piątek, 11 grudnia 2020

i znowu dzień w pracy :P

 przyszły rachunki za prąd, dochodzę do stówy miesięcznie nie, za dwa miesiące, ciekawe, czy praca zdalna ma tu coś do rzeczy, tia... Dziś pół dnia skanowałam i odsyłałam sprawdzone matury...

Coś w górnych oddechowych przeszkadza mi żyć, nie wiem, alergia czy infekcja. Naćpałam się leków wszelakich i mam nadzieję, że będzie lepiej. Mama też pokasłuje... ale zapach mydełka czujemy, więc chyba nie kowid :P. 

O mydełku. Moja mama ma koleżankę, a koleżanka ma córkę, raczej starszą ode mnie. Ta córka przed pandemią pracowała jako muzyk, a teraz z braku zatrudnienia (i kasy) przerzuciła się na wyrób i sprzedaż mydełek. Na przykład takich.


Mama dostała od koleżanki pudełeczko takich mydełek jako prezent pod choinkę. Mydełka charakteryzuje dość intensywny zapach, więc chwilowo robią za chałupniczy test na koronawirusa. :P 

Zastanawiałam się, co mogę zrobić w ramach rewanżu podchoinkowego... no i. 


Oczywiście mama twierdzi, że to zły pomysł, bo brzydkie, nie nadaje się do ludzi i muzykowi w zawieszeniu zrobi tylko przykrość. Tego ostatniego nie wiem, nie potrafię ocenić. No ale generalnie dzień jak co dzień...

Tia, chciałabym zniknąć. Żeby nigdy mnie nie było. Nie byłoby lepiej, Panie? Może moja mama urodziłaby wtedy kogoś innego, lepszego. Chłopaka może. 

Na dworze ciemno i mokro. A przez następny tydzień już tylko gorzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz