czwartek, 11 listopada 2021

nie na białym koniu

 najwyżej na białym łabędziu


pstrym kaczorku krzyżówki


srebrnym pióropuszu trzcin


resztkach złotej jesieni, a może nawet babiego lata.



Na czymkolwiek przyjechał święty Marcin, rogale przywiózł wyśmienite.



Trochę dziś posprzątałam w domu, wyszłam na kilkugodzinny spacer, a generalnie to obijałam się na całej linii. Bawiłam się trochę farbkami i jutro - jak wyschną - parę rzeczy pewnie pokażę. Zbieram się też powoli do spowiedzi, ale wielu spraw nie potrafię ocenić, nie wiem, uciekają mi, głupia jestem, nio taaa, to ostatnie to akurat na pewno. :P Wydaje mi się, że z tymi grzechami jest analogicznie jak z pytaniem o tożsamość...

Bo. Nie wiem, czy z przyczyn pandemicznych to w ogóle dojdzie do istnienia, ale miałam prowadzić diecezjalne spotkanie ov na temat tożsamości. I myśląc nad tym już któryś miesiąc dochodzę do wniosku, że zawsze każda ov znajdzie w swoim otoczeniu kogoś, kto uważa ją za:
1. dziwadło
2. zakonnicę
3. zwykłą osobę świecką
4. kogoś, kto bezprawnie używa przymiotnika "konsekrowana"
5. babę szukającą wygodnego miejsca w Kościele, godności (imienia?) bez większych zobowiązań
6. wynieśprzynieśpozamiataj i jeszcze zaopiekuj się (moimi) dziećmi
7. maszynkę do trzepania różańców o każdej porze dnia i nocy w dowolnie podanej z zewnątrz intencji
8. wiadomo po co kręcącą się przy parafii uwodzicielkę świętych i niewinnych 
9. nie wiadomo po co wtrącającą się we wszystko wredną babę, co chce coś robić, podczas gdy ja wolał(a)bym nie robić nic (a ona w dodatku nie ma zamiaru mi za to zapłacić)
10. zło wcielone, niewyczerpane źródło złośliwości, wredoty i naczynie grzechu
11. życiową nieudacznicę, która postanowiła coś ze sobą zrobić, bo nie udało jej się do czterdziestki wyjść za żaden mąż
12. osobę o dziwnych skłonnościach i orientacjach
13. mimozę, co powinna wiecznie składać rączki, patrzeć w niebo, wzdychać i mdleć na słowo "cholera" albo, broń Boże, "seks"
14. oczywiście, katechetkę
15. nie stanowiącą zagrożenia (ani konkurencji) psiapsiółkę, której można do woli opowiadać o swoim najnowszym facecie
16. wcielenie świątobliwej pobożności, z którym nie można rozmawiać o niczym, co nie ma na drugie Chrystus
17. magicznie i ślepo nabożną debilkę, której można wcisnąć, że mszyce przenoszą kowida, a Komunia święta nie, a poza tym szczepionki robi się krojąc w plasterki półżywe nienarodzone dzieci
18. zwolenniczkę jedynie słusznej radiostacji, jedynie słusznej wspólnoty (jeszcze?) wewnątrzkościelnej, jedynie słusznej opcji politycznej, jedynie prawdziwych kazań jedynie oświeconego internetowego guru
19. maniaczkę odbierania i/lub rozsyłania telefonem i/lub internetem nabożnych orędzi i/lub obrazków, a także intencji modlitewnych, które koniecznie trzeba omodlić dziś o 14.27, bo tak powiedział(a)... 
20. ...wpisz dowolną ilość dowolnych opcji w zależności od własnych doświadczeń....

Oczywiście, 99% powyższych nie ma żadnego związku z realem w stosunku do 99% dziewic konsekrowanych. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto jest święcie przekonany, że. I teraz tak. Moja prawdziwa tożsamość nie ma z tym najmniejszego związku. Jedynym, który determinuje moją tożsamość, jest On. 

Analogicznie. Zawsze znajdę kogoś, kto znajdzie nie dwadzieścia, a milion (moich) grzechów i czasem nawet znajdę niektórych, co będą za plecami te moje domniemane grzechy całemu światu rozgłaszać, oczywiście dla mojego dobra, wcale nie dlatego, że trzęsą portkami, bo ja coś o nich wiem i może mogłabym powiedzieć to komuś pierwsza :P. Tyle, że jedynym wyznacznikiem mojego grzechu znowu jest tylko On. To, jak On to Widzi, jak On na to Patrzy, jak On za to Umiera i Zmartwychwstaje, i Musi żyć, i dalej patrzeć na to wszystko, no.

Problem polega na tym, że ja nie mam pojęcia, jak On na mnie Patrzy. Ani na moją tożsamość, ani na mój grzech. 

64.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. zapewne tak, ale nie daje mi to żadnej informacji co do właściwości moich wyborów/postępowania. Chciałabym wiedzieć, co On właściwie o tym Myśli, czy Jest zadowolony, czy coś by Zmienił, czy coś całkowicie spieprzyłam i Mu się to zupełnie nie podoba. Z otoczenia dobiegają naprawdę kolorowe, jak widać, informacje. A co na to On?

      No Kocha, Kocha. Ale nie odpowiada mi obraz Boga jako ojca, co bezstresowo wychowuje synka, kocha go bezwarunkowo i cieszy się i pęka z dumy, cokolwiek gówniarz zrobi, dobrze czy źle.

      Czy jest we mnie coś, czego On we mnie Chciał, z czego Jest dumny? To pytanie o moją tożsamość.
      Czy we mnie jest też coś, z czego On nie Może być we mnie dumny, co Go boli? To pytanie o mój grzech.


      Rozumiesz? Nie idzie mi o kochanie, tylko o opinię. A Jego Opinii nie znam i nie potrafię się jej domyślić.

      Usuń