To, co teraz botanicy najczęściej nazywają szlubergerą, za mojego szczenięctwa nazywało się zygokaktus, a jeszcze wcześniej epifyllum. A u nas na wsi wołali na to listopadek, grudnik albo kaktus bożonarodzeniowy. Wisiało toto u sufitu przy nieszczelnym drewnianym oknie - tak nieszczelnym, że którejś zimy nieszczęśliwie przemarzło. Ale kwitło na zawołanie, co roku. I na różowo.
Tu wyżej stara odmiana, taka jak u babci, różowoczerwona. Pędy miały okrągławe części, bez tych charakterystycznych ząbków występujących u odmian sprzedawanych teraz. Kwiaty nie były spłaszczone z dołu.Teraz są inne odmiany, kwitnące łatwiej, chociaż też najchętniej wtedy, kiedy dotykają chłodnej szyby.
Mają inne odcienie kwiatów, czerwone, różowolandrynkowe i białe.
Te kwiaty mają trochę inny kształt, są od dołu jakby spłaszczone, a pędy mają po bokach widoczne ostre ząbki, widać?
Tyle o listopadkach, które w tym roku u mnie są nawet październikowcami.
O kowidzie - no tym razem padło na zakład pracy mojego brata, ktoś tam zachorował, przeszli na zdalne, musieli powoływać parę takich różnych, generalnie kwarantanny, testy i zamieszanie. Mama się znowu trochę wystraszyła i dobrze, bo już nie bardzo przyjmowała do wiadomości, że jakiś kowid istnieje i że warto trochę uważać. A ja, oczywiście, znowu byłam ta niedobra, co krzywo patrzy, jak ona lufruje.
W szkole u nas póki co jest normalnie, oprócz tego, że dwa razy w tygodniu wysyłamy do kuratorium raporty o aktualnej frekwencji. W innych szkołach na ogół jest cyrk - połowa klas na kwarantannie, nauczyciele nieszczepieni też, szczepieni niby uczą stacjonarnie, ale klasy, które są na kwarantannie, uczą przez internet. I teraz są dwie opcje: albo udają, że uczą zdalnie ze szkoły - bo nie znam żadnej szkoły w okolicy, która by miała takie łącze internetowe, żeby udźwignąć powiedzmy pięć zajęć naraz, na każdym z nich 30 osób - albo uczą z własnego domu po godzinach. I klną. Mam nadzieję, że z wyłączonym mikrofonem. :P
Tymczasem kilku różnych takich mądrych inaczej zastanawia się, jaki by tu jeszcze do szkół przedmiot wprowadzić, żeby tylko nie musieć koncentrować się na tym, co ważne.
Z ciekawostek edukacyjnych innych. Rozmawiają dwie nauczycielki. Pani Pierwsza: ty słuchaj, może by tego Iksa to w kierunku informatyki pchnąć? Pani Druga, nauczyciel informatyki i matmy, wielce zdumiona pyta: ale dlaczego, skoro on z matmy jest na etapie tabliczki mnożenia? Pani Pierwsza, niezrażona: no, bo on umie w różne gry grać i zna tyle skrótów klawiaturowych...
Załamałam się. Niedługo ktoś będzie lekarzem, bo oglądał Housa. Albo Na dobre i na złe. I chyba cieszę się, że tego nie dożyję...
O śniadaniówce z zimorodkiem. Zauroczyła mnie. Więc od dziś mam śniadaniówkę. Z zimorodkiem.
Nigdy wcześniej nie miałam żadnej śniadaniówki. :P
40. Gdyby to był Wielki Post, to by się już miał ku końcowi.
Jakie piękne te grudniki/listopadki :) Moje dopiero wypuszczają małe pączki.
OdpowiedzUsuńza to będą dłużej kwitły.
UsuńMiałam raz takiego grudnika ale jakoś nie przetrwał. A to takie wdzięczne. Na pociechę kwitnie mi non stop od czerwca chyba begonia, kolorek podobny :D.
OdpowiedzUsuńMy przetestowaliśmy na samych sobie skuteczność szczepionki. Był - jak się okazało kontakt - i nie zachorowaliśmy. Cieszę się, że się załapię na przypominajkę za miesiąc. mamy obie już po trzeciej dawce na szczęście. Spokojniejsza jestem.
Na razie na przypominajkę się nie łapię :(, ale jak będzie to możliwe i minie mi pół roku, to idę jak w dym. Mamie też jeszcze nie minął czas. Na razie przypominajkę dostała siostra-medyk, odchorowała ją porządnie cały jeden dzień, teraz znowu jest w pracy, a jakże, przy kowidzie.
UsuńJak mi ktoś będzie chrzanił, że kowid nie istnieje, albo że są ludzie, którzy z racji swej ogólnej świętości nie zarażają siebie i innych, to wypieprzę z tego bloga na zęby. Uprzedzam.