zaczęłam czytać Silmarillion :P. Niezwykły :P.
Czyta mi się, jak na razie, nadspodziewanie dobrze, i już pokonałam kilka fragmentów, które w kanonicznym Silmarillionie przyprawiały mnie o natychmiastową potrzebę zaśnięcia :P. Wydaje mi się, że tekst został złożony dużo lepiej niż wersja kanoniczna. W paru miejscach zazgrzytało mi tłumaczenie (być może także i moje). Appendices i prefaces pomijam zupełnie, zgodnie zresztą z zaleceniem Tolkiena, który uznał to za "very properly", nie pamiętam gdzie.
Niestety, nie jest to książka napisana dla lajkoników, wyraźnie jest to publikacja fanowska dla tych, co Tolkiena znają, a poza Hobbitem, Władcą i kanonicznym Silmarillionem przeczytali kiedyś przynajmniej kilka tomów HoMe. A szkoda. Fajnie by było wydać taki właśnie Silmarillion dla lajkoników - po wypolerowaniu tłumaczenia, z odnośnikami tłumaczącymi fachowe słownictwo, typu feä, na przykład. Oczywiście, że jest to niemożliwe, i że będzie niemożliwe przez najbliższy tysiąc lat... co nie stanowiłoby może większego problemu dla elfów, dla nas, cóż...
Poza tym. Czytam też, Kawo-z-m., tą mistyczną książkę rodem z karmelu. Nawet robię notatki (na karteczkach), niekoniecznie dobrze świadczące o moim hm poziomie religijnym. :P Bo ja bym wcale nie ruszała tyłka z pierwszej komnaty (czy też, jak chce Autorka, wyspy). Pytanie brzmi: czy ludzie, którzy nie ruszą dalej, mogą być zbawieni? Jeśli tak, to od***cie się ode mnie, ja się nigdzie nie ruszam, mam naprawdę dość... To jest to, co napisał dziś Lómendil o św. Wawrzyńcu - czy zbyt mało było, że był dobrym człowiekiem, diakonem, jałmużnikiem, czy musiał jeszcze iść na ten grill? Czy męczennik jest w Niebie więcej wart i godzien większej chwały?
Jeśli można być zbawionym nie będąc męczennikiem, to czemu gloryfikuje się męczeństwo? Po co iść gdzieś dalej, jeśli można tak normalnie, z pierwszej komnaty, z pierwszej wyspy?
I druga refleksja. Wbrew temu, co pisze Autorka, książka wydaje mi się w dużej mierze być oparta na mgle :P. Właśnie na tych uczuciach, doświadczeniach i całym subiektywizmie, który Autorka tak mocno potępia u Świętych karmelu... Sama poezja. Wyspy, mosty, bajki, nawet Ziemiomorze (ciekawe zestawienie z mistyka katolicką, hm....) Konkretu zero. Ja lubię Boga, który Mówi w faktach. Taka neońska pozostałość :P. Jakie fakty z życia świadczą o tym, że masz iść na kolejną wyspę? U Wawrzyńca to był wybór między wiernością a męczeństwem, ok (chociaż wyobrażam sobie niezadowolenie Kościoła, jak już rozdał całą jego majętność, hm, może w tej sytuacji jedynym wyjściem była jednak śmierć? :P)
Bo ja się na przykład nie dam ruszyć z bezpiecznej pierwszej wyspy tylko dlatego, że coś mi się wydaje, że czuję :P. I już.
No i wyszły mi z dzisieja dwie recenzje książek, nic więcej... Męczy mnie dalej faza hormonalna, w połączeniu z upałem, kroplami mamy co 4 godziny i paroma innymi rozrywkami typu prasowanie (nie lubię prasować) dzień z głowy.
Wydaje mi się - z tego co pamiętam- że raczej zostajesz wykopana z pierwszej wyspy. Nie wiem, czy to można wybrać. I że się orientujesz, co to był za proces, jak już umrzesz. Chyba ze jesteś light on na wysokim stopniu zaawansowania.
OdpowiedzUsuńchyba z pierwszej nie, bo tam było, że na pierwszej są dwa rodzaje ludzi: ci, którzy jeszcze haven't been summoned, i ci, którzy odrzucili wezwanie.
UsuńMoże wykopują z jakiejś innej wyspy, do której jeszcze nie doczytałam.
Kurde, brzmi jakbyśmy rozmawiały o grze komputerowej z różnymi levelami 😂😂😂
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńByłam kiedyś na szkoleniu, na którym tłumaczyli nam obrazowo różnice międzypokoleniowe.
Pan twierdził, że pokolenie naszych rodziców widziało życie jak film. Czasami z dłużyznami, generalnie jako jeden ciąg wydarzeń z konkretnym zakończeniem.
Nasze pokolenie widzi życie jako grę komputerową z levelami. :P
Pokolenie naszych dzieci widzi życie jako serię krótkich komunikatów telefonicznych typu sms i szybko rozgrywanych gierek, jedna po drugiej, bez konieczności powiązań między kolejnymi rozgrywkami. Ważne, że ma być szybko, natychmiast.
Nie wiem, może coś w tym jest.
Siedzę sobie w domku i obserwuję reakcje po szczepieniu na razie nie wyraźne, czytam i myślę jaka to jest książka rodem z karmelu, która łączy w sobie i Zamek wewnętrzny i Ziemiomorze? A jeśli chodzi o tych męczenników? Zaraz jak to było? Matka Teresa mi opowiadała...spowiednik radził nowicjuszce. Więc święci to tacy święci, wiadomo ( każdy święty ma swoje wykręty..to mój dodatek ) a męczennicy to tacy którzy znoszą tych świętych. Może wystarczy jak pozostaniesz na tej konkretnej wyspie znosząc cierpliwie i siebie i "migrujących" świętych? Tak sobie tylko myślę. Może wystarczy jak przeczytam Twierdzę wewnętrzną - dawno nie czytałam...
OdpowiedzUsuńhttps://lubimyczytac.pl/ksiazka/216394/ocean-duszy-przewodnik-po-modlitwie-mistycznej
OdpowiedzUsuńA tu recenzja taka bardziej na poważnie
OdpowiedzUsuńhttps://teologiapolityczna.pl/adam-tomasz-ocean-duszy-przewodnik-po-modlitwie-mistycznej-recenzja-ksiazki-ruth-burrows
Dziękuję, przeczytam jeśli uda mi się ją zdobyć jakoś.
OdpowiedzUsuńNiestety, mam tylko po angielsku
OdpowiedzUsuńDziękuję, za słabo znam. Mam taki sam Silmarillion i też w pewnym momencie urwałam czytanie. Trza przeczytać. Ziemiomorze nawet lubię, ale mam za złe młodemu że o ziołach nie chciał się od Mistrza uczyć, więc może pożyczę sobie "Chcę widzieć Boga" O. Eugeniusza ( chyba ) to na mój poziom może dobre będzie?
OdpowiedzUsuń