niedziela, 3 stycznia 2021

wezwanie litanii

 nieco dwuznaczne dziś:

Jezu, _korono_ Wszystkich Świętych, zmiłuj się nad nami. 

 Parsknęłam śmiechem. Drugi raz parsknęłam czytając ogłoszenia parafialne, jak to zamiast wizyty kolędowej zapraszają parafian na msze w  małych grupach, żeby uniknąć zakażeń, a na wtorek na 18.00 zapraszają... _całą_ moją ulicę, 13 bloków, po 37 mieszkań w każdym, na jedną mszę. 13 razy 37 razy niech cztery osoby w mieszkaniu to prawie dwa tysiące osób... Niech przyjdzie jedna czwarta, to już 500. Do tego msza ma jeszcze 3 inne intencje, bo to koncelebra. Ja dziękuję, w takich warunkach naprawdę możecie mnie nie błogosławić. Przypominam, że śmiałam się już na wiosnę, jak ogłosili, że w warunkach pandemii w naszym piętnastoarowym :P kościele może bezpiecznie przebywać setka :P. 

Naprawdę wolałabym, żeby Kościół jasno się określił, na przykład że ma głęboko zalecenia sanitarne, bo wierzy w Boga. Ale wtedy konsekwentnie: komunia do paszczy, żadnej dezynfekcji, żadnych szczepionek, żadnych ograniczeń liczbowych, ale też chodzimy po chorych, pracujemy na oddziałach zakaźnych jako duszpasterze, prowadzimy normalne pogrzeby zmarłych na kowid, idziemy z sakramentami do umierających na wirusa. Wierzymy w Boga albo nie. Tymczasem żyjąc sobie we względnym bezpieczeństwie (bo na przykład do chorych lepiej nie chodzić, a w szpitalach też nas nie widzieli....) kłamiemy, że przestrzegamy ograniczeń, a mamy je głęboko. Bogiem wycieramy sobie wiadomo co, zasłaniając naszą głęboką wiarą to, że w żywe oczy bezczelnie kłamiemy. Te kłamstwa bardzo mnie denerwują i wystawiają resztki mojej miłości do Kościoła, może już popłuczyny po popłuczynach po miłości, na coraz cięższą próbę. Żałuję, że dożyłam tego czasu, wolałabym umrzeć w naiwności i w przekonaniu, że wszystko jest, jak być powinno... 


wieczorem

ćwiczyłam robienie makr (w roli głównej pierwsza w tym roku prymulka w ogrodzie):


(a tu w roli głównej porosty na mirabelce:)


Ponadto kilka zdjęć w stylu creepy :) w rolach głównych gawrony:



i sójka na czterech różnych ISO :)))

auto, czyli nie wiem ile, chyba 200


1600


800


i 400


Rzadko kiedy model jest na tyle cierpliwy, żeby pozwolić nastawić odpowiednie światło :P. A korekta wszystkiego nie załatwi...

Zdjęcie pierwsze po korekcie:


13 komentarzy:

  1. makro mega! chcemy więcej :)
    aparat dla Ciebie: canon PowerShot SX60 HS lub 70-tka (ja zaczynałam od 10-tki, są MEGA! Mega zoom, w miarę lekki i bez teleobiektywów - swoją 10-tką czasem wyciągam lepsze fotki niż sprzetem za 4 tysiaki!)

    oferta z allegro:

    https://allegro.pl/oferta/canon-powershot-sx70-hs-nowy-gw-9871426547?utm_feed=aa34192d-eee2-4419-9a9a-de66b9dfae24&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_ELKTRK_PLA_Fotografia&ev_adgr=Pozosta%C5%82e&gclid=Cj0KCQiA88X_BRDUARIsACVMYD8W1FWRuOMVKSqAHAdK_LBQN0bDGNIb490zVq3DCwxDkkxO0PVa408aAjKwEALw_wcB

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. porównywalnie - to samo ;-)

      Usuń
    2. Aparat bardzo dobry na dobre warunki, tzn. na zdjęcia robione bez pośpiechu, kiedy można se wszystko spokojnie ustawić, model się nie rusza i nie ucieka. W warunkach codziennych, zwłaszcza w pomieszczeniach, dużo zdjęć poruszonych i rozpikselowanych. Zoom działa idealnie tak do stu metrów :P, na większe odległości nie bardzo. Kiepsko też fotografuje z małej odległości (insekty :P), lepiej mi używać zuma i odejść na te 30 metrów niż usiłować robić makra. Obiekty ruchome i w oddaleniu najlepiej wychodzą na auto, manual się sprawdza przy obiektach bliższych i raczej mało ruchomych.

      Usuń
  3. Bardzo ładne ujęcia fotek. a dlaczego to wezwanie litanii jest dwuznaczne? W kościołach jest różnie. Kiedyś trafiłam na roraty u dominikanów w Krakowie. Bardzo ładna oprawa. Wszyscy celebransi w maseczkach. Całego wnętrza nie widać ale ludzie podchodzili do komunii świętej i dostawali na rękę. Było ogłoszenie że do ust w kaplicy Matki Bożej. Oglądałam Mszę z Ludźmierza celebransi bez maseczek, ale ministranci już tak. Komunia św wszyscy ( chyba ) do ust. Tutaj w kościele jest dowolnie, pomieszane ale ksiądz przed komunią i po dezynfekuje ręce i podczas udzielania Komunii zakłada maseczkę. Nie wiem jak w innych wiejskich kościołach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dwuznaczne dlatego, że u nas "korona" to obecnie śliczne określenie pewnego wirusa. Ktoś ma koronę, ktoś leży z koroną itp.

      W najbliższych mi dwóch kościołach nie ma przestrzegania norm, jadąc na resztkach wspomnianych popłuczyn nie chcę opisywać, co się tam dzieje... z ostatniej mszy, na której byłam, wróciłam tak zdenerwowana, że żałuję, że na nią poszłam. Czasem pytam znajomych z innych parafii, czy u nich jest porządek. Przyznają, że czasem jakiś bywa, ale generalnie to nie. Przypadki księży chorych na koronę są niepodawane do wiadomości publicznej, czasem przez wspólnych znajomych dochodzi do mnie, kto i gdzie akurat jest pozytywny, ale parafia działa jak działała, przecież nikt nie udowodni, że zaraził się właśnie od księdza. :P Zwłaszcza jeśli księża _nie_ zarażają, chyba że świętością i prawością obyczajów.

      Usuń
  4. No wlasnie. Odmawialam dzis koronke do Bozego milosierdzia, tez nad tym sie zastanawialam. P.S. Jesli mozesz, pomodl sie prosze za ksiedza Jakuba, ktory pracuje na Syberii - nie znam go osobiscie, lecz z internetu do mnie dotarlo ze prosi o nim sie usilnie modlic w zwiazku z tymi sprawami pandemicznymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad czym się zastanawiałaś? :)))

      Usuń
    2. ze slowo "koronka" kojarzy sie z wirusem :P

      Usuń
    3. :))) ale takim malutkim i nieszkodliwym :)))

      Usuń
    4. no wlasnie tak to wyglada: https://www.facebook.com/groups/410673000067060/permalink/440461607088199/

      Usuń
  5. Cierpliwa ta sójka. U nas najczęściej odlatują zanim aparat zrobi bzzzyt i wysunie obiektyw. A jak nie wtedy to podczas ustawiania ostrości :D.

    Te zdjęcia creepy są super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sójka była za daleko, żeby reagować na bzzzzyt.

      Usuń