poniedziałek, 24 maja 2021

o świętach, tradycji

 i wiodącej roli Matki Boskiej będzie... Od wczoraj kłócę się z mamą o planowane na dziś po pracy wyjście na ogród. Bo święto jest. Ja rozumiem, że kiedyś Zesłanie Ducha Świętego miało dwa dni (i oktawę), ale teraz nie ma. Idę normalnie do pracy, zaraz godzina zdalnego, potem przeskok do szkoły na stacjonarne. Więc jeśli pracuję, to czemu mam nie iść na ogród? W szkole naprawdę pracuję dużo ciężej i mniej przyjemnie. Jeśli jakaś praca zaprzecza świątecznemu charakterowi dnia, to raczej nie ogród. I tu mama wytacza argument nie do zbicia: bo to święto Matki Bożej. OK, ale jakieś święto Matki Bożej jest kilka razy w miesiącu. Do niedawna zresztą pracowało się w większość świąt Matki Bożej, i 3 maja, i 15 sierpnia. Nawet dziś pracuje się 2 lutego, w drugi dzień Zielonych Świąt właśnie, w Siewnej, w Zwiastowanie... że nie wspomnę o Matce Boskiej Nieustającej Pomocy, Jagodnej, Śnieżnej, Porcjunkuli i paru tysiącach innych. No ale to jest święto, nie lokalny odpuścik - odpiera dzielnie mama - i odprawia się nie tak jak co dzień, tylko tak, jak w święto.  Niestety, jak się odprawia, to ustala proboszcz... ignorując kilka liturgicznych świąt. Chociażby w ten czwartek, w święto Chrystusa Najwyższego Kapłana, odprawia się jak co dzień, i obowiązku powstrzymania się od pracy nie stwierdzono. Tak samo jest we wrześniu w Podwyższenie Krzyża (o powstrzymaniu się od pracy w Matki Boskiej Bolesnej już można dyskutować). Podobnie po oktawie Bożego Ciała, w uroczystość (sic) Serca Jezusa. Czemu? Bo nie ma tradycji świętowania tych świąt w polskim Kościele, gdzie Matka Boska jest najważniejsza, no może zaraz po umiłowanym świętym. :P  Toż mówię, że potrzebna nam specjalna dykasteria do spraw Kościoła w Polsce, bo u nas wszystko musi być inaczej niż w Watykanie i w reszcie świata. 

BTW: luterskie geny mam od strony ojca. :P

Idę pracować...


wieczorem
po onlajnowej mszy (jak zdrowie nie zaprotestuje, w środę się wybieram w realu): myślę, że Kościół ma ze mną skaranie Boskie. Nie dość, że baba-idiotka wie, co to jest prefacja, to potrafi się zorientować, jak wielebny odmawia nie tą prefację, co Kościół na dziś nakazał... i po co komu w Kościele takie baby? :P

W ogrodzie byłam. 




 A wracając widziałam najdziwniejszą tęczę, jaką widziałam w życiu, dziwniejszą nawet od tęczy poskręcanej w DNA. Dookoła słońca zrobiło się halo, niby nic, takie halo z malutkimi tęczami po lewej, po prawej i na górze (dół był już pod horyzontem, bo słonko zachodziło):


Ale najlepsza była tęcza nad górną małą tęczą, ustawiona jak odbicie lustrzane:


Najśmieszniejsze, że pierwszy raz w życiu widziałam tęczę nie zagiętą wokół słońca (albo jego promieni), tylko odgiętą od słońca w drugą stronę, z ramionami do góry, z odwrotnym ustawieniem barw: od fioletu, nie od czerwieni.



Myślę w zmęczeniu moim, że taka tęcza mogłaby być kołyską, wygodnym hamakiem, huśtawką do spania w niebiańskich ogrodach...


Taka sobie dziwna tęcza. Z dedykacją dla Magdy.

Kiedyś czytałam opowiadanie o łowcy tęcz. Nie wiem, w gazecie dla dzieci czy w jakiejś książce. Czy ktoś pamięta? 
I czy to wypada w dzisiejszych realiach polować na tęcze?  :P

2 komentarze:

  1. Ta tęcza to prawdopodobnie łuk okołozenitalny: https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81uk_oko%C5%82ozenitalny
    Jesienią siedziałam z córką na placu zabaw z nosem w książce, ona robiła jakieś ewolucje na urządzeniach, i nagle mówi do mnie: Mama, zobacz, tęcza. Ja na to, dalej z nosem w książce: Niemożliwe, nie było deszczu, więc nie może być tęczy. Ona nie daje za wygraną: Ale naprawdę, zobacz, tęcza. Spojrzałam w górę - i faktycznie, były tam podobne do Twoich kawałki tęczy. Gdyby nie córka, nie widziałabym ich, bo były centralnie nad moją głową. Tak mnie zachwyciły, że aż je wygooglałam.

    Elring

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, myślę, że to może być to. Znaczy tam w górze musiało bardzo zimno być, bo piszą, że tworzy się na kryształkach lodu... Dzięki.

      Myślę, że zostanę łowcą tęcz. I niech o mnie gadają, co chcą.

      Usuń