rozebrałam Górę i upchałam ją w pojemniki piernikowe.
Smok chyba zbiegł, bo jeśli nie smok, to co mi burzy moją piernikową choinkę? :)
Co wejdę do kuchni, to widzę części składowe choinki na blacie i/lub na podłodze. :P Więc jeśli nie smok, to kto? :P Włamyhobbit? :P Nie, hobbit by zeżarł, nie psuł. :)))
Poza tym dotarłam w końcu do spowiedzi - bez wrażeń.
Gorączki nie mam, chociaż na wieczór łyknęłam apap, bo jak mam jeszcze coś do roboty, a podnosi mi się powyżej 37, to dyskomfort nie pozwala mi pracować. :P Ręka czerwona i trochę spuchnięta, mniej boli, bardziej swędzi. Obrysowałam se kółko długopisem po brzegach rumienia i widzę, że już się trochę zmniejszył.
Większość dnia nad sprawami pracowymi: sprawdzanie, przygotowywanie, koncepcje klasówek, popraw, takie tam.
A Słowo Twierdzi, że jeszcze trzy lata, jak liczy je najemnik (to ja) - i nie będzie Moabu (Iz 16,14).
81.
1335-81= 1254. 1254:365=3 i 159 dni reszty. OK, 3 lata i pięć miesięcy.
Zobaczymy. A jeśli Słowo nie kłamie, beware.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz