jak zwykle koszmarny. :P Do pogody (dziś padał deszcz i jest przeraźliwie zimno, śniegu u nas póki co tej zimy nie stwierdzono) i ciemności dochodzi mama, która ma milion problemów na sekundę. Wytrzymuję, póki z nią jestem. Wychodzę, zamykam za sobą drzwi i zaczynam płakać. Ze zmęczenia, z braku cierpliwości, z gównowatości swojej.
Od ilu lat Ci powtarzam, że nie daję rady? Od ilu pompejanek? Słyszysz Ty to w ogóle, interesuje Cię? Czy Masz to w głębokim poważaniu? Tyle mojego, że mogę se spokojnie w samotności poryczeć ile tylko chcę, choćby i do rana. A potem tyłek w troki i do roboty. I tak do usranej śmierci pewnie, ale cóż.
Naprawdę mam dość, Słyszysz?
88.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz