czwartek, 31 marca 2022

ale ten człowiek kruchy

 jest - myślałam, wracając do roboty po drugim kubku kawy. Pierwszy kubek nie wystarczył, po przyjściu z roboty i załatwieniu jakichś zakupów zasiadłam do komponowania testów - i przez pierwsze 2 godziny przed drugim kubkiem kawy zrobiłam mniej niż przez pół godziny po drugim kubku. W sumie nad testami i tak siedziałam aż do tej pory, czyli cały Boży dzień. Lekcji miałam dziś, jakby ktoś pytał, dwie. I nie, nauczyciel naprawdę więcej dziennie nie pracuje, nigdy, skądże. 

A jutro już kwiecień... u nas znowu w nocy sypnęło śniegiem i ma sypać przez najbliższy tydzień lub i dłużej. 

204.

środa, 30 marca 2022

nie ogarniam zmiany czasu

 podstawowe pytania:
1. czemu trzeba wstawać tak wcześnie?
2. czemu jeszcze nie chce mi się jeść?
3. czemu już jest tak późno? znowu z niczym nie zdążę.
Cały mój wewnętrzny zegar jest o godzinę do tyłu. 

Właśnie skończyłam przygotowywać lekcje na jutro, a i to nie do końca, bo przydałoby się jeszcze zrobić parę rzeczy - tyle, że zabrakło mi dokładnie tej godzinki :P. Siądę do pompejanki zaraz, trza ją w końcu odmówić... Żołądek protestuje, bo dopiero niedawno zachciało mi się jeść, jako że dziewiętnasta to niezła pora na kolację - cóż, że dziewiętnasta teraz nazywa się dwudziesta? A tu że co, że już trzeba tak nagle iść w kierunku spania, bo rano znowu budzik zadzwoni w środku nocy, który to środek nocy od niedzieli nazywa się wczesnym porankiem?
Bezsens.

Jeszcze 2 tygodnie i przerwa na święta... my już nie możemy, dzieci już nie mogą. Zmęczenie materiału, wzmocnione zmianą czasu, widać na kroku każdym. A najbliższy tydzień znowu intensywny. Dobrze, że zimny, bo łatwiej będzie przy kompie wysiedzieć. Mam całą listę klasówek do ułożenia i wydrukowania - oczywiście, że na prywatnym papierze i tuszu. 

Chcę na emeryturę. Praca naprawdę nie jest mi już do niczego potrzebna. Zwolnijcie mnie, zatrudnijcie Ukraińca. 

BTW: Ukraińców na legalnych posadkach wielu u nas nie widać... Pojawiło się dużo samochodów na ukraińskich tablicach, w szkołach jest cała masa ukraińskich dzieciaków, na miejskim bazarku cały tłumek ukraińskich handlarek sprzedaje wszystko od majtek po chałwę. Straż Miejska ich nie gania, bo jak - pogonić Ukraińca? :P Ruskiego by pogonili (gdyby potrafili go od Ukraińca odróżnić). 

Tak, moim zdaniem system oparty na pomocy organizowanej przez prywatnych ludzi jest chory i za chwilę upadnie. Za duże pole do nadużyć, z obu stron. Polscy gospodarze czasem robią paskudne rzeczy, ukraińscy goście nie pozostają dłużni. To powinno być zorganizowane na szczeblu państwowym, nie w prywatnych domach, tylko po internatach, bursach, ośrodkach, instytucjach - nawet religijnych, niech to będzie dom rekolekcyjny dla stu osób, a nie plebania dla trzech. Łatwiej by było zjawisko skontrolować i upilnować... obawiam się, że nikt w Polsce pojęcia nie ma, ilu właściwie jest u nas tych Ukraińców i gdzie oni są. Aż się prosi o bezprawie, bo nikt nie będzie wiedział i nikt tego nie będzie ścigał. Oprócz drobnych szajek obu narodowości, które zaczną po zmroku w ciemnych uliczkach same sprawiedliwość sobie wymierzać - już niedługo.

203.

wtorek, 29 marca 2022

ktoś chciał wiewiórę?

 proszę.



Obgryza mój modrzew. Z drugiej strony bloku dzięcioł duży kuje sobie dziuplę w pniu klonu srebrzystego, muszę podejść z aparatem i strzelić mu słitfocię. 

Sąsiadkę wywieźli do szpitala - kiedy wracałam z pracy, ratownicy medyczni znosili ją akurat na tym krzesełku na dół, do karetki (windy przecież nadal nie ma). Niby była przytomna, ale nie odpowiedziała na moje dzień dobry. Córki stały na schodach i usłyszałam, że to rzeczywiście udar... Nie chcę snuć teorii ani uzewnętrzniać podejrzeń, bo nie są dobre. Grunt, że znalazła się w końcu pod opieką medyczną, i cokolwiek będzie, nie umrze w bólach z krańcowego odwodnienia. 

No i oczywiście kolejny dzień w pracy, oczywiście po powrocie pracy ciąg dalszy, a teraz grzecznie wyłączam bloga i kończę układanie zadań na jutrzejsze lekcje...

202.

poniedziałek, 28 marca 2022

głupota

niektórych ludzi mnie po prostu śmieszy. Tak samo jak ich zapatrzenie na swój własny tyłek (lub też raczej przodek). Do tego stopnia, że jak takiemu rysujesz kropkę, przecinek i kółeczko, to przecież wszystko im się kojarzy z jednym aspektem ludzkiego życia... i sama wychodzisz na seksomaniaka, bo kto mu te wszystkie świństwa rysował, no. 

Tak samo, widzę, niektórzy idioci reagują na niektóre słowa w moich wpisach. Jak widzą jeden czy drugi tytuł, to od razu tu są. Przecież muszą w imię moralności sprawdzić, o jakich bezeceństwach bezwstydnych znowu ta ździra pisze. Q jedna. 

Że o niczym? Nieee. Na pewno o czymś pisze, przeczytaj jeszcze raz i jeszcze, na pewno do czegoś się przyczepisz. Do czegoś, co ma związek z tyłkiem. Albo, lepiej, przodkiem. 

O, popatrz, ptaszek. 

Bezwstydne bezeceństwo, ptaszki na blogu?

A kwiatki są organami rozmnażania płciowego. No, seksoholiku, doczytuj się podtekstów, raz. 



A te, zobacz, są różowoczerwone. Ratunku.




A  co ta pszczoła tu robi??? Ona chyba nie...


I nie zdążył do łazienki, biedactwo. I to wszystko przecież moja wina.


Żal mi ludzi, którzy patrzą na kwiaty, a widzą seks. Którzy patrzą na miłość, a widzą seks. Którzy zawsze patrzą na wszystkie ludzkie relacje od strony rzeczonego tyłka. Albo i przodka. I niczego więcej. A jak nic nie widać, to se wymyślą, byleby było. Tyle w temacie gówniarzy udających, że wcale na mojego (niemoralnego) bloga nie wchodzą. A potem nie zdążają do kibla, bo ptaszka zobaczyli, albo różowy kwiatuszek. Albo pszczołę, co, o zgrozo, ZAPYLA. 


Jak widać, wiosna strasznie się wleeeecze, nawet jeśli podobno nadchodzi. Chyba z tydzień temu któraś Pani pokazywała zdjęcie chrzanu i pytała, co to. U mnie chrzan dziś wyglądał tak:


Krokusy w pełni, cebulica jeszcze nie zaczęła, dokwitują przebiśniegi, pojawiają się pierwsze fiołki i przylaszczki. 

201.

niedziela, 27 marca 2022

ani starszy syn, ani młodszy syn

 tylko najemnicy. To mnie dziś ugryzło w czytaniach. Że najemnicy u Ojca mają całkiem wygodny żywot. To by się w sumie zgadzało. Może dlatego Ojciec ma tylu najemników, a tak mało synów. 


Pognałam dziś na cmentarz, posprzątałam, ile mogłam - cały worek na śmiecie potłuczonego szkła. Stawiają ludzie piętrowo te znicze na Wszystkich Świętych, potem nie sprzątają, wiatr zmiata, tłucze. A głupia baba zbiera, bo jeszcze chwila, zacznie się w sandałkach chodzić, a tu proszsz, szkiełko w piachu, jak miło. 

Zasypiam. Znowu nie mogę dojść do ładu ze zmianą czasu. Nie mam pojęcia, która godzina i na co czas. Nic mi się nie zgadza jakoś. 


Wczoraj umarł tata Pani A., nie znałam go, tylko ją. Może go jeszcze Kiedyś poznam...


wieczorem
naprawdę nie wiem, jestem w najgłębszym z możliwych szoków. Dziś wieczorem mama  - jak w każdą niedzielę wieczorem - poszła w odwiedziny do sąsiadki, niezwykle charakternej starszej pani. W mieszkaniu zastała dwie córki rzeczonej niewiasty, które oznajmiły jej, że wczoraj jedna z córek znalazła sąsiadkę nieprzytomną na podłodze. Obie córki do spółki pozbierały matkę, włożyły do lóżka... i... no właśnie, i nic. Ona tak leży nieprzytomna, a one siedzą. Czekają aż umrze? Obawiam się, że mogą długo czekać. W każdym razie pogotowia nie wezwały, a na propozycję mojej mamy, żeby przynajmniej jutro rano lekarza z przychodni wezwać, zareagowały nader niechętnie. Ktoś mi może wytłumaczyć, o co kaman? Bo ja to kompletnie nie łapię tych powiązań społecznych, no. Dla mnie pierwszy odruch, jak ktoś stracił przytomność i nie mogę go dobudzić, to dzwonić po karetkę... no ale jak nadmieniłam, ja to socjalny i relacyjny świr jestem. 

200. 

sobota, 26 marca 2022

jaaaakże mnie bolą noooogi...

 :))) czyli dzień przelatany, częściowo w ocierających butach. Zakupy, ogród, znowu zakupy, w międzyczasie dreptanie w kuchni. Muszę jeszcze pamiętać o wybraniu się na jutrzejszy cmentarz i przestawieniu zegarków... 

W ogrodzie nastała epoka krokusów.



Budzi się cebulica.

Poza tym nic, ale to absolutnie nic nie rośnie. Wynoszę kolejne wiadra zeszłorocznych liści na kompost.


Nie mogę doczekać się wiosny. Dziś znów zimno, wicher miota liśćmi raz w tą, raz w drugą. Jest  coraz bardziej sucho, a jeśli coś ma padać, to chyba śnieg? 

Plewię se w najlepsze, ubrana w zimową kurtkę z kapturem i czapkę. 

199.

piątek, 25 marca 2022

ufff koniec

 następny tydzień może nie będzie taki ciężki jak dwa ostatnie? Z ciężkim sercem, a raczej z ciężkimi nogami, wróciłam do jesiennych bucików, które mnie onegdaj tak fatalnie obcierały. Muszę je rozczłapać... jakoś.

Resztę wolałabym przemilczeć... wiele z tego, co dokonało się dzisiaj, należałoby uczcić minutą ciszy. Nie wiem, ile w tym mądrości, wyważenia, zdrowego dystansu - a ile zwykłego prymitywnego strachu przed. Czy może obojętności dla. Wolałabym, żeby to wyglądało inaczej... Pewnie w czasie 2 wojny wielu ludzi myślało podobnie jak ja teraz. Że to powinno inaczej wyglądać, że wielcy tego świata nie powinni robić ze strachu w portki, bo jeden czy drugi zwariowany dyktator-morderca może krzywo popatrzeć ku Renowi, Loarze, Tybrowi i okolicom. 

I że wszelkie mniej czy bardziej udane akty poświęcania Rosji (czy może głównie całej reszty świata z Rosją w malutkim załączniku) to jeden wielki teatr, cyrk - jeśli po odmówieniu nadzwyczaj kwiecistej modlitewki nikt nie zamierza z nią wiązać żadnego tam nawrócenia. I że tak naprawdę dziesięć wojen to na nas mało, za to wszystko, co się tu dzieje. 

Tak, smutno mi.
Tak, naprawdę bym wolała, żeby to wszystko inaczej wyglądało. 
Tak, naprawdę bym wolała nigdy tego wszystkiego nie zobaczyć.

198.

czwartek, 24 marca 2022

skończyłam

 przygotowywać jutrzejsze lekcje, uff. Chcę na emeryturę. :P

Po pracy wyskoczyłam na ogród, posadziłam zielony groszek, znalazłam pierwszą przylaszczkę


mozolnie powynosiłam jeszcze trochę zeszłorocznych liści... posiałabym pietruszkę, a tu straszą załamaniem pogody i powrotem zimy. Nie wiem, może lato w tym roku już było? 

Zmęczona jestem. 

197.

środa, 23 marca 2022

no to zaczynamy

 dziś od 10.00 bodaj do 22.00. Myślę, że akurat dzisiejsze popołudniowo-wieczorne atrakcje profesjonalne się jednak odbędą. Dzieciaki zaprosiły na kolację przedmaturalną, taką atrapę studniówki, do  jakiejś knajpy do Kazimierza. Trzeba się sprężyć, ubrać, dojechać, wrócić. Mój poważnie nadwyrężony w ostatnich tygodniach bufor moich mocno upośledzonych social skills gwałtownie odmawia współpracy. Nie jestem socjalna. Mam przeciążony system. Ze wszystkich sił staram się nie odwinąć nikomu ani nie uciec w ignorowanie kogoś, ale nie wiem, czy do wieczora (i do rana) dam radę.

Ludzie, piszę nie wiem który raz: blog to albo mniej czy bardziej fikcyjny utwór literacki, albo w najlepszym razie ledwie łuszczący się naskórek prawdziwego żywego życia. Nie zakładaj, że mnie znasz i jestem  twoją osobistą psiapsiółką do pogaduszek, bo przeczytałaś moje wpisy z ostatnich kilku lat i uważasz, że wiesz o mnie wszystko.  W takie relacje nie wchodzę. Nie zakładaj, że jak czytasz mojego bloga, to znasz stan moich emocji i mojej duszy, i możesz mnie do woli korygować /interpretować /nawracać na cokolwiek, co ci się akurat przyśniło. W takie relacje nie wchodzę. Proszę to uszanować. Tak samo jak moje naprawdę mizerne umiejętności socjalne. 

Dziękuję, idę do pracy. Dobrego dnia. 


wieczorem

ufff.

196.

wtorek, 22 marca 2022

wiedziałam

 godzinę temu miałam zdalnie zacząć drugą pracę. Godzina minęła i nic, nawet brak wiadomości, gdzie mam ich pocałować... prędko do drugiej pracy nie pójdę raczej, no. Smutno mi, bo...

Chyba ze trzy lata temu w drugiej pracy przetaczała się totalna awantura, mniejsza już, o co. Ffffkurzyłam się, powiedziałam, że odchodzę. Wtedy moja aktualna Szefowa Druga zapytała, dlaczego nie dam jej nawet szansy.
Szansę dałam, zresztą kilkakrotnie, ostatnio w ostatni czwartek. Niestety, niniejszym - jak widać, no. A zatem odchodzę. Naprawdę, zupełnie mi wystarczy Szefowa Pierwsza z pierwszej pracy....

Nie wiem, no naprawdę nie mogę pojąć tego stylu dyrektorowania. Ja też różną szefową bywałam, wiem. Pewnie podskakiwałam wyżej niż miałam d. Ale nie wyobrażam sobie takiego potraktowania pracownika, jak zaprezentowały mi właśnie obie panie. Czekaj, piii jedna, aż ja się łaskawie do ciebie odezwę, a jak się nie odezwę, to i tak czekaj, bo ci nie powiem, że nie zamierzam się do ciebie odzywać. Przecież twoim suczym obowiązkiem jest poświęcać mi, czcigodnemu pracodawcy twemu, każdą wolną chwilę twego nędznego żywota. I podbiegać radośnie, merdając ogonkiem, ile razy zechcę cię akurat wezwać, bo doszłam do wniosku, że jednak na coś cię potrzebuję... 


na pociechę najbardziej wiosenne zdjęcie dnia:


i sesja zdjęciowa sójek, które niniejszym wróciły zza morza, a co.





195.

poniedziałek, 21 marca 2022

czy się mylę

 czy szefowie ostatnio przyjmują coraz częściej wobec pracowników taktykę: zlecę ci zadanie, które potem odwołam, ale nie zawiadomię cię o odwołaniu? Pani siądzie i zrobi zdalnie, wszystkie informacje dostanie pani mailem. Termin mija, maila nie ma. Nawet smsa o treści: odwołujemy zadanie. O przepraszam nie śmiem marzyć... Zgaduję, że jutro będę przerabiać to samo co dziś, bo na temat jutrzejszych zajęć ani be, ani me, ani kukuryku. Ale mam to w Briko. 

Znowu dostałam wolne popołudnie, więc znowu uciekłam do ogrodu. Wielkiej melodii do roboty nie miałam, ale zawsze wyniosłam trochę liści. Ziemia dalej zmarznięta. Zastosowałam się do mojego własnego apelu z wczoraj i wystawiłam poidełko


- nie widać na zdjęciu, ale w tej pokrywce od  beczki naprawdę jest woda. W nocy zamarznie na kość... 

A do poidełka balkonowego przyleciała sierpówka.


Oprócz, oczywiście, miliona kawek, sikorek, szczygłów i jednego dzwońca. Założę się, że szpaki i kosy też były. Jak patrzę, z jaką rozkoszą ten mój drób pije, jak bardzo musiało chcieć im się pić... Ludzie, wystawiajcie poidełka. Proszę. Na balkonie, przed domem, przed garażem, przed zakładem pracy, gdzie się da. 

194.

niedziela, 20 marca 2022

szpak mi świszcze w domu?

 zdumiałam się, wchodząc. Wychodząc zostawiłam otwarte drzwi na balkon, a szpaczy świst dochodził najwyraźniej z najbliższego pobliża. Na szczęście nie z wewnątrz (kto próbował wygonić z mieszkania przerażonego ptaka, wie najlepiej, że jest to zadanie mało wykonalne), a zaledwie z balkonowej barierki. 


Bardzo zadowolony szpak siedział w poidełku i śpiewał w najlepsze.


Nigdy nie widziałam szpaka z tak bliska.


Napił się, pośpiewał, poleciał. Na poidełku przysiadł gołąb.


Gołąb o pięknym bursztynowym spojrzeniu :).


A potem przyleciał kos. Wpakował się cały do poidełka nakarmnikowego


Po czym najspokojniej w świecie wziął solidną kąpiel.


Proszę, jest susza - wystawiajcie ptakom wodę. Naprawdę jej potrzebują.

Na spacerze - cóż. Spostrzeżenie numer jeden - na tablicy przed Urzędem Miasta, na której są wypisane miasta partnerskie mojej dziury, miasto rosyjskie zaklejono białą kartką. Spostrzeżenie numer dwa: na lokalnej restauracji powiewa takie oto zestawienie flag:

a menu stojące na zewnętrznym stojaku jest w dwu językach, po polsku i po rosyjsku. Spostrzeżenie numer trzy: w kościelnym koszyku "dla biednych z naszej parafii" nie widziałam jak dotąd nic, za to ludzie tłoczą się przy punkcie zbiórki na Ukrainę. Mają, skubańcy, rozeznanie. To ten słynny zmysł wiary ludu Bożego, czy mi się pomyliło coś? :)

Spostrzeżenie numer cztery, proszę bardzo:

Se znalazł lustereczko, strojniś jeden.


Chciałabym zobaczyć go z rozwiniętym ogonem, ale jeszcze nie tokują. 

W nocy ciągle przymrozki, ciągle kwitną przebiśniegi, całe łany przebiśniegów



i - w mieście - coraz śmielsze krokusy.



Z dzikich złocie i pierwszy zawilec.


miodunki


i kokorycze.


Z drobiu, oprócz pawi, kaczek i gołębi, były zięby, ale niechętne do pozowania, a ponadto mewy



łabędzie


i dzięcioły.


Ze ssaków głównie psy i humanoidy, ze wskazaniem na wrzeszczącą dzieciarnię, dlatego trudno było skutecznie nastawić ostrość na jakąkolwiek z nielicznych ocalałych wiewiórek. 


Chciałabym mieć czas na połażenie po parku na tygodniu, bez wrzasku i tłumów. Ale to najwcześniej na emeryturze, czyli może w przyszłej dekadzie. Jeśli. 

193.

sobota, 19 marca 2022

to miała być zupełnie inna

 sobota. Po pierwsze, obudziłam się z bólem głowy i fatalnym samopoczuciem. Po drugie, mama zarządziła wyjazd na zawiślański cmentarz zaraz po zakupach. Potem miałam siłę jeszcze cokolwiek posprzątać. I padłam. I tyle z soboty.

 Na cmentarzu po ostatnich wichurach na grobie nie zostało nic. Wianki leżały w przejściu pomiędzy grobami, wszędzie pełno szkła z potłuczonych zniczy. Trzeba było to z grubsza posprzątać, ale następnym razem, może od jutra za tydzień, wezmę ze sobą poważny sprzęt do zamiatania i gruby worek na śmieci, żeby pozbierać to wszystko i się nie pokaleczyć. Muszę też zebrać ze dwie reklamówki kamieni, żeby przywiązać je dyskretnie od spodu wianków, żeby wiatr z większą trudnością je zrzucał. Bo zrzuci i tak, nie wątpię. 

Na zakupach, hm, znowu zrezygnowałam z kupna paru dupereli dla siebie, a kasę zainwestowałam w parę rzeczy dla Ukraińców. W koszu zbiórkowym dziś trochę więcej niż tydzień temu, może dlatego, że dziś później na zakupach byłam. 

Poza tym kwitną mi zimowe kaktusy.


Poza tym mezozoiczna dżungla smoka Jantarka zaczyna odrastać. 


Był taki moment, że wszystko w słoju zdechło i wydawało się, że nie wstanie. No, powoli wstaje, ale zamykać słoja nie umiem - każde zamknięcie kończy się tym, że wszystko w środku zdycha. Więc Jantarek będzie żył w ekosystemie otwartym. 

192.

piątek, 18 marca 2022

zięba

 


szpak w karmniku


i pierwsze nieśmiałe krokusy w moim ogrodzie


W mieście jest cieplej, na ogrodach ciągle ziemia zmarznięta. Próbowałam dziś coś robić, ale nie da się motyki wbić. Więc tylko mozolnie wynoszę na kompost jesienne liście, które mam wszędzie. 

W pracy - cóż. Obejrzałam z dzieciakami "Tańczącego z wilkami", ja w ich wieku bardzo mocno odebrałam ten film, oni chyba nawet też. Pogadamy o nim po niedzieli, zobaczę. W domu - znowu czytam coś Ursuli leGuin i jak zwykle mi się nie podoba. :P Przyniosłam na próbę z bookcrossingu, a, dam babie jeszcze jedną szansę. Dałam - i nic. Taki tam drobny literacki koszmarek. 

Mama znowu pokłóciła się z bratem, tym razem o wojnę i jak zwykle o politykę. Na mnie się nafoszyła, bo nie chcę trzymać jej strony... Nie potrafię sobie wyobrazić, co by było, gdyby mama mieszkała z bratem. Pozabijaliby się. A naprawdę myślałam już po cichu, żeby ją odesłać pod Warszawę tam do nich, zawsze to przynajmniej zachodnia strona Wisły... ja muszę tu być, bo robota i takie tam. Chociaż coraz mocniej mi się marzy samotnie stojąca chałupa na końcu wsi, bez prądu i wody, w zapyziałym świętym spokoju, który zbombardować mogą najwyżej czystym przypadkiem. 

Bo jestem pewna, że jeśli ruskie rakiety trafią jakoś tak lekko na zachód od polsko-ukraińskiej granicy, to NATO wyrazi najszczersze ubolewanie, że jakaś granica tam była, przeprosi Putina za ten nader niefortunny fakt, a w ramach zadośćuczynienia za straty w sprzęcie zaproponuje przeniesienie rzeczonej granicy o 10 km na zachód. I tak do Wisły dojdziemy w trzy dni, a wędrówka może się zatrzymać jakoś na szerokości  nie, w zasadzie to długości geograficznej świętej pamięci berlińskiego muru, nie wcześniej.

A to zaledwie 191.

Zazdroszczę mojemu ojcu, że nie musi tego oglądać. Nie wyobrażam sobie opieki nad nim w tych ciekawych czasach. Zazdroszczę mojej ciotce, która zdążyła urodzić się po drugiej wojnie, a umrzeć kilka lat temu. Zmieściła się.