sobota, 29 maja 2021

obudziłam się przekonana

 że właśnie zaczyna się niedziela... do rzeczywistości przywołał ból i konieczność drugiego (po wczoraju) prania pościeli i piżamy... mężczyźni, naprawdę, codziennie powinniście dawać na intencję dziękczynną, żeście się nie urodzili jako dziewczynki... Jest zimno, śpię w najgrubszych piżamach, nie wyschła jeszcze ta z wczorajszego prania, dzisiejsza znowu mokra. Nie wiem, chyba zacznę se pieluchy do spania kupować, może nie przeciekną. :P  Jak można kochać takie okropne, nieestetyczne ciało? Do tego ciągle boli szczęka, łokieć, nadgarstek i parę siniaków. Jakby tego było mało, ciągle zatkane drogi oddechowe. A kaszel boli. 

Myślałam, że dziś popada, uciekłam na ogród, posadziłam rozsadę, musiałam podlać, bo wyszło słoneczko. Chciałam wypróbować birdneta - pierwsza i bodaj ostatnia aplikacja ściągnięta na telefon :P - cóż, nagrywają się głównie przejeżdżające samochody. Więc siadłam na progu domku i zaczęłam się nad sobą rozczulać :P. I tak upłynął wieczór i poranek, dzień siódmy. Niestety, jutro raczej nie przewiduję ósmego... 

Myślę, że jestem za karę. Myślę, że jestem babą po to, żeby mnie pognębić... Nienawidzę być babą. Wycięłabym sobie to wszystko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz