momentami mnie rozwala...
Nogi mam ciągle niepogojone, odważyłam się wyjść najdalej na osiedlowy śmietnik. Buty potraktowałam młotkiem, obcęgami :P i potem długim miętoszeniem ręcznym. W międzyczasie, zajęta intensywnym siedzeniem w domu, przerobiłam 4 kilo antonówek na tak zwane jabłuszka do ciasta, jutro będę wekować. Poza tym od wczoraj z nudów wywołanych koniecznością siedzenia w domu modernizuję, znaczy słonecznikuję, kuchnię.
Do słonecznikowego czajnika
:P :P :P
Tylko co ja mam teraz z tą kartą zrobić? - sarknęłam, skoro tylko powiedziałam Mu dobitnie, co sądzę o Jego poczuciu humoru :P. Kiedyś miałam jedną kartę, leży gdzieś nie wiem gdzie, nie aktywowałam jej nawet. Nie prosiłam o wystawienie kolejnej. Wsadziłabym ją se w, ale trochę kanciasta... wystarczy, że pięty se pokaleczyłam ostatnio :P. Nawet pinu do karty nie pamiętam :P. A może ta ma jakiś nowy, który mam wziąć cholera wie skąd?
Na razie karta leży na biurku i pewnie skończy jak poprzednia, bez próby aktywacji. No na co mi karta, no. Czemu ten cholerny świat ciągle mnie ffffkurza, czemu z niczym nie umiem se poradzić?
zdaje się, że ten pin powinnaś dostać osobnym listem ze zdrapką :). Choć nie dam głowy. Ale karta ładna.
OdpowiedzUsuńgdyby to była pierwsza moja karta, to by tak było, ale to chyba już szósta jest. :p pin był kiedyś z pierwszą, nie wiem, ze sto pięćdziesiąt lat temu.
OdpowiedzUsuń