czwartek, 4 listopada 2021

jeden wielki bałagan

 w sprawach pracowo-kowidowych, w systemie nic nie działa, przychodzą powiadomienia, że wynik jest - tymczasem wyniku nie ma. Cholera wie, czy dodatni, czy ujemny, czy kwarantanna, czy zdalne, od kiedy, do kiedy. W systemie miało się pojawić czyjeś L4, też go nie ma. Najbliższa teleporada po niedzieli, nie, na dziś nie ma miejsc, na jutro też nie, można próbować dzwonić na nocną. Na nocnej siedzi lekarz, który nie zna systemu i nie umie wklepać zwolnienia. A potem, że nie da się ze wsteczną datą. Czyliś bumelant. :P Nie daj Boże chorować... a jeśli, to chyba na bezpłatnym?

Uciekłam na ogród. Objadłam się malin. Świeżych, z krzaka. 


Kwitną już chyba tylko ogóreczniki...


Sprzątam powoli, kopię grządki, liści jeszcze nie grabię, bo masa wisi na drzewach. Trzeba będzie trochę przed zimą sprzątnąć, bo wyduszą mi wszystkie byliny i trawnik...

Wypełniłam ciotce (przez telefon) kartkę z wypominkami, wsadzę swoją kasę i zaniosę do kościoła. Czyli największy problem udało się zażegnać. 

57. Wczoraj wróciło mi Słowo o 1335 dniach. Będę się trzymać Słowa jak pijany płotu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz