niedziela, 27 grudnia 2020

to nie jest tak, Panie

 że ja Cię nie uznaję za Godnego wiary czy że nie wierzę, że Mocen Jesteś spełnić obietnicę. Nie Ciebie kwestionuję, tylko siebie. Czy to, co uważa(ła)m za Obietnicę w moim życiu, nie było czasem wytworem mojej wyobraźni i _moją_ koncepcją, a z Twoim Obiecywaniem naprawdę nic wspólnego nie miało? Słuchałam wczoraj, Kawo-z-m - tego przedwigilijnego raportu o stanie świata. Tam było między innymi, że siła nadziei leży w pamiętaniu dobra. Że beznadzieja (i piekło) polega na tym, że nie potrafię przyznać, że to, co było, było dobre - nawet jeśli teraz jest ewidentnie źle. OK. Tyle że naprawdę nie wiem, czy obiektywnie to było dobre - to, co było, co szczerze uważałam za dobre wtedy. Minęło kilka lat, na jaw wychodzi kolejne zło za złem, zło dokonywane właśnie wtedy, kiedy nie wiedziałam i rozpływałam się w zachwytach. Wątpię w przeszłe dobro (?) nie dlatego, że wątpię, tylko dlatego, że zaczynam widzieć, o czym nie wiedziałam wtedy, w entuzjazmie. Czy Ty w ogóle Mogłeś mieć coś wspólnego z tym syfem, który się wtedy (za moimi plecami) dokonywał?

Tak samo z Obietnicą. Czy to w ogóle była Obietnica, czy wytwór moich fantazji, projekcja moich pragnień, krótko mówiąc: czy to naprawdę Ty, czy może ja i nic więcej?

Pragnienia były (i są) wielkie, i tia - pewnie ciągle idealistyczne. Ponad miarę realu. Tyle że chyba już w nie nie wierzę. Albo coraz mniej. Nie dlatego, że nie wierzę Tobie - tylko przestaję wierzyć, że w mojej historii to naprawdę Byłeś Ty. 

I nie wiem, gdzie Cię szukać. 
Rozumiesz?


wieczorem

karmnik już w klatce.



Na razie nie przylatuje nic, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy sikorki będą się bały wlecieć do klatki, czy nie. W ogóle ptaków mało. Tyle, że kwiczoły.


I nie założę się, ale chyba przeleciało mi nad głową stadko jemiołuszek. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś je spotkam. 

Spotkałam (poza kwiczołem) tylko sroki


sójkę

i pawia, ale za to GDZIE :)))



widać???

Łaziłam po parku


Nie było zapowiadanego śniegu, tylko mróz i szron.

Zachodziło słońce.


Misterium światła.


Misterium ognia i lodu.


I już noc. Pawie zasypiają na wierzchołkach drzew.


Łaziliśmy, rozmawiali o zombie - nieumarłych, co mają imię, które twierdzi, że żyją, ale są martwi. Że nie zmienilibyśmy się miejscami z żadnym z nich, jakkolwiek im teraz dobrze. 

2 komentarze:

  1. Paw na kominie! Jaki królewsko majestatyczny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na kominie to jeszcze pawia nie widziałam, może naśladował św. Mikołaja? :)))

      Usuń