prawda?
Po pracy wzięłam mamę na ogród. Ona grabiła liście, ja wycinałam chabazie, posadziłam cebulki, zaczęłam przekopywać pierwszą grządkę. A krokusy kwitły. To się nazywa sprawiedliwy podział obowiązków.
Mama staje na rzęsach, bo w sobotę ma przyjechać brat. Po prostu szaleństwo :) - sprzątanie, ciasta, obiad. Dziś dzielnie starałam się ignorować wszystkie jej czepiania się, ale już widzę, że ma fazę i zastanawiam się, kiedy nie zdzierżę. Kupiłam róże na cmentarz, jasnoróżowe. Komentarz? Takie wyblakłe. Wieczorem robiłam szarlotkę. Na podstawie oblizywania niedomytych garów w zlewie mama orzekła, że kwaśna i gumowa. :P Upiekłam, wystudziłam. Kroję. Daj spróbować, mówi mama. OK, ale pod warunkiem, że przestaniesz się czepiać. Okazało się, że ani gumowa, ani kwaśna :P.
I tak co krok. Zaczynam już myśleć, że moje apergery szkolne robią mi trochę praktyki do obsługi mojej własnej mamy. Pod względem rozciągania cierpliwości w nieskończoność. No ale wracam z tej pracy, już mi się płakać chce, i co? I na progu słyszę: róże do dupy, szarlotka do dupy, a pierogi na obiad dla brata się nie nadają, mięso musi być.
Wiesz, naprawdę mam dość. Potrzebuję, Żebyś chociaż Ty mnie Kochał, marzę, że kiedyś mnie Przytulisz i wiem, że nigdy. Że najwyżej będę stała w tłumie i śpiewała pieśni, o ile mnie za to moje śpiewanie nie wyrzucą z rzeczonego tłumu. I czy Twoja Matka też się tak upierdliwie do wszystkiego czepia?
Widziałam dziś wypadek, koszmarny. Czarny mercedes walnął w jakiś srebrny samochód, tak potłuczony, że marki nie dało się rozpoznać, ale równie luksusiasty. Nie wiem czemu ze strachem pomyślałam o M. Tia, on ostatnio czarną audicą jeździł, wiem. I pewnie jest daleko stąd. Ale. Jeśli się rozwali czy cokolwiek mu, zanim uporządkuje swoje sprawy, to przerąbane.
50.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz