czwartek, 26 sierpnia 2021

impregnat do butów

 pachnie jak lakier nitro. Albo jak dawny lakier do paznokci... nie że nie lubię tego smrodu, ale przed spaniem będę musiała porządnie wywietrzyć. Niestety. Bo zimno jest. 

W ogóle mam fatalny dzień (tia, Magdo, jak wczoraj rozmawiałyśmy - powinnam zacząć doceniać, że jak nie ma wielkiego łup w d*, to już jest Łaska i dzień jest dobry, prawda?). Dzień pod znakiem zimna, otartych do bąbli nóg (nowe  buty, cholera), a potem wekowania papryki i oczekiwania na hydraulika u mamy. Papryka jak papryka. Buty to epopeja. A druga epopeja to hydraulik.

Buty, jak nadmieniłam, zakupiłam wczoraj, bo poprzednie prezentowały pokaźne dziury w podeszwach i niewiele lepszy wierzch. :P Zakupione jeszcze przed kowidem (potem się nie wychodziło, więc po co komu  buty?), zajeżdżone po kowidzie (kiedy to z przyczyn przedszczepiennych całkowicie zrezygnowałam z usług komunikacji miejskiej i wszędzie latałam piechotą). Tak czy inaczej, stare buty nie nadawały się ani na deszcz (który zapowiadają przynajmniej na najbliższy tydzień codziennie), ani do kościoła (bo gdzie jak gdzie, ale w kościele widać dziury w podeszwach :P). Musiałam zatem wczoraj zakupić obuwie w trybie nagłym. 

Jako że nienawidzę zakupów :P , a butowych to już w ogóle (mam numer 36, małe 36, i najczęściej pasują na mnie urocze różowe buciki z brokatową kokardką z działu dziecięcego), weszłam do największego sklepu butowego z obsługą, kazałam sobie pokazać wszystkie czarne pantofle nr 36, jakie były na sklepie (uzbierało się tego z 5 par) i zaczęłam je po kolei mierzyć. Metodą eliminacji butów, które nie nadawały się do niczego oprócz zastosowania w charakterze broni miotanej, stanęłam w końcu przed wyborem jednej pary z dwóch. 

Para pierwsza z dwóch cisnęła w palce, druga z dwóch w pięty. :P Wychodząc z założenia, że piętę łatwiej zakleić plastrem, nabyłam tę drugą parę. I dziś wychodząc do kościoła (tryumfalnie w nowych butach) nie omieszkałam zakleić obu pięt. Niestetyż, nie przewidziałam, że te cholerne buty pierwsze co zrobią to zedrą mi z pięt plaster :P. I natrą urocze bąble. Jutro muszę zrobić megagrube opatrunki z pięciu warstw plastra na jedną sztukę pięty, poza tym nabyłam i zainstalowałam podpiętki, może co pomoże (a przynajmniej może będzie tarło w innym miejscu?). Do tego po seansie prognozy pogody przejechałam buty impregnatem, który niniejszym wącham. I tak oto kończy się część pierwsza epopei obuwniczej. 

Tia, pięty mnie nadal bolą jak cholera. Na szczęście na hydraulika mogłam czekać siedząc :P. Na bosaka. Hydraulika umawiała mama. Wczoraj. Miał być dziś po 9.00, pokazał się po 14.00, obejrzał cieknące krany, stwierdził, że w jednym można wymienić tylko kawałek, a w drugim trzeba zainwestować w całą nową baterię - po czym przyjął zlecenie zakupu nie najtańszej, tylko drugiej najtańszej (jak po polsku jest second cheapest???) sztuki w dowolnym sklepie hydraulicznym - i znikł. :P Obiecując jeszcze, że zadzwoni ze sklepu, podając cenę zakupu w celu uzyskania aprobaty. Pieniędzy, rozsądnie, nie dałam... Nierozsądnie musiałam siedzieć u mamy cały wieczór, bo poszła na ostatnią mszę. Oczywiście po hydrauliku ni śladu, ni znaku, ni telefonu. Ciekawam, czy się pojawi jeszcze kiedyś. Hydraulik jest w mieście powszechnie znany, pracuje m. in. dla kilku spółdzielni mieszkaniowych.  

No i tak...

2 komentarze:

  1. Plastry Compeed (średnie) na bąble polecam....
    Ale miałam kiedyś przez parę lat takie buty, które zawsze na początku sezonu (wiosna, jesień) zdzierały mi pięty do krwi, po czym robiły się z nich najwygodniejsze buty ever. Może na takie trafiłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jest źle, nie wiem, czy je ujeżdżę kiedykolwiek. Ale muszę, albo będę po deszczu boso latać.

      Usuń