poniedziałek, 14 grudnia 2020

teraz muszę się przyzwyczaić

 do podkładki.



Kupiłam toto w supermarkecie za dwie dychy. Ma wiatraczek, który chodzi niewiele głośniej niż zasuwał czasem kaloryfer wbudowany w laptopa. No i chyba rzeczywiście mniej się grzeje. Zmienił się kąt nachylenia, wszystko się znowu zmieniło, buuu. Tyle, że pontyfikał powrócił na półkę. :P

IMO wiatraczek w podkładce powinien mieć guzik, który umożliwiałby jego wyłączenie, kiedy akurat pracuję mniej intensywnie :P. Bo tak to zasuwa dopóki nie wyjmę usb. A usb nie bardzo mogę wyjąć, bo musiałam przepiąć mysz do usb na podkładce, bo wtyków mi braknie :P. 

Przedpołudnie w pracy, popołudnie na zakupach, u mamy (umyłam jej przedostatnie okno), potem znowu w pracy. Łeb mi dziś coś pęka. W ogóle ciało wrzeszczy, że spada żelazo, czyli chyba znowu szykujemy się na niemiłą fazę cyklu, a rozkrwawione kąciki ust to takie drobne preludium :P. Naprawdę nienawidzę tego. 

Trzeci dzień rekolekcji. Jezus i Marta Łk 10, 38-42. 

Znowu mam wrażenie, że przepsychologizowane to wszystko, że ksiądz przypisuje Marcie niewiadomoco, a ona zachowuje się jak zwykła matka, do której na święta przyjechał ukochany synuś :P - znajdźcie mi matkę, która wtedy siedzi i rozmawia z dzieckiem, a nie bunkruje się w kuchni między garnkami :P. Z drugiej strony ta sama Marta zachowuje się jak skrzywdzone, bezradne dziecko, co nie radząc sobie z siostrą idzie do taty i błaga - no powiedz jej coś... Nie wiem, czy jest w tym wielka psychologia, może tylko świadomość Marty, że Maria i tak jej nie posłucha, i uznanie w Jezusie autorytetu. 

Poza tym. Nauka o budowaniu relacji (budowaniu czego????) dla mnie zupełnie chybiona. 

Ciekawe (chociaż nierozwinięte, ledwie tknięte) ujęcie wchodzenia Marii i Marty w role kulturowo niekobiece. Marta jako gospodyni-rządzicielka, Maria jako uczeń (nie uczennica, bo uczennic jeszcze długo nie było :P). Ciekawa (też ledwie tknięta) koncepcja "żeńskiego klerykalizmu" - czy chodzi o klasztorne mobbingi? :P 

Standardowe problemy: że służąc karmię swój egoizm (nabożność też może nadmuchiwać moje ego), że kult perfekcjonizmu i pracoholizmu, że ważniejsze jest bycie niż działanie, takie tam.

Że "Marta czyni dla Jezusa to, co sama wymyśliła", ok. Tyle że kto miał jej co innego wymyślić? Maria też robi to, co _sama_ wymyśliła. Ani jednej, ani drugiej Jezus nie powiedział, czego Chce. 

"Panie, czy Ci to obojętne", tia. Ja tu latam i latam, a Ty Masz to w. Oczywiście, że Marta oczekuje docenienia i zauważenia. Każdy potrzebuje. I tu ksiądz wchodzi w wewnętrzną sprzeczność. Linijkę wyżej było, że sama (w swoim sercu?) wymyśliła, co ma robić dla Jezusa, a teraz zarzuca, że Marta nie wsłuchuje się we własne serce, tylko szuka motywacji poza sobą. No to jak. 

Problem bezpiecznego maksimum przyjmowanych obowiązków. Kwestia pokazana z typowej perspektywy księdza :P : wydaje mu się, że w świecie obowiązuje zasada robię tyle, ile _chcę_, a jak nie chcę, to mogę w ogóle niewiele robić. Zupełnie chłop nie rozumie, że w świeckim życiu ilość pracy _nie jest_ naszym wyborem. Ciekawe, że nie poruszył kwestii bezpiecznego minimum przyjmowanych obowiązków, poniżej którego zaczyna się lenistwo śmierdzące.

No właśnie, skąd ja mam wiedzieć, czego właściwie oczekuje ode mnie Pan Bóg? Czy On Chce, żebym pracowała na 18 godzin, 24 czy 27? A jeśli Pan Bóg Chce 18 godzin, a szefowa mówi, że ma dla mnie 24 i jak ja tego nie wezmę, to ona poszuka innego nauczyciela (a na biurku ma stos podań o pracę)? Czy to Pan Bóg Chciał dla mnie nauczania zdalnego i pracy od rana do wieczora? A jeśli nie, to dlaczego muszę tak pracować? 

Tia, ja też kiedyś wierzyłam, że relacja polega na słuchaniu drugiego, uważności, bycia przy nim, zrobieniu mu miejsca w moim życiu, współpracy, uczeniu. Tyle że jestem babą i nie wolno mi nikogo słuchać ani przy nikim być. 

Pytania.

Rachunek sumienia. Śmieszne, ale dla mnie rachunkiem sumienia jest pisanie bloga. Co warto ocalić z dnia, co spiii***łam, jakie uczucia chcę nazwać, analizowanie dlaczego, takie tam.

Relacje? że co????

Dlaczego w ogóle Jezus w moim życiu, tak? Nie wiem. Pewnie w dużym stopniu miało to być instrumentalne, Ktoś, Kto by mnie w końcu Pokochał, tak? 

Jak słucham Jezusa. Nie ma co ukrywać, wcale Go nie słyszę. Objawień nie mam. Słowo czytam, "rozważam" to za duże słowo. Zresztą. Czym jest "rozważanie", jeśli nie szukaniem w _swoim_ sercu _swojej_ wersji interpretacji Słowa, patrz Marta, co se _sama_ wymyśliła, co ma dla Jezusa zrobić. 

Lol, ile czasu dziennie poświęcam Jezusowi? Proszę o zdefiniowanie "czasu poświęcanego Jezusowi". Jak myję mamie okno, to poświęcam czas Jezusowi czy nie? Jak sprawdzam piąty raz tą samą uczniowską pracę, nie zapominając o komentarzach doceniających, jeśli jest chociaż trochę lepiej niż ostatnio? Jak czytam katolickie portale? Jak wpadam do domu głodna i zmęczona, i zamiast do kuchni lecę do laptopa włączyć mszę? Jak siedzę do pierwszej w nocy nad pompejanką? Jak wpadam na adorację po drodze do pracy i z pracy? Jak w drodze między pokojem (zamienionym ostatnio na salę lekcyjną) a kiblem marudzę: Zrób coś, bo nie dam już rady???

Bo jeśli liczy się tylko czas przeznaczony na ochy i achy w zachwycie, to obawiam się, że istotnie _nie_ poświęcam Jezusowi żadnego czasu. 

Tyle z dnia numer trzy. 

11 komentarzy:

  1. Fajna podkładka, u mnie takiej nie ma :) Za długie rekolekcje. Przypomniało mi się, że jakiś czas zaglądałam na stronę chyba benedyktyńską i tam czasem coś przeczytałam po jakiejś awarii komputera strona zniknęła chyba w jesiennej mgle. Po tym co piszesz przypomniała mi się Siostra Małgorzata Borkowska. Cytowano fragmenty jej książek. Gdybym mogła kupiłabym ci książkę jej tej siostry : "Oślica Balaama
    Apel do duchownych panów" o tu o tej książce - dobra jest :D https://tyniec.com.pl/ksiazki-malgorzaty-borkowskiej-osb/996-oslica-balaama-9788373547704.html

    OdpowiedzUsuń
  2. O przeglądam i patrzę a tu piszą że jest dalszy ciąg czyli " Ryk oślicy Kolejny apel do duchownych panów" Może jednak sobie zamówię w pdf -ie? Chociaż ja i tak wolę milczenie więc mam wątpliwości czy moje czytanie tych racji zmieni cokolwiek panów duchownych? Chyba nie kupię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rekolekcje mają zaledwie pięć konferencji i jedną mszalną homilię. Myślę, że w realu załatwiliby to w półtora dnia. To, że ja sobie rozkładam jedno słuchanie (około pół godziny)na jeden dzień, to już moja sprawa.

      Mam głębokie doświadczenia :P świeckich rekolekcji parafialnych, kiedy to wielebny wymagał dwukrotnego w ciągu dnia przychodzenia do kościoła, a jak można, to i więcej. Potem wyluzował, a tylko jedna nauka była w homilii, a druga po zakończeniu mszy. Ale i tak często gęsto trzeba było przychodzić dwa razy, bo raz na mszę, a potem na swoją naukę, bo na przykład nauka dla niewiast była po mszy na 10.00, a niewiasta akurat była na mszy o 18.00 i co jej zrobisz :P.
      Potem była już tylko nauka na homilii, ale wielebny prosił, żeby przyjść jeszcze na różaniec, na apel jasnogórski z kompletą, a przy okazji nauki też udzielał, a jakże.
      Dlatego nie uważam, że jedna konferencja dziennie przed 5 dni to długie i intensywne rekolekcje :P.

      O siostrze Be. Znam te fragmenty, cytowane są szeroko. Nie zawsze się z nią zgadzam (chociaż często tak). Wydaje mi się, że zagięła pazur na męską część hierarchii, podczas gdy o niewiastach Kościoła można spokojnie też kilka tomisk napisać. Generalnie boli to, co się dzieje w Kościele, nie o to, jakiej płci jest ktoś, kto się akurat do władzy (czy do głosu) w Kościele dorwał...

      Nie kupuj mi nic :P, proszę.

      Usuń
  3. Ależ wypasiona podkładka, moja z Ikei nie umywa się (ale przestałam używać, bo dzieci uznały, że mam niewłaściwe ustawione kręgi szyki).

    Prawda o Marcie z tej jednej opowieści nie jest moim zdaniem pełna - toż jak Łazarz leżał w grobie to ona wyznała niezachwianą wiarę "Gdybyś tu był..."

    Czasem myślę, że zamiast słuchać o tym "jak być powinno" wolałabym usłyszeć "jak to zmieniło moje życie/patrzenie/zachowanie" albo "czego ja się od niej/niego uczę". Piszę to w poczuciu pewnego zmarnowania niedzieli radości - wysłuchaliśmy kazania (bo nie homilii) zachęcającego do adoracji (byliśmy gościnnie w innej parafii i tam jakąś akcję adoracyjną szykują), w którym nie padła rzecz najważniejsza - dlaczego, po co... (dopytywałam męża, bo ja odpływałam i mogłam przegapić, ale mówił, że nie było o tym).

    @Annael,
    Oślica jest świetna. Choć w niektórych sprawach mam nieco inne spojrzenie :), ale to chyba wynika jednak z pewnej różnicy wieku i innych doświadczeń (ale generalnie zgadzam się w 99%). W sumie ta książka to najfajniejsza jest do dawania w prezencie...
    @

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wypasione to mają pięć wiatraczków i pięć złączy usb. Kosztują koło stówy.

      nie chce mi się już nawet komentować kazań (ani innych wystąpień medialnych różnych duchownych panów). porozmawiajmy o szopce w Watykanie :P może???? :P

      Usuń
    2. allegra walker15 grudnia 2020 10:58

      Seriously? :P

      Jako przykład sztuki neosumeryjskiej :P może jest ciekawa, ale jako szopka jest:
      - trochę przerażająca (ten wiking za astronautą!)
      - zimna (nie ma interakcji ani nawet kontaktu wzrokowego między poszczególnymi figurkami – dystans społeczny?)
      - nieoczywista (byłoby to zaletą w przypadku awangardowego plakatu, ale niekoniecznie jest nią w przypadku instalacji, która powinna przemawiać do wszystkich).

      Ale nie bój, nie bój, duchowny pan z Więzi już nam wyjaśnił, że jego niewierzącym znajomym szopka się podoba, więc w ogóle w czym problem. Wytknął nam także, że nasze gusta sacro-estetyczne to późne wnuki kiczu oraz że myślenie dialogowe jest nam z gruntu obce. O!

      Usuń
    3. allegra, ja nie wiem, co na to Pan Jezus (i relacje), ale u-wiel-biam-cię :)))

      Usuń
    4. allegra walker15 grudnia 2020 13:01

      O ja cie!!! :-)))) <3 <3 <3
      Dziękuję. Naprawdę.

      Usuń
  4. Z cyklu "Dzielę się pomysłem".
    Ja mam w laptopie tylko 3 wyjścia usb, zatem zabrałam mężowi nieużywany przez niego tzw. hub usb, czyli po naszemu rozgałęźnik - odpowiednik trójnika wkładanego do zwykłego kontaktu. Może uda Ci się kupić coś takiego przy jakiejś okazji. 20-30 zł (oczywiście są i droższe). Bardzo to dla mnie wygodne.

    Widziałam gdzieś takie podświetlone zdjęcie tej szopki i wtedy nawet nawet. A zdjęcia przy świetle dziennym niezachęcające.
    Akurat ks. Dragułę lubię i moim zdaniem niegłupio napisał...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że się tak rozkomentowałam, ale w kontekście Twojego wpisu weszła mi w ręce zajawka tekstu Simchy Fischer z jej bloga i jakoś mi to współgra z tym, co napisałaś. Lubię ją za cięte pióro choć nie zawsze się z nią zgadzam ;).
    https://www.catholicweekly.com.au/simcha-fisher-what-counts-as-a-work-of-mercy/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Simchy.
      Wydaje mi się, że im wyżej w hierarchii się jest, tym bardziej wymaga się aplauzów za to, że wypełnia się swoje psie obo...e... święte oficjum :P. Przypomina mi się też święty Paweł, jak upominał się, że _najpierw_ trzeba troszczyć się o własną rodzinę, a _potem_ o Kościół Boży, bo jak nie, to nie można być ani diakonem, ani biskupem, ani nawet rodziną konsekrowanej wdowy :P.

      co do huba: chyba tak.
      Co do szopki: mi się nie podoba. Chociaż pewnie jak jest ciemno (i jej nie widać), to faktycznie może wyglądać tylko lepiej.

      Usuń