środa, 17 listopada 2021

sąsiad z dołu

 ten, co mieszkał dokładnie pod moją mamą, umarł na kowida. Miał 51 lat. Nie wiem, czy był szczepiony. W szkole kolejne dziecko z gorączką. Wystarczy, żebym od razu poczuła się chora. :P  Wydobywam ze szkolnych archiwów nr telefonu do szpitala, gdzie szczepili nauczycieli. Dzwonię. Kiedy mogę się zaszczepić? Wie pani, u nas to punktu szczepień właściwie już nie ma, a zaszczepić to się można jutro. Nie, w poniedziałek, oj nie wiem. Nie wiem, oj niech mi pani teraz d* nie zawraca, ja na intensywnej teraz pracuję, niech pani zadzwoni przed 20.00. Ocho, myślę, pani doktor? pani pielęgniarka? robi na dwa etaty na raz, na intensywnej opiece medycznej i na rejestracji szczepień?

 Lecę zaraz po pracy do przychodni, tej, co to do 15.00. Tak, mogę się zaszczepić, najbliższy termin? Dziesiąty grudnia. Nic wcześniej nie ma? Ależ proszę pani - pani w okienku jest zdegustowana moim pytaniem - przecież my szczepimy dwa razy w tygodniu po 100 osób. Bo pani wie, jak są szczepienia, to jednego lekarza trzeba na cały dzień tylko do szczepień oddelegować... Kiwam ze zrozumieniem głową. Który lekarz da się na cały dzień oddelegować tylko do szczepień, jeśli nieoddelegowany pracuje jednocześnie w trzech miejscach? :P

Jeszcze nie zdążyłam dojść do domu, dzwoni koleżanka, że zapisała się właśnie przez internet na szczepienie w tą sobotę w Gniewoszowie, to taka mieścina w mazowieckiem, jakieś 20 km od nas. Po zachodniej stronie Wisły. Biegnę do domu, półżywa odpalam komputer, trzy razy wyrażam wszelkie potrzebne zgody, klnąc autora stronki, co ewidentnie tak to wszystko zaprojektował, żeby się czasem za szybko nie zalogować. Tym razem system e-rejestracji nie twierdzi, że nie może mnie wpuścić, hm, w końcu pojawiłam się w systemie czy co? Ale w Gniewoszowie na najbliższe 2 tygodnie miejsc na szczepienie już nie ma. Mam do wyboru Nałęczów za parę dni albo... Puławy 26 listopada. Do Nałęczowa musiałabym jechać busem... Nie chcąc ryzykować, że listopadowa data za minutę zniknie, a ja się do szpitala wieczorem nie dodzwonię, albo że po dodzwonieniu okaże się, że pani w zapracowaniu całym daty się pomyliły, a pierwszy wolny termin po świętach, zapisuję się więc na 26.11. Z niejakim zdumieniem, bo to ten sam punkt szczepień, w którym byłam wczoraj, a w którym raz mi proponowali połowę grudnia, drugi raz 2 grudnia, a tu, patrzcie państwo, listopad... na pewno bieżącego roku? :P Niby tak... A system pokazuje, że w przyszpitalnym punkcie szczepień na najbliższy miesiąc wcale już nie ma miejsc.

Odbieram sms z potwierdzoną datą i godziną rejestracji. I czuję się jakbym pokonała smoka :P. Bynajmniej nie bursztynowego Jantarka z mezozoicznej dżungli w słoiku, a bezlitosnego Smoka Systemu. 

70.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz