zastanawiałam się, idąc po schodach z kluczem do drzwi sąsiada w ręku. czemu ja zawsze pcham się, gdzie mnie nie chcą (a gdzieś mnie chcą?), czemu nie potrafię usiedzieć na własnym tyłku we własnych sprawach, czemu nie potrafię przejść obojętnie, kiedy widzę klucz w zamku drzwi sąsiada, na przykład. Przecież znowu oberwę, jak co, bo może już dawno ktoś do tego domu wszedł, okradł, zamordował, a będzie na mnie, bo ja mam klucz.
I po cholerę znowu wyciągam ten klucz z nie swojego zamka, po kilkukrotnych próbach dostukania się do zamkniętych od środka drzwi. Facet pewnie popił i śpi. Żona wczoraj pojechała zarabiać za granicę, więc używa. Co mi do tego? Bezpieczniej nie reagować, nie robić nic, schować się, zignorować kwestię.
Dziś dzielił się ze mną swoją historią - nauczyciel wywalony z roboty z wilczym biletem, oskarżony o molestowanie dzieci, bo postawił się przeciw działaniom dyrekcji, których to działań nie potrafił zaakceptować. Sprawa okazała się rozwojowa, dyrekcję zmienili, nauczyciel oczyszczony z zarzutów, ale pracy nigdzie nie dostanie, zresztą specjalnie nie szuka, bo ma odruchy wymiotne na widok szkół i dzieci. Nie lepiej było schylić łeb i nie reagować?
Czytam o telefonie zaufania dla sióstr zakonnych molestowanych w Kościele. Inicjatywa dobra, gdyby zadziałała. Ale to będzie tak: telefon odbierze kilkaset zgłoszeń. Odbędzie się kilkanaście dochodzeń, z czego kilka zostanie umorzonych, a reszta pozamiatana. Siostry zakonne rozczarowane przestaną sprawy zgłaszać, kilkadziesiąt sióstr zostanie przeniesionych, kilkanaście odejdzie z zakonów. Ponieważ sprawy przestaną napływać, ogłosi się, że problem molestowania zakonnic w Kościele w Polsce nie istnieje. I pozamiatane. I przecież lepiej siedzieć cicho.
W szkole mają się odbywać lekcje zdalne dla uczniów przebywających na kwarantannach. Sęk, że się nie odbywają, bo internet nie działa. Jeden nauczyciel melduje, że nie przeprowadził lekcji, bo w szkole nie było internetu. Wsiada na niego pięciu pozostałych, którzy podobno na tej samej lekcji w salach obok internet mieli, w każdym razie przeprowadzenie lekcji zapisano, więc lekcje się odbyły i po co robić jakiś szum? Naprawdę nie możesz usiedzieć na d*? Zignoruj. Udawaj, że gra.
Dziś wchodzą ograniczenia ilości osób w miejscach publicznych w związku z prawie 30tysięczną liczbą nowych zakażeń kowidem. Dozwolone jest 50% zapełnienia uwaga nie licząc osób zaszczepionych. Już nie wnikam nawet, czy zaszczepienie w pełni obejmuje dwie czy trzy dawki, ryczę ze śmiechu na myśl, że przed wejściem do kina/teatru/kościoła ktokolwiek będzie sprawdzał certyfikat szczepień... z dowodem osobistym wchodzącego. A jeśli ktokolwiek zadzwoni do jakichkolwiek służb z wiadomością, że w takiej czy innej instytucji wpuszcza się jak leci i ile wlezie, to... nie chciałabym być w skórze takiej osoby. Zignoruj, nie reaguj, nic nie rób, nie twoja zasmarkana sprawa.
Taki mamy świat, jakby ktoś nie zauważył. I ja już bardzo proszę o koniec tego świata. Ja nalegam.
84.
Widziałam sprawdzanie certyfikatu z dowodem: na lotnisku w moim mieście, w październiku. (Certyfikat w aplikacji smartfona pokazywania dowodu nie wymagał.)
OdpowiedzUsuńNa lotnisku tak, bo tam i tak sprawdzają tożsamość, ale w kinie? w restauracji? A w kościele sprawdzanie tożsamości to chyba juz naruszanie praw obywatelskich?
Usuń