czwartek, 21 stycznia 2021

no nie czuję się dobrze tej wiosny :P

 bo wiosna istotnie przyszła z roztopami i plus sześć. Wszechmokrość i wszechkapliwość. Nie wychodziłam dziś, starałam się nie szpikować lekami, ale górne oddechowe opuchnięte i nieznośna ciężkość istnienia, tia. 

Mama rano wyszła na spacer, po zrobieniu mi powtórki z umiejscowienia torby z rzeczami do szpitala i torby z ciuchami "na śmierć" - wyszła i nie było jej dwie godziny z hakiem. W międzyczasie dzwonili do niej w sprawie terminu szczepionki, więc się i wściekałam, i martwiłam (po takim radosnym wstępie do spaceru masz najgorsze skojarzenia...) - w końcu przyszła, w ramach spaceru była w kościele u spowiedzi, na kawałku pogrzebu i na kolejnej całej mszy... a w międzyczasie w publicznej toalecie w centrum handlowym, bo długo było. Tia. A szczepionka dopiero w połowie marca. Jak moja 82-letnia matka dostaje pierwszą turę szczepionki w połowie marca (po zgłoszeniu na dwa dni przed początkiem oficjalnej rejestracji na szczepienia), to ja raczej w przyszłym roku, jeśli dożyję. Ale co mi tam. 

Żeby było śmieszniej, moja mama do dziś jest przekonana, że przenoszenie się wirusów drogą kropelkową polega _wyłącznie_ na tym, że ktoś może na nią kichnąć albo kaszlnąć, innej drogi kropelkowej mama nie uznaje. Tia, koronawirus też w ludzi nie wierzy. 

Tak wiem, dziś te dwa telefony były dla mnie wielką łaską, nie wytrzymałabym. Nie w takim dniu jak dziś. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz