Była też sójka, ale zwiała.
Poza tym spadło dziś kilka pierwszych płatków śniegu. Śnieg po kilku minutach zmienił się w deszcz, ale zawsze coś. :P
Poza tym zagniotłam ciasto na pierniki, leży i fermentuje.
Poza tym u mamy odmówił posłuszeństwa zawias w szafce. Ostatni sąsiad, który się znał na takich rzeczach, zszedł był na kowida i w sobotę go pochowali. Zresztą mama odmawia wpuszczenia do domu kogokolwiek, bo zarazę przyniesie. Więc wychodzi na to, że muszę sama uzbroić się w śrubokręt i zrobić coś z tym zawiasem... ciekaaaawe, co jeszcze będę musiała sama zrobić. Z braku chłopa. :P
Jakoś od 4 klasy podstawówki robię w domu i przy domu i za chłopa, i za babę. :P A co się przy tym nasłucham.... :P
Mama czuje się lepiej, ale jeszcze nie na tyle dobrze, żeby jej szukać szczepienia od grypy. Na szczepionkę musi całkiem zdrowa być, no.
76.
A ja lubię przykręcać, skręcać, składać, kombinować, przybijać itd. Precz ze stereotypami.
OdpowiedzUsuńz grubsza naprawiłam te drzwiczki, no. Jak nadmieniłam, od dziecka byłam uczona i do igły, i do śrubokrętu, do gotowania i piłowania grubaśnych gałęzi w ogrodzie. Na początku się buntowałam, ryczałam, do tej pory nie lubię tego robić. No ale w sumie kto mi gwoździa wbije albo naprawi zawiasy w szafce, no?
Usuń