tyle, że szczur uciekł, zostawiając śliczne szczurze bobki na progu sąsiednich drzwi. :P Poza tym bez zmian.
Próbuję Ci wierzyć, próbuję funkcjonować. Mam dużo wątpliwości, widzę same niewiadome w tych równaniach, no. :P Modlę się coraz bardziej, żeby nie było w tym wszystkim grzechu - tylko tyle. Resztą Ty się Zajmij, ok?
Po pracy, krótkiej dziś, wpadłam na mszę, potem do domu. Przerobiłam wczoraj ten pojemniczek pigwowca i mówię do mamy, że ja do sklepu idę, a ona, proszę, niech obierze te najgorsze jabłka, to przesmażę z pigwą i będzie. Wracam ja z tego sklepu, a matuś obrała już chyba ze dwa kilo jabłek, chyba wszystkie, jakie były w domu (ok, za wyjątkiem trzech sztuk). :P Zetrzeć to wszystko, zesmażyć. Nie nadążam za nią.
Z lepszych rzeczy: sałata na balkonie rośnie
i kupiłam w końcu pojemniki do recyklingu. Na zdjęciu stoją w klatce na karmnik, tak będą stać większą część roku.
W kontekście ostatnich awarii różnych takich stron społecznościowych, hm, gdyby siadły serwery blogowe, pewnie miałabym pretekst, żeby zostawić to raz a dobrze, no. Nie wiem, czy jest w tym moim pisaniu jakieś dobro, czy tylko szukanie siebie, dłubanie w sobie, zbytnio przedłużona forma psychoterapii :P, z której nic już dobrego nie wynika. Kiedyś naprawdę myślałam, że mogę tymi blogami zrobić jakieś dobro. Ale wtedy myślałam, że coś wiem. Że mam się czym dzielić.
I w tym z kolei kontekście zastanawiam się, co bym w życiu zrobiła, a czego nie zrobiła, gdybym mogła cofnąć czas... myślę, że generalnie to wybrałabym życie bliżej Boga, a dalej od (ludzi i struktur) Kościoła, chociaż pewnie zaraz posypią się gromy, że to niemożliwe. OK, może i niemożliwe, ale pewnie... bezpieczniejsze. :P
Może nie porywałabym się z motyką na parę słońc? Wybrałabym ciche, schowane życie, które nikogo by nie obchodziło i... nikomu nie przeszkadzało?
Nie zrobiłam niczego złego, Panie. Każdy z moich wyborów w swoim czasie wydawał się dobry i był motywowany chęcią czynienia dobra. Zawsze. Zawsze była walka ze złem we mnie, ze złośliwością, z chęcią robienia na złość, dopiekania komuś, mszczenia się za to, co obrywałam, podjęcia prób rozpiiii*** całego tego towarzystwa, niestety wzajemnej adoracji pod licho skrojonym płaszczykiem adoracji Ciebie. Zawsze ta walka była - i jest. Jeśli mnie Karzesz, to naprawdę nie wiem, za co. OK, może za kogo :P. Bo kilku bezkarnych znam... i noszę. Mimo wszystko.
Wsadziłeś mnie w strasznie trudną, strasznie zaplątaną historię, którą Opowiemy im może dopiero tam, na Sądzie, ok? Ale jeśli mam to wytrzymać, to błagam - Wyprowadź z tego jakieś widzialne dla mnie dobro. Nie Zostawiaj tego tak. Nie Pozwól.
Proszę Cię, nie wiem, jak Cię prosić: nie dopuść do grzechu. Tylko tyle.
29.
Może piszesz nade wszystko po to, by w Tobie samej krystalizowały się jakieś myśli? A może po to, by najzwyczajniej się wygadać? - to też jest potrzebne...
OdpowiedzUsuń@ Kiedyś naprawdę myślałam, że mogę tymi blogami zrobić jakieś dobro.
OdpowiedzUsuńPisałam już ileś razy, napiszę jeszcze raz: świadectwo nieugiętej wierności. To ważne jak nie wiem co.
A z bardziej rozrywkowej perspektywy: wszystkie te wspaniałe zdjęcia ptaków, roślin, robali i efektów świetlno-chmurzastych.
No i pomyśl, jakim ten blog będzie ułatwieniem dla czynników kościelnych, kiedy podczas procesu beatyfikacyjnego będzie etap "badania pism". To jest dopiero dobro :-P
ja myślę, że może być blokadą do beatyfikacji, za mało słodzę. Zwłaszcza pod adresem niektórych hierarchów. :P
UsuńCoś ty. Będą musieli czytać. To dopiero robota! A co do dobra - spotkałyśmy się dzięki temu blogowi Asiu, co nie?
UsuńZaczną czytać i jak dojdą do mojej opinii o niektórych duchownych, to przestaną :P. I będzie jak z pewnym Dolindo :P. On zapewne siedzi w Niebie i nawet się nie krzywi, bo cóż innego mogłoby go spotkać? :P
UsuńDo beatyfikacji to musiałby być blog z nabożnymi komentarzami do czytań mszalnych, słodkimi do wyrzygania i chwalebnymi pod adresem. O, wtedy by było świetnie. A tak? Nie ma szans.
Myślę że beatyfikacje/ kanonizacje są przereklamowane 😜
OdpowiedzUsuńmyślę, że bywają tendencyjne. Jak wybory miss. Potrzebujemy Arabki, będzie Arabka. Potrzebujemy matki, która odmówiła aborcji, najlepiej czarnoskórej. Ostatecznie może być Indianka. Mamy taką? :)))
UsuńDzięki Twojemu blogowi dwie panie na dalekiej Negros od jakiegoś tygodnia (wiwat poczta - blisko 4 miesiące podróży samolotem!) mają urocze haftowane maseczki. I czują się docenione. Mało? :P
OdpowiedzUsuń(Co więcej, jeszcze bym ze trzy takie maseczki potrzebowała... :D. :D )
Mam nadzieję już na dniach zabrać się do maseczek. Najpierw muszę obrobić rodzinno-domowe potrzeby, a potem podyskutujemy. :)
Usuń