sobota, 19 marca 2022

to miała być zupełnie inna

 sobota. Po pierwsze, obudziłam się z bólem głowy i fatalnym samopoczuciem. Po drugie, mama zarządziła wyjazd na zawiślański cmentarz zaraz po zakupach. Potem miałam siłę jeszcze cokolwiek posprzątać. I padłam. I tyle z soboty.

 Na cmentarzu po ostatnich wichurach na grobie nie zostało nic. Wianki leżały w przejściu pomiędzy grobami, wszędzie pełno szkła z potłuczonych zniczy. Trzeba było to z grubsza posprzątać, ale następnym razem, może od jutra za tydzień, wezmę ze sobą poważny sprzęt do zamiatania i gruby worek na śmieci, żeby pozbierać to wszystko i się nie pokaleczyć. Muszę też zebrać ze dwie reklamówki kamieni, żeby przywiązać je dyskretnie od spodu wianków, żeby wiatr z większą trudnością je zrzucał. Bo zrzuci i tak, nie wątpię. 

Na zakupach, hm, znowu zrezygnowałam z kupna paru dupereli dla siebie, a kasę zainwestowałam w parę rzeczy dla Ukraińców. W koszu zbiórkowym dziś trochę więcej niż tydzień temu, może dlatego, że dziś później na zakupach byłam. 

Poza tym kwitną mi zimowe kaktusy.


Poza tym mezozoiczna dżungla smoka Jantarka zaczyna odrastać. 


Był taki moment, że wszystko w słoju zdechło i wydawało się, że nie wstanie. No, powoli wstaje, ale zamykać słoja nie umiem - każde zamknięcie kończy się tym, że wszystko w środku zdycha. Więc Jantarek będzie żył w ekosystemie otwartym. 

192.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz