piątek, 4 grudnia 2020

Wiesz, chciałabym

 mieć możliwość spojrzenia na tą historię obiektywnie, oczami kogoś innego - westchnęłam nabożnie w duchu po wysłuchaniu dziś czyjejś opowieści. Mam wrażenie, że nie wszystko jest tak, jak usłyszałam. Nawet jeśli opowiadacz historii jest najszczerzej przekonany, że mówi prawdę. Zresztą. Znam ludzi, którzy kłamią w żywe kamienie, przekonani do głębi, że mówią prawdę. Tak zdążyli się zakłamać, że ich definicja prawdy brzmi: "prawdą jest to, co _ja_ mówię". 

W każdym razie Wiesz, naprawdę bym chciała usłyszeć od jeszcze kogoś relację z tamtej sytuacji. 

Pół dnia w pracy, potem gotowanie i jedzenie obiadu, potem mozolne szukanie i drukowanie matur próbnych na poniedziałek. Właśnie skończyłam. Nie mam już siły przesłuchiwać płyt ani zszywać zeszycików. Jutro. 

Z pozytywów - uporządkowałam też dziś balkon z przemarzniętych pelargonii, wyniosłam na śmietnik 4 worki tychże i stos makulatury. 

Z kwiatków mojej mamy. Wczoraj, piekąc pierniki, brałam od niej papier do pieczenia. Wyciągnęłam przy okazji z szafki zwój papieru do pieczenia artystycznie wytłuszczonego w okrągłe ślady po pieczeniu jakichś ciastek. Mamo, czemu ty to trzymasz, przecież ten papier jest jednorazowego użytku? Odpowiedź bezcenna: no ale ja go tylko _raz_ używałam :)))). Nie, nie pozwoliła mi tego wyrzucić. 


A to dzisiejszy spektakularny zachód. Coraz bliżej południa.





3 komentarze:

  1. Zdjęcia piękne... Papier raz użyty? Też bym nie wyrzuciła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż ... była mowa o papierze do pieczenia :D

    OdpowiedzUsuń