wtorek, 16 listopada 2021

totalny bajzel, czyli o polowaniu na szczepionkę

jak wam będą mówić, że do otrzymania trzeciej dawki szczepionki przeciw sars-cov-ileśtam wystarczy zgłosić się do najbliższego ośrodka zdrowia z dowodem i zaświadczeniem o dwóch poprzednich, to nie wierzcie. Na pewno nie na wschód od Wisły w każdym razie. Posłuchajcie.

Prolog historii wierni czytelnicy znają: tydzień temu zapisywałam i zaszczepiłam mamę, ale siebie nie mogłam zapisać, bo nie było mnie w systemie, aczkolwiek od dawki drugiej minęło dni 185. No nic, odczekałam tydzień i dziś po pracy, około godz. 15.00, walę na znajomy punkt szczepień. Zamknięte. Na drzwiach nie ma żadnej kartki o godzinach szczepień, tylko żeby się rejestrować pod nr telefonu ... lub internetowo. Dodzwonić się nie idzie, nikt nie dobiera. No kto ma odbierać, jeśli w punkcie nikogo nie ma, myślę - chyba logicznie? Więc idę na rejestrację ogólną w tej przychodni. Rejestracja mieści się w nieco innym budynku, na szczęście niedaleko. Po odstaniu niewielkiej kolejki dostaję się do okienka. Tak, zapisać się na szczepienie mogę, na połowę grudnia. Pani nic nie poradzi, takie kolejki. Mogę próbować w innych przychodniach. 

Próbuję. Sąsiednia przychodnia punktu szczepień nie ma. Kolejna jest filią tej, w której byłam jako w pierwszej, otrzymuję do zapisu nr telefonu ten sam, który mi od kilku dni nie odpowiada. Bo to trzeba dzwonić wieczorem - instruuje mnie kolejna pani z okienka - nawet i około 20.00. I tu mnie olśniewa. Jasne, przecież punkt szczepień otwierają dopiero po godzinach pracy w innych miejscach, czyli próba dotarcia do punktu lub do telefonu przed 17.00 mija się z celem... Tymczasem tupię do kolejnej przychodni. Pani w rejestracji o niczym nie wie, ona informacji nie udziela, mam przyjść przed 15.00, bo wtedy będzie koleżanka. Zastanawiam się, po co pani tam siedzi, nie wiem, może jest sprzątaczką, a siadła odpocząć? Po drodze ostatnia przychodnia, zamknięta. Kartka na drzwiach oznajmia, że dziś czynne do 15.00. 

Tymczasem już po 16.00... olśniło mnie, że może otworzyli mój punkt szczepień. Rzeczywiście, otwarty, w środku niezły tłumek. Walę do pani w rejestracji. Tak, mogą mnie zaszczepić, pierwszy termin 2 grudnia. że inny niż podawała mi pani w rejestracji z tej samej firmy, ale z drugiego budynku? Cóż. Czy są wcześniejsze terminy? Nie ma. Mogę podzwonić po innych przychodniach albo sprawdzić w internecie, przez konto pacjenta może?

Wracam do domu, wchodzę kolejno na strony internetowe kolejnych przychodni. Żadna nie ma widocznej informacji na temat trzeciej dawki szczepień. W kilku w ogóle nie udało mi się do żadnych informacji dokopać, w jednej podają numer telefonu (ten, który milczy), w innej każą się rejestrować przez konto pacjenta. Dooobra. Za godzinę mam założone konto pacjenta, wchodzę na stronę z domeną gov, dłuższy czas szukam jakiejś zakładki dotyczącej szczepień. I co? 

I g*o.


Zgadnijcie, czemu Lubelszczyzna ma tak niski odsetek zaszczepionych...

69.

4 komentarze:

  1. Chyba najprościej by było zadzwonić na ogólnopolską infolinię, ja tak zapisałam rodziców, terminy były od ręki.Pozdrawiam, Ola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie by były, ze sto kilometrów stąd na zachód.

      Usuń
  2. Moja mama poszła do apteki z dowodem, pani sama po peselu sprawdziła w systemie, że od drugiej dawki minęło 180 dni, i zaprosiła na szczepienie następnego dnia. Monika

    OdpowiedzUsuń