oprócz sikorek...
Chciałabym mieć więcej czasu na warowanie przy karmniku, patrzenie i robienie zdjęć. Tymczasem większość dnia zajmuje praca, w tym przygotowanie na jutro i sprawdzanie z dziś (nauczycielka-stażystka spytała onegdaj ze zgrozą w głosie: to ty się ciągle jeszcze przygotowujesz do lekcji??? Tiaaaa... Pomyśl, dziecko, co cię czeka przez najbliższe 30 lat...).A starsze nieco, aczkolwiek młodsze ode mnie koleżanki dziwią się, że marzę o emeryturze. Te w moim wieku już się nie dziwią. :)
Poza pracą jeszcze są zakupy, mama, ogarnianie jej domu (znajdź śrubokręt, rozstaw drabinę, obadaj, jak działają zawiasy, dokręć je tak, żeby się otwierało i zamykało), korekta pewnego doktoratu (z posiadanej porcji tekstu zostało mi jeszcze kilkanaście stron, ale z reguły na trzeciej stronie sprawdzanej jednego wieczora zasypiam :P), prasowanie, pranie i szycie maseczek, z prozy życia przygotowanie jedzenia i zjadanie go, w międzyczasie jakiś telefon, za oknem od dawna ciemno, zasyyyypiam.
Dopada mnie totalnie beznadzieja, nie oczekuję już, że coś dobrego wydarzy mi się w tej po**** historii. Finalnie i tak Zrobisz co Zechcesz, a na razie Zachowujesz Się jak polityk: Gadasz i Gadasz, a konkretów żadnych. Zawiadamiam Cię, że zwątpiłam. Niniejszym. Nie zamierzam już niczego dobrego się spodziewać, a Ty Rób Se z tym cholerstwem co Chcesz. Jest Twoje, nawet do oplucia, zmięcia w kulkę i wrzucenia w szambo. Jeśli Chcesz. Ja w każdym razie zrobię swoje do końca.
Poniał?
A poza tym, na fali optymizmu, zastanawiam się, czy Nasza najnowsza szlumbergera jest genetycznie żółta, czy raczej tylko farbowana z białej/jasnoróżowej.
77.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz