staczać. :P Chciałabym, kurrrrcze, Żebyś mnie czasem trochę Pogłaskał, Zatroszczył Się, no Zadbał jakoś, Wyraził minimum zainteresowania tym, co mi się dzieje. Jest mi bardzo, bardzo ciężko w troszczeniu się o pół świata w sytuacji, kiedy to samo pół świata ma głęboko, co się ze mną dzieje. Czasem myślę, że wolałabym, żeby w tamtym wypadku z lata mocniej mnie przypieprzyło, nawet tak na Drugą Stronę - może wtedy pojawiłby się przynajmniej jakiś drobny problem ze znalezieniem jelenia do robienia mojej roboty? A może doszliby do wniosku, że nie trzeba nikogo szukać, bo cała ta robota nikomu na nic niepotrzebna? Nie wiem.

W każdym razie Powinieneś wiedzieć przynajmniej tyle, że jeśli Ty się mną nie Zainteresujesz i o mnie nie Zadbasz, to nikt na tym za*** świecie tego za Ciebie nie zrobi. Howgh.

788.

czwartek, 14 grudnia 2023

dosprawdzałam

 matury uff. Kolejne kobity w pracy chore i chyba nie ma innego zawodu, w którym jak jedna zachoruje, to druga musi brać większość godzin tej chorej, nie opuszczając przy tym żadnej swojej godziny. Na drzwiach 1A nie przywiesza się kartki "pani chora, lekcji nie ma". 1A _musi_ mieć przynajmniej 3 godziny dziennie i ktoś te 3 godziny _musi_ wziąć, zaraz przed swoimi albo zaraz po swoich... W każdym razie padam na ryj od tych zmian planu i brania godzin, i nie mam czasu na święta, i w ogóle nie mam ochoty na żadne święta, dajcie mi spokój ze świętami. Chciałabym zostawić to wszystko i wyjechać. Ale nikt nie zajmie się mamą, a mama jest, święta być muszą, bo będą goście. Do mnie nie będą przyjeżdżać. Zaproponują mi, żebym przyjechała do nich, ja powiem nie i będę mogła na całe święta iść spać. Amen. 

787.

środa, 13 grudnia 2023

święta Łucja

 i jak co roku najciemniejsze dni.


Tyle mniej więcej teraz widzę przez okno. Abstrahując od historii o wyłupionych oczach (jak pomyślę, jakież to części ciała pseudochrześcijańska hagiografia kazała obcinać dziewicom, to poważnie myślę, że ówczesne żywoty świętych odgrywały tę samą społeczną rolę co współczesne horrory i/lub brutalna pornografia), a zatem abstrahując od historii o wyłupionych oczach, które już same z siebie są obrazem ciemności na świecie eee... o czym to ja...? A, abstrahując od... no dooobra. :))) W każdym razie. Całkiem niezłą patronką na te ciemne dni jest święta Łucja ze skandynawskich opowieści, ta ze świecami na wianku, roznosząca chrześcijanom bułeczki bodajże z szafranem? Szafran jest antydepresyjny, no. 


No i po co, za przeproszeniem, takiej oczy wyłupiać? :) Zwłaszcza że i tak ciemno choć oko wykol. Nie lepiej zjeść szafranowe ciasteczko?

Co mi przypomina. Muszę ruszyć tyłek i zrobić zestawienie składników potrzebnych na świąteczne ciasta, jutro idę na zakupy. Co mi przypomina. Ciotka neonka, do której dzwoniłam z propozycją, że zrobię zakupy i jej, najpierw powiedziała, że nienienienicjejniepotrzeba, a za kilkanaście minut zadzwoniła z listą potrzebnych zakupów. Nie wierz nigdy kobiecie... dobrą radę ci dam... - chyba Budka Suflera? :)))

Mam wisielczy humor, bo czeka na mnie stos matur do sprawdzenia. 

786.

wtorek, 12 grudnia 2023

o dziwnych ozdobach choinkowych

 hm. 

Zaczęło się od tego, że miałam zadanie? czelendż? o wytropieniu dekoracji świątecznych. No i wytropiłam taką oto choinkę:


Choinka w jeże? Cóż. Holyart :klik: proponuje lepsze opcje, na przykład :klik: taką.

Że nie wyobrażacie sobie choinki ubranej w nietoperze, jeże, glisty, pary trampek i puszki z colą? :))) Dla mnie inne pomysły rodem z Holyart są gorsze. Wyobraźcie sobie choinkę ubraną w zestaw baniek z ikonką Pantokratora :klik: albo obrazem Miłosierdzia Bożego :klik: , względnie w cały zestaw różnych Chrystusów i Matek Boskich dostępnych w kolekcji po stówę za kawałek. Pierwsze przykazanie dekalogu wyje z boleści. A choinka ubrana w ornaty (sic!) to już chyba szczyt szczytów. Naprawdę wolę nietoperze, orangutany, papryczki, nawet butelki keczupu. :P 

Generalnie jak ktoś ma dziś chandrę, polecam na poprawę nastroju obejrzenie tej kolekcji baniek, można z krzesła spaść. A chandra dziś jest absolutnie uzasadniona. Zima się topi i dąży do uzyskania stanu ćlapowatej późnej jesieni



przyszłam z pracy o 12.00 dziś, zorganizowałam obiad i usiadłam do pracy, którą skończyłam po 16.00 - i naprawdę na nic (poza oglądaniem baniek na choinkę) nie mam już siły.

785.

poniedziałek, 11 grudnia 2023

odwilż

 nie że jakaś supergwałtowna z deszczem i powodzią, nie. Najbardziej hardkorowym efektem było spadanie z dachów brył lodu. Bum w parapet. I ledwie zdążyłeś zapomnieć, że to tylko lód, następne bum w parapet. 


Po pracy oddałam się porządkom :P i może skończę dziś duży pokój. Poza tym kupiłam Malątkom prezenty, ale 9 do 1, że będą niezadowolone... najgorzej kupować coś dzieciom, które wszystko mają albo już miały. A jeżów nie chce mi się tym razem szyć. :P

A mój grudnik okazał się ceglasty. W porównaniu z różowym.



Nie wiem, Magda, taki sam jak twój? Chciałam trafić w żółty, no ale jeszcze postrzelam. 

W pracy dalej część kadry nieobecna, fffkurzają mnie ciągłe zmiany planu... no ale. Prawdopodobnie kowidy, ale nikt tego nie bada. Ciekawe, kiedy dopadnie mnie. 

Może w Święta :P, przynajmniej bym legalnie odpoczęła... :P :P :P Ale jak znam życie, to dopiero na wiosnę. 

784.