niedziela, 8 sierpnia 2021

a może

 wynajmie pani to mieszkanie eM? - doradzała onegdaj mojej mamie któraś nabożna niewiasta. Przecież eM ma swój dom po rodzicach - zaoponowała mama. Taaaak - ciągnęła nabożna niewiasta - ale - dodała bez cienia zakłopotania - ona tam nie ma już ani wody, ani prądu, ani gazu. Trzeba ją poratować. 

Obawiam się, że jednocześnie parsknęłyśmy śmiechem, mama i ja. Znaczy, eM (córeczce innej świętej pamięci już nabożnej niewiasty, która to córeczka w życiu nie splamiła się pracą, a żyje z jakiejś renty) odcięli wszystko za niepłacenie rachunków, to teraz trzeba jej wynająć, znaczy sprezentować, kolejne mieszkanie, żeby dalej nie płaciła? I teraz tak: mama powinna jej fundować mieszkanie, światło, gaz, wodę i całą resztę, bo jak nie, to znowu jej odetną, i nabożna wspólnota będzie niezadowolona? :P

To ja już wolę, żeby nabożna wspólnota była niezadowolona z tego, że mama eM. mieszkania _nie_ wynajmie. :P Tia wiem, okropna jest. Jak można nie wynająć mieszkania tak nabożnej niewieście, córce innej nabożnej niewiasty?

Swoją drogą, skąd w nabożnych ludziach bierze się oczekiwanie, że jeśli są wystarczająco nabożni, to inni (mniej nabożni) powinni ich utrzymywać? Może płacenie rachunków jest poniżej godności nabożnej baby? Bo przecież to Bóg ma się o takie drobiazgi zatroszczyć, prawda? 

Zaczynam coraz mocniej przekonywać się do tezy, że z nabożnymi ludźmi lepiej w żadne układy nie wchodzić, bo kto jak kto, ale nabożny na pewno cię wykiwa. Jednak mało nabożni są bardziej przyzwoici. Zwyczajnie, po ludzku, bardziej przyzwoici. Uczciwsi. Mniej zakłamani. Zarabiający na siebie własną pracą. Spłacający rachunki, dotrzymujący zobowiązań. OK, pewnie to nie dotyczy wszystkich nabożnych, ale nie mam ochoty szukać kosztem własnego tyłka tego 1% nabożnych, którzy mimo to są przyzwoitymi ludźmi...

Pamiętam, ile razy mnie to bolało, w takich zwykłych sytuacjach. Umawiasz się z dziesięcioma osobami, że coś. Dziewięć przychodzi, robi, bo obiecało. Dziesiąta, z kręgów ściśle kościelnych - nie pojawia się wcale, zawala sprawę na całej linii, ewentualnie jako jedyna z tej dychy żąda zapłaty od każdej minuty poświęconego mi czasu... Jak mnie to zawsze cholernie bolało. Wszystko jedno, czy chodziło o jakąś szkolną papirologię, czy o pomalowanie płotu, czy o przekazanie komuś jakiejś rzeczy, czy o pokazanie się gdzieś w celach reprezentacyjnych, czy o cokolwiek... No zawsze mnie cholernie bolało, że to mój Kościół, i czemu tak. 

Możecie mi mówić, że to duperele, ok. Że oni są do rzeczy wyższych. Może jak trwają w ekstazach, to nie zauważają, że są głodni, albo że im ogrzewanie odcięli, ok. Tylko czemu ja mam ich w tej sytuacji karmić i ogrzewać? 

No fffkurzyłam się tak, że z tego fffkurzenia zrobiłam twardy reset telefonu... na ogół jak się strasznie ffffkurzę (albo jak wypiję o jedno piwo za dużo) to robię potem coś, co chciałam zrobić od dawna, ale się bałam :P. Udało mi się skopiować kontakty i ściągnąć je z powrotem, poleciały wszystkie pięć zdjęć z galerii :P i jeszcze parę nieistotnych drobiazgów, gorzej, że trzeba było to ustrojstwo ustawiać od nowa... I jakoś nie wierzę, że zadziała. :P Jak piiii***ę tym telefonem któregoś dnia przez okno, to będę odpowiadać, że walnęłam przechodnia w łeb. :P 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz