wtorek, 15 marca 2022

po pracy,

 jakkolwiek późno, pobiegłam na ogród, tym razem z nowym aparatem. Jak na złość wielu ptaków nie było. Tyle że szpaki przyleciały. 

I niech mi ktoś powie, że nie mam talentu do fotografowania wściekłego drobiu, no. :P

Ja mu naprawdę nic nie zrobiłam. 

A w ogrodzie śnieg chwilowo stopniał, ziemia powierzchniowo odmarzła. Krokusy się obudziły


przebiśniegi wyglądają na bardziej żywe niż wczoraj


i coraz więcej maleńkich kiełków zaczyna się pokazywać na powierzchni. 

Kosy podśpiewują, szpaki zaczynają gwizdać. Mam niejasne wrażenie, że słyszałam dziś pierwszą ziębę. 

W pracy... chciałoby mi się napisać, że ciągnę resztką sił :P, ale tej resztki musi mi jeszcze na dłuuuugo wystarczyć. Obecnie mamy szał matur próbnych, pozmieniany plan, za którym nie trafiam, dwa razy więcej roboty niż normalnie. Rozszerzoną mieli pisać po niedzieli, miałam na spokojnie przygotować zadania, ale gdzie tam - w końcu piszą pojutrze. :P Więc arkusz zaraz będę robić... i tak jest ze wszystkim. 

Mama wyczytała onegdaj w jakiejś gazecie, że w Kielcach jest muzeum, które przyjmuje święte obrazy, jeśli ludzie nie mają z nimi co zrobić. Takich obrazów mamy od groma, u babci pod Chełmem ściana z obrazami przypominała ikonostas, ramka przy ramce, tyle że na bielonej wapnem ścianie, nie na złocie. :P I teraz mama najchętniej spakowałaby to wszystko w jedną paczkę i objuczyła mnie jak wielbłąda, żebym zawiozła to do Kielc. Transportem publicznym. Bo pocztą nie można, bo to wszystko za szkłem. :P A kiedy odmówiłam, matuś oświadczyła, że sama pojedzie. :P :P :P

188.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz