piątek, 4 marca 2022

no nie wszyscy jesteśmy Ukraińcami

 bez względu na to, jakie wdzięcznie brzmiące hasła nam podają media. Ja tam Ukraińcem nie jestem. Za blisko mam rodzinne doświadczenie Wołynia, kiedy moi dziadkowie z moją dwuletnią mamą uciekali wpław przez Bug z tym, co mieli w kieszeniach. Na przykład z kwitem z pralni, który zaginął nam całkiem niedawno... mama przechowywała go wiernie, teraz nie pamięta, gdzie go ma. Może go kiedyś jeszcze znajdę. 

I mama, i ja jesteśmy w stanie uznać, że dzisiejsi Ukraińcy to nie są ci sami ludzie, którzy wtedy. OK, to są być może ich dzieci, wnuki, prawnuki. Jestem w stanie wrzucić do skrzynki trochę kasy, kupić im mannę i kaszkę błyskawiczną dla niemowląt, i jeszcze nawet kilka koców. Ale naprawdę rozumiem ludzi, którzy nie są w stanie wykonać takiego gestu. 

Dlatego hasło, że "wszyscy jesteśmy Ukraińcami", wzbudza we mnie ostry bunt. 

Dlatego akcje szkolne, w których dyrektor zobowiązuje wychowawców, żeby zobowiązali _każde_ dziecko z klasy, żeby się dorzuciło do zbiórki, a potem każe z tego pisać sążniste raporty, budzą we mnie ostry bunt. 

Pomaganie Ukraińcom to rzecz dobra. Czasami na granicy heroizmu. Heroizmu nie możemy wymagać jako obowiązku. Chociaż heroiczność czynów lub brak tej heroiczności o czymś w nas świadczy. O klasie? Może. Ale nie o, na litość, nie o narodowości...

A propos klasy. Czytałam o paru domach zakonnych i rekolekcyjnych, które zakwaterowały uchodźców z Ukrainy. Ostatnio kilka Ukrainek z dziećmi zamieszkało w pałacu (sic) biskupim w Radomiu. Chciałabym usłyszeć, że tak samo jest u innych. Tu bliżej nas, bliżej mnie. I jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić...

Myślę, święty Kazimierzu, że to twoja Ukraina. 

177.

10 komentarzy:

  1. Moja babcia Ukraińców nienawidziła. Była dzieckiem zamojszczyzny. Każdy kto przeżył traumę, ma do tego zupełne prawo, bo tylko on wie, co, gdzie, kiedy i dlaczego. Natomiast nienawiść ich dzieci jest już tylko duchowym lenistwem. Dzieci nie wiedzą co, gdzie, kiedy i dlaczego. Wiedzą tylko tyle, ile im powiedziano i wnioskują z cudzych uczuć. Tymczasem nienawiści powstaje w dwóch przypadkach: 1) Gdy było się ofiarą. 2) Gdy było się katem. Jak wiemy, w rodzinnych historiach nikt nigdy nie opowiada o sobie, że był katem. Rodzinne mitologie są przepełnione ofiarami i zieją pustką po katach. Dzisiaj jestem Ukraińcem, współodczuwam z nimi. Bo dzisiaj to dzisiaj, a moje życie jest moim życiem i nie pozwolę, aby je zawłaszczyła cudza wersja historii.

    Masz rację, że pomaganie nie powinno być wymuszane, to stępia wrażliwość. Podobnie nie podobało mi się naciskanie w szkołach na branie udziału w WOŚP, chociaż sama dla zasady wpłacam pieniądze. Każdy powinien decydować sam, jak rozwijać swoją moralność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, czy Ukraińcy zdają sobie sprawę, że gdyby podobna sytuacja wydarzyła się 50 lat temu, to od Polaków nie dostaliby ćwierci tej pomocy.

      Nienawiść dzieci jest nienawiścią po utraconej miłości rodziców. Ma rację bytu. Gdyby nie Wołyń, pewnie moja mama byłaby dla mnie inna, miałaby lepszą równowagę emocjonalną, mogłaby mnie wychować. W tym sensie Wołyń _mnie_ skrzywdził - na równi zresztą z całą 2 wojną. Ofiary takich wojen ciągną się przez jakieś trzy pokolenia.

      W rodzinnych mitologiach mordercy czasem są bohaterami. A czasem wariatami. Większość rodzin żadnej mitologii nie ma i więc ej w ich historii tchórzy niż bohaterów. Uciekinierów więcej niż morderców. Trupów więcej niż zabójców. Na jednego kata przypada paręset ofiar... zawsze.

      Nie jestem Ukraińcem. Jeśli za parę lat Ukraina wystąpi zbrojnie przeciwko Polsce, ani mnie to specjalnie nie zdziwi, ani nie będę Ukraińcem o milimetr mniej niż jestem teraz. Jeśli Polska wystąpi w roli kata wobec kogokolwiek, nie uczyni mnie to nie-Polakiem.

      W tym momencie historii i w tym konflikcie akurat Ukraina ma rację (i wspólnego wroga z Polską). Za chwilę może być nowa sytuacja, nowy konflikt. Mogę nie być dumna, że jestem Polakiem, ale nim jestem. Nic tego nie zmieni, nic nie zrobi ze mnie Ukraińca, Irlandczyka ani nikogo innego.

      Moralność czy może prosta ludzka przyzwoitość. Ale nie każdy ma obowiązek być moralnym i przyzwoitym. Taki świat.

      Usuń
    2. Postrzegamy więc tożsamość narodową inaczej, być może Ty to widzisz mniej płynnie (każdy ma własny sposób). Ja zdecydowanie jestem Polką, mogę być Ukrainką, tak jak Ty potrafię sobie wyobrazić przyszły konflikt ukraińsko-polski. Czy mogę nie być Polką? Mogę sobie wyobrazić moją nienawiść do polskości. Bardzo czuję się Słowianką oraz bardzo mocno czuję się Dolnoślązaczką. Jestem dumna z tego, że pochodzę z regionu tak wymieszanego i jednocześnie nie należę do enklawy zabuckiej. Jestem dumna z tego, że nie pasuję, a moja prababcia żyjąc na podkarpaciu znała niemiecki i nikt nie pamięta z jakiej to było okazji.

      Ładnie to napisałaś o utraconej miłości rodziców. Trauma faktycznie ciągnie się międzypokoleniowo. Gdy byłam młodsza, byłam zdecydowanie bardziej zerojedynkowa, teraz, dobiegając pięćdziesiątki, bardziej akceptuję to, że nie mogę nazwać kogoś jasno katem lub ofiarą. Zdaję sobie sprawę, że kaci rekrutują się z ofiar. I stąd takie moje przemyślenia, a nie inne. Dziękuję Ci :)

      Usuń
    3. widzisz, ja nie mam mojej małej ojczyzny, nawet Słowianka ze mnie żadna. Może byłby tą ojczyzną właśnie Wołyń, może byłabym Słowianką - gdyby.

      Jestem kundlem. Z przypadkowego spotkania wyganianego wschodu i wyganianego zachodu, wołyńskich Polaków i mieszkających od stuleci w Polsce poluterańskich poNiemców, których hitlerowcy wygonili za zachodnią granicę, kiedy zaczęli przegrywać wojnę. Ja tu nie mam nic. 48 metrów kwadratowych mieszkania do kapitalnego remontu. Wołynia nie ma. Niemiecki... dziadek ze strony ojca uczył mnie na pamięć tabliczki mnożenia po niemiecku i Ojcze nasz. Zapomniałam, kiedy poszłam do szkoły.

      Do tego jestem kundlem mocno zerojedynkowym, chociaż do pięćdziesiątki brakuje mi pół roku zaledwie. I pewnie zerojedynkowa pozostanę.

      O traumę międzypokoleniową możesz pytać Irlandczyków. Pamiętasz, kiedy byłyśmy młode, wszyscy byliśmy Irlandczykami. Kiedy w Belfaście i Londynie wybuchały bomby.

      Może niektórzy teraz są Ukraińcami i ok, wolno im. Ale nie wszyscy.

      Usuń
    4. Urodziłam się na Dolnych Śląsku, moja mama pochodzi z wielopokoleniowych osiedleńców pomiędzy Ostrowem Wielkopolskim a Sieradzem, mogę tam znaleźć imiona przodków do jedenastego pokolenia, pomimo tego, że głównie byli chłopami. Rodzina taty to biedota spod Piotrkowa oraz dziwne plemię tułacze z podkarpackiego o którym wiemy niewiele. Prababka znająca niemiecki jest nadal tajemnicą, chociaż intensywnie szukam jej śladów. Więc cóż ... każdy z nas jest kundlem na swój sposób. Może dlatego, że mam silne poczucie przynależenia pomimo bycia outsiderem (dom z ogrodem, wypełniony psami i kotami daje siłę), mogę wędrować gdziekolwiek. Albo mam gen wędrowca z tej nieodgadnionej, podkarpackiej strony ;)

      Jesteś wolna :)

      Usuń
  2. Ja tam sobie myślę, że warto być przyzwoitymi ludźmi po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto, niewarto. Mój brat organizuje zakwaterowanie Ukrainkom z dziećmi. Na razie okazuje się, że musi wkładać w to kupę swojej własnej kasy. Miało ich przyjechać kilkoro, jasne, że każda powiedziała wszystkim znajomym, że ma w Polsce kwaterę, zmieścicie się kątem, więc przyjechało ich pięciokrotnie więcej. Polacy bogaci są, mogą nam dać mieszkanie. I chyba już zaczyna się ludzki syndrom: oni mają, to możemy od nich brać ile wlezie.

      No przecież ich nie wyrzuci. Ale nie dziwię się, że odmawia, jeśli pytają go, czy nie wynajmie Ukraince mieszkania po ciotce. W końcu i jego kasa kiedyś się skończy.

      Usuń
    2. To musi być trudne. Hm. Ci, których znam, a przygotowując noclegi / biorą ludzi do siebie mają zawsze jakieś wsparcie. Tzn. inni (znajomi, sąsiedzi) niebiorący do siebie do domu uchodźców deklarują konkretną pomoc.
      No a ludzie, też ci potrzebujący pomocy, są różni. Ja zawsze wolę nie uogólniać, bo to zazwyczaj niesprawiedliwe bywa. A dużo, naprawdę dużo słyszę o wdzięczności.

      Tak myślę o tym, co pisałaś o Twojej Mamie uciekającej z Wołynia. I myślę o dzieciach w tym samym wieku uciekających teraz z Ukrainy. Oby udało się choć odrobinę im pomóc w tej traumie. Jeśli już nie zdołamy tym, co z tamto-wojennego pokolenia.

      Czytam o organizowanych szkołach, o dawaniu książek, o pomocy prawnej. Myślę jak bardzo trzeba myśleć naprzód i nie marnować sił.

      Usuń
    3. wszędzie są różni ludzie.

      Usuń