czyli dziś dzień spędzony na pierniczeniu, w najlepszym znaczeniu tego słowa.
Wieniec adwentowy w tym roku z piernikowego ciasta.
Gałązki na drzewko Jessego z podblokowej wiśni i forsycji - miałam drobny problem, żeby znaleźć forsycję, która akurat _nie_ kwitnie :))).
A szlumbergera - niemal jak forsycje - żółta. I też w pełni rozkwitu :))).
80.
Ale fajny wieniec. A ja dopiero przywiozłam gałązki od córki - takie, które zostały po grupowym wiciu wianków u niej :).
OdpowiedzUsuńponieważ po szczepieniu siedzę w domu, w tym roku będzie bezgałązkowo.
UsuńHmmm, smakowita ta góra... I bardzo ładna. Myślę, że smok się dobrowolnie nie wyniesie ;)
OdpowiedzUsuńa znasz smoka, który się wyniósł dobrowolnie? zawsze trzeba było barana z siarką albo trzynastu krasnoludów plus 1 hobbita...
Usuń:))
UsuńDobrze, że ma inne siedlisko niż Amberek, to nie będą konkurować ;)
OdpowiedzUsuńAmberek przy Smaugu, obawiam się, nie ma szans... dobrze, że dzieli je cały mały pokój :).
UsuńSłaniam się z wrażenia, pochylam głowę w podziwie i nie wiem co jeszcze. Tyle pierników! I świetny pomysł z tym wieńcem.
OdpowiedzUsuń:) zaprosiłabym na pierniki, ale chyba daleko...
Usuń