chyba w tym tygodniu. Nos ciągle zatkany, zatoki pół ciuta lepiej. Ciągle nierozstrzygnięte, czy rodzinka zjedzie, czy jednak nie. Bo jednak mam wirusa, tyle że nie w koronie... Na wszelki wypadek kupiłam dziś te pomidory, ogórki i sałatę, a także resztę rzeczy na święta. Posprzątałam drugi pokój i kuchnię, została łazienka i przedpokój na jutro. Jutro też spróbuję jeszcze kupić struclę. Bo poszłyśmy z mamą na kompromis - ona wprawdzie nic nie upiekła, ale ja upiekłam keks a jutro mam robić ciasto z owocami. Z pieczenia własnej strucli zrezygnowałam, może na ruskie święta.
Ubrałam choinkę u mamy, ustawiłam u siebie i założyłam światło, dalej nie dałam rady. Zdjęcia w kalendarzu adwentowym za chwilę. Tu parka mrrrrhocznych zdjęć z dzisiejszego wschodu słońca.
106.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz