wtorek, 12 października 2021

ostatni dzień kolejnej pompejanki

 zawsze jest trudny, no. Jakby wszystko się sprzysięgało, żeby nie skończyć. I już nawet nieważna "skuteczność", bo i tak jest zerowa - chyba chodzi o to, żeby zwiększyć we mnie przekonanie, że nawet do klepania różańców się nie nadaję, bo i tego nie potrafię zrobić. Tak pojechać po egoizmie, no. :P

Kolejna doba za krótka. Wstawałam na siłę, w pracy ostatnim wysiłkiem woli zachowywałam jaką taką przytomność. Spływały kolejne złe wiadomości. Ktoś w szpitalu w stanie beznadziejnym, kogoś znaleziono umarłego. Nie śmiem się domyślać, niech robią badania, niech zatajają wyniki dla szeroko pojętego dobra. Ja się tylko modlę. Jeśli dam radę. 

W domu po kolei  - obiad odgrzany z wczoraj, porobić opłaty, uzgodnić z mamą jakie ciasto mam jej upiec na imieniny, zrobić w związku z tym listę zakupów. Przygotować lekcje na jutro, dziś schodzi ładnych kilka godzin na przygotowaniu pięciu jutrzejszych lekcji. W perspektywie układanie sprawdzianów, na mailu czeka czyjaś niesprawdzona praca... odpisuję, że doszła, ale na jutro nie dam rady sprawdzić. 

Idę do mamy, która tymczasem... sama piecze dwa ciasta na raz. No ale umawiałyśmy się? Nie za wcześnie na piątek? I kto to wszystko pozjada? Odmawiam w tych warunkach stanowczo pieczenia trzeciego ciasta na nas dwie, ciotkę z chorobą żołądka i jedną sąsiadkę. Niedobra jestem, wiem. Wcielona cholera. 

Na telefonie nieodebrane od szefowej, oddzwaniam, nie odbiera. Zrobiłam głęboki rachunek sumienia zanim przyszedł sms czy nie mam jakichś resztek włóczki, żeby jutro przynieść do szkoły. Mam. W międzyczasie sms w sprawie spotkania ov, które - pamiętam - miałam przygotować... grudzień? Dzień po kolejnej wizycie z mamą u lekarza? Tak, dam radę. 

Znowu na długiej liście spraw do zrobienia skreślam aż dwie. Reszta czeka chyba na greckie kalendy. Muszę zajrzeć do doktoratu, potem odmówić cały dzisiejszy różaniec... nieszpory, kompleta. Umyć się.

Masz brzydkie włosy, powiedziała mama. Wiem. Noszę czapkę, a poza tym dziś 35 dzień cyklu. Mam wrażenie, że ten cykl jednak ciągle iiiidzie, tyle, że strasznie powoli... jakby cała moja cholerna biologia też wymagała czasu dłuższego niż oferuje doba czy miesiąc. 

Chciałabym, Żebyś tu Był. Żebym mogła się przytulić i rozryczeć. I nic już nie musieć, Rozumiesz?

34.

18 komentarzy:

  1. Cóż takie życie kobiety.Podobno wszytko zależy od organizacji i planu dnia :)Podziwiam tych ,którzy pracują ,mają rodziny wychowują dzieci i jakoś ogarniają rzeczywistość:)Dobrze,że Niebiosa czuwają nad człowiekiem bez tego byłoby jeszcze trudniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cały czas twierdzę, że urodzić się kobietą to kara Boża.

      Usuń
    2. Aż tak tego nie widzę-może dlatego,że swoje życie postrzegam przez większą problem jakim jest moja niepełnosprawność.Przy tym kobiecość to pikuś :P

      Usuń
    3. Znam tylko jedną hm niepełnosprawność prszy której bycie kobietą ma pewne plusy, przy autyzmie i jego spektrum bycie kobietą sporo pomaga. Poza tym bycie niepełnosprawną kobietą jest dużo gorsze niż bycie niepełnosprawnym mężczyzną. Facetowi nikt podpasek nie musi przynajmniej zmieniać... Taki to i pikuś.

      Usuń
  2. Generalnie nikomu nie polecam bycia niepełnoprawną-każdy ma swój krzyż.Pokazuję tylko swoją perspektywę,że bycie kobietą zdrową jest znacznie lepsze niż niepełnosprawną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bycie kobietą ze spektrum jest gorsze niż bycie neurotypową, a bycie neurotypową kobietą jest gorsze niż bycie neurotypowym mężczyzną, a bycie mężczyzną jest gorsze niż bycie szefem mężczyzny, itd.

      Na tej zasadzie można by znaleźć milion przypadków ludzi, którym jest gorzej niż niepełnosprawnym kobietom. Są przypadki, których lepiej nie wartościować. Lepiej być niepełnosprawną kobieta, czy 36-latkiem, który popełnił samobójstwo, czy kobietą leżącą w szpitalu w stanie śmierci mózgu, czy rodziną tej kobiety? Pedofilem czy jego ofiarą? Przykłady nie są abstrakcyjne, każdy z nich znam po nazwisku.

      Usuń
    2. Chciałabym być zdrowa a nie jestem .Przy mojej niepełnoprawności -kobiecość to żaden problem.Warto widzieć dobre strony zamiast skupiać się na tych negatywnych

      Usuń
    3. też bym dużo rzeczy chciała. Skup się na tym co masz, a nie na tym, że jesteś niepełnosprawna.
      Dokładnie to samo, co chcesz mi powiedzieć: nie jęcz, babo, zauważaj plusy. Pocztą zwrotną do ciebie. Użalać się nad tobą w każdym razie nie zamierzam, jeśli tego oczekujesz, sorry.

      Usuń
  3. W żadnym razie się nad sobą nie użalam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nieee??? Bo mi to trzeba mówić takie rzeczy wprost. Więc jaki jest sens Twoich komentarzy, ale jednym zdaniem?

      Usuń
    2. Życzę Pani miłego dnia,bo zdecydowanie nie umiem prowadzić takich dyskusji.Może nie rozumiem innych ludzi :)Myślę,że są tu inni ,którzy pojmują sens Pani postów .

      Usuń
    3. Nie wiem, czy są. Mam problemy z rozumieniem sensu wypowiedzi innych ludzi, bo nie jestem neurotypowa. Nie traktuję tego jako niepełnosprawność. Staram się uczyć domyślania się, o co ludziom chodzi. Tym razem wydawało mi się, że sensem Pani komentarzy jest: babo, nie roztkliwiaj się nad sobą, jest ci super dobrze, mnie to nieszczęście spotkało, poużalaj się nad moim nieszczęściem, no. Tymczasem Pani twierdzi, że źle Panią zrozumiałam. Proszę zatem o wytłumaczenie właściwego sensu Pani komentarzy. I otrzymuję odpowiedź, o ile rozumiem, niegrzeczną, a na pewno nie rzeczową. Bardzo mi miło generalnie, no.
      Dziękuję, dobrego dnia.

      Usuń
  4. A ja zrozumiałam komentarze "Takiej ja z zasadami" jako po prostu wyrażenie swojego zdania, że bycie kobieta nie jest kara Bożą, i dodanie że myśli tak, bo ma znacznie większy problem zwiazany z niepelnosprawnoscia. I tylko tyle. I pewnie w ogolnosci jest to prawda - że niepelnosprawnosc jest znacznie trudniejsza niż bycie kobieta, ale pewnie zdarza się i tak, że jak ktoś ma bardzo bolesne doświadczenia związane ściśle z byciem takiej właśnie plci, to może uważać inaczej.
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale ja nigdzie nie napisałam, że niepełnosprawna kobieta ma lepiej niż pełnosprawna. Pewnie gdyby to ode mnie zależało, na świecie nie byłoby ani niepełnosprawnych, ani aspergerów, ani kobiet w ogóle :P

      Żeby doprecyzować: jako bycie kobieta wcale nie rozumiem tylko i wyłącznie hm niedogodności związanych z miesiączkowaniem. To jest wstrętne, nieestetyczne, śmierdzące i bolesne, i nie wiadomo po co komu to, ok. I najczęściej wypada wtedy, kiedy musisz być cały dzień poza domem.
      Niestety, bycie kobietą to nie tylko to szczęście, ale cały denerwująco chwiejny mechanizm hormonalno-emocjonalny, cała głupota związana z tym, że znowu odpaliły mi jakieś hormony i zachowuję się jak większa debilka niż normalnie. Nienawidzę być kobietą w każdej sekundzie, nie tylko wtedy, kiedy krwawię, śmierdzę, boli mnie i przeszkadza.
      Nienawidzę być kobieta wtedy, kiedy mój inteligentny kolega - facet dostaje pracę, której ja nie dostanę, i płacę, której nawet sobie nie wyobrażam. Nienawidzę być kobietą, kiedy zachowuje się niezgodnie z logiką, chociaż wcale tego nie chcę, ale znowu te idiotyczne babskie emocje mnie poniosły. Zazdroszczę spokoju i zrównoważenie moim kolegom-mężczyznom. A najbardziej zazdroszczę im, że nikt ich nie podejrzewa, że marzą tylko o tym, żeby kogoś uwodzić, zaciągać do łóżka, zdeprawować i sprowadzać na złą drogę. Bo są mężczyznami. A przecież wcielonym złem jest kobieta. Amen.

      Usuń
  5. Tylko kto wie, może faceci też mają na co mocno narzekać. No dobra, znam z pani wpisów jako tako to, jaki pani ma obraz siebie jako kobiety. Ale niech pani wie, że bywają w tym kraju ludzie, którzy pani pewnie nigdy nie spotkaja, ale którzy po czytaniu pani wisów mysla sobie czasem, ze fajnie byłoby miec taką ciotkę albo kuzynkę, do której moznaby iśc pogadac o wszystkim, zjeść dobre ciasto, obejrzec fajne zdjęcia czy robotki ręczne i skorzystać z tego specyficznego babskiego klimatu, który pani tworzy (przez swoje zainteresowania, horyzonty, sposób wysławiania się, ogarnianie bardziej przyziemnych spraw itd.).
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, nie jestem specjalnie socjalna :P. żaden z moich siostrzeńców i kuzynów nie lubi się ze mną spotykać częściej niż raz na kilkanaście lat. więc pudło.

      Świat, w którym żyjemy, nie jest delikatnie mówiąc dobrym światem. OK, może był w pierwszym tygodniu stworzenia, ale teraz już nie jest. Każdy ma na co narzekać i każdemu jest w jakiś sposób źle. Pisałam kilka komentarzy wyżej, nie nam to wartościować. Są ludzie niepełnosprawni, są dysfunkcyjni, są niedostosowani, są różni. Śmiem twierdzić, że gdyby dano nam wybór, większość z nas wolałaby nigdy nie zaistnieć. No ale nie dano nam wyboru. Nikt mnie nie pytał, czy nie wolałabym być neurotypowym mężczyzną może jednak. A jeśli już nie mogę, to czy mimo to chcę się urodzić.
      Każdy z nas dostaje jakieś życie i jeszcze każą nam za nie dziękować jak za wielką łaskę... to nie jest łatwe. Wierność wymaga, żeby wytrwać, przeżyć swoje jako w miarę przyzwoity człowiek. Ale każdy z nas powinien przynajmniej mieć prawo powściekać się i powypyszczać na to, co jest dla nas trudne. Chociaż tyle.

      Usuń
  6. A może nie pudło tylko rodzinne niedopasowanie (i istnieje typ ludzi, który chciałby się z panią widywać, będąc na ich miejscu, ale oni to akurat nie ten typ).

    I pewnie, powkurzać się można.
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. problem w tym, że ja niespecjalnie lubię widywać się z ludźmi :P

      Usuń