wtorek, 11 maja 2021

co za dzień...

 najpierw pobiegłam na mszę w realu, myślałam nawet, czy nie iść do spowiedzi, ale przede mną akurat wszedł pan bez maseczki, ustawił się w kolejce i po chwili potężnie kichnął na cały kościół - i jakoś   przeszła mi ochota na spowiedź. :P Notabene, pan nie był jedyną w kościele osobą bez maseczki. No ale jak lud wierny widzi, że hierarchia ma zalecenia sanepidu głęboko, to idzie i czyni podobnie... Naprawdę, coraz częściej marzę, żeby zamieszkać gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie stosowanie się do zasad higieny jest nazywane miłością bliźniego, a nie brakiem wiary, na przykład. BTW, ostatnio moja maseczka z napisem biohazard zrobiła furorę. Stoi przede mną taka jedna wierząca bez maseczki i pyta, co ja mam tam napisane. BIOHAZARD, czytam. A co to znaczy? No, albo cię zarażę, albo nie... :P

W każdym razie po mszy, śniadaniu i wrzuceniu zadań na klasruma uciekłam na ogród. 

Nieustannie podziwiam smardze u sąsiada.



Do wodopoju przyleciała sójka. 

Paprocie puszczają młode pędy.



Między kwiatami wiśni ukryła się komarnica.


Wróciłam z ogrodu, wykąpałam się, przebrałam, pobiegłam na 14.00 na matury. WOS. Na liście dwie osoby. Jedna nie przyszła, druga jest absolwentką sprzed lat wielu. Potrzebna ci na coś ta matura, na studia idziesz? Uczyłaś się?  Nieeee.... Bo ja się interesuję tym, co się teraz w Polsce dzieje. Acha, myślę, będzie jazda. Jazda polegała na tym, że dziewczę bite trzy godziny przewracało kartki i usiłowało wykoncypować, czy to jest arkusz z wosu, czy nie jest :P. Wypracowania nie tknęła, z zadań przed wypracowaniem zrobiła może z jedną szóstą. O aktualną sytuację w Polsce, zdaje się, nie pytali...

Po trzech godzinach męczenia arkusza (pakowanie na szczęście poszło szybko, bo arkusz jeden) wracam do domu. Włączam klasrum, bo mieli wczoraj odesłać prace zaległe z marca. Tak, z MARCA. Kilka osób rzeczywiście odesłało, ok. Jedna sirota dotąd nie wie, jak się na klasrumie w zasadzie odsyła prace, no bo skąd ona bidulka ma to wiedzieć po siedmiu miesiącach zaledwie pracy na klasrumie... Ona przecież pierwszy raz widzi ten program... i to akurat (jak sądzę) najszczersza prawda jest. :P ale to jeszcze nie jest szczyt. 

Najlepszy kawał sezonu. Dziewczę z klasy drugiej po gimnazjum odsyła mi maturę, jedną z tych, które zadawałam na początku marca - i zgadnijcie (nie zgadniecie) :)))) - w odpowiedzi odesłała mi maturę z przedwczoraj, bo takie odpowiedzi były w internecie na samej górze. :))))))  

Już mam koncepcję, co będę robić, jak wrócimy do szkoły. Otóż przez pierwsze 15  minut lekcji będę pytać: kto co chce zaliczać dziś. Przez kolejne 25 będę tłumaczyć nowy temat. A przez ostatnie 5 zadawać pracę domową. Żadnych klasówek, jak ktoś ma życzenie, to zaliczy. 

4 komentarze:

  1. Masz cierpliwość, że z marca przyjmujesz...

    Dalej zmilczę i nie będę się wyzłośliwiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja naprawdę mam ochotę zniknąć. nie nadaję się do tego świata.

      Usuń
  2. Jak dobrze, że ja tylko religii uczę! Ale też się dziś wahałam, czy powstawiać im 1, czy nie? Wstawić, czy nie? WSTAWIŁAM! Będą chciwli poprawią - nie, trudno, ja oceny mam... Poleci po średniej, ale kto powiedział, że z religii mają być same 5? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze zastanawia, dlaczego najlepsze stopnie z religii mają uczniowie, którzy u mnie najbardziej oszukują z pracami...

      Usuń